Galindia
Jedziemy do Iznoty. Najpierw asfaltem, potem drogą szutrową. Nasz samochód ma napęd na 4 koła ALLGRIP, przełączamy w tryb SNOW przeznaczony do nieutwardzonych i śliskich nawierzchni i podróżujemy dalej nie martwiąc się o stan drogi. Przejeżdżamy mostek na Krutyni, wokół gęste lasy i malownicze polany. Wreszcie jest, brama i drewniana rzeźba wojownika o marsowym obliczu. To miejsce zamieszkiwało niegdyś (V w. p.n.e. - XII w. n.e.) dumne plemię Galindów, wytępione z czasem podczas walk na tych terenach. Teraz jest tu prywatny ośrodek wypoczynkowy, który ożywia dawną legendę. Na położony na półwyspie jeziora Bełdany kompleks składają się: hotel, restauracja i pensjonat. Poza tym jednak odnaleźć tu można pieczary, termy, uroczyska leśne, lochy demonów, studnie głodowe, rytualne kamienne kręgi czy labirynt Galindów. Do tego mnóstwo drewnianych rzeźb i drzew "posadzonych" korzeniami do góry. Cały wystrój wnętrz jest konsekwentnie przykrojony do - powiedzmy - naszego wyobrażenia o tamtej kulturze i epoce.
Wśród atrakcji: tradycyjna uczta, strzelanie z łuku, wyprawa galindyjską łodzią po jeziorze, a na życzenie także: napad rabunkowy na autobus pełen turystów.
fot. Maciej Wesołowski/WP