7 godzin czekali na wyjście z samolotu. Zima w USA to nie żarty

Choć burza śnieżna, która spowodowała potężny chaos na lotnisku JFK w Nowym Jorku miała miejsce w czwartek, to wcale nie oznacza to, że w kolejnych dniach w tym porcie lotniczym było łatwiej. W sobotę pasażerowie godzinami czekali w samolotach po wylądowaniu. Niektórzy od dwóch dni są odsyłani z kwitkiem i prośbą o oczekiwanie na nową godzinę lotu. Inni spędzają godziny w samolocie, po to by się dowiedzieć, że ich lot jednak jest przełożony.

Tylko w czwartek na JFK odwołano cztery tysiące lotów. Tego dnia lotnisko było całkowicie zamknięte. W piątek ponownie je otwarto, jednak z powodu śnieżycy był tam ciągły chaos. Kolejki do odprawy były gigantyczne. Samoloty przylatywały z ogromnym opóźnieniem, a pasażerowie musieli spędzać w nich kolejne godziny czekając na zgodę na wyjście. Później zaczynała się walka o bagaż. Podobnie było w sobotę. Niektórzy bezskutecznie wciąż czekają na swoje walizki.

– Mój samolot z wylądował z opóźnieniem. Przez kolejne dwóch 2 godziny czekaliśmy w samolocie, a po kolejnych dwóch poinformowano nas, że samolot skierowano do złego terminalu i na razie nie otrzymamy naszych walizek - mówiła w rozmowie z "Daily Mail" Jessica Holden, która przyleciała z Manchesteru.

- Na wyjście z samolotu czekaliśmy cztery 4 godziny. To dłużej niż trwał lot. Kolejne cztery spędziliśmy w oczekiwaniu na bagaż - mówiła jedna z pasażerek dziennikarzowi stacji ABC.

Rekord pobili pasażerowie lotu Air China z Pekinu. W sobotę, po 14-godzinnym locie, 7 godzin oczekiwali na wyjście. Na pokładzie zabrakło wody, ale nic nie można było zrobić. "Nareszcie wolni!" - pisali na Twitterze po wyjściu z samolotu. Niektórzy wciąż nie dostali swoich walizek. "To bagażowa apokalipsa" - napisała jedna z internautek.

Skutki chaosu można zobaczyć na portalach społecznościowych. Zdenerwowani pasażerowie wrzucają masę zdjęć i filmów z hasztagiem #JFKChaos.