Atrakcje Holandii - Amsterdam, jakiego nie znacie
Po zakupach znów pora na kulturę. Jednym z muzeów poleconych przez Erika jest Foam, galeria, która wydaje też renomowany magazyn fotograficzny. Zajmuje ona tylko jedną kamienicę, przez co zdjęcia są bardzo starannie wyselekcjonowane. Problemów z przestrzenią nie ma Muzeum Filmowe EYE, które niedawno wyniosło się na drugi brzeg rzeki Ij (bonusem jest więc niezapomniana wycieczka promem) do futurystycznego gmachu. To wielkie kino studyjne i muzeum w jednym; zwiedzając interaktywną ekspozycję, poznaje się historię holenderskiej i światowej kinematografii. Wieczorem trafiam do miejsca o nazwie Roest (czyli rdza), alternatywnego klubu schowanego w dawnych zabudowaniach portowych. Za wystrój lokalu służą stare i pordzewiałe sprzęty, a w środku, choć tłum już niemały, dwóch chłopaków wyglądających dziwnie nawet jak na Amsterdam kręci hula hop. Dzień kończę, wcielając w życie poradę Teda, by poznać świat tutejszych squatów, na koncercie w OT301. To miejsce co prawda nie jest już squatem, a
centrum kultury niezależnej, ale dawny klimat pozostał. Połowa jazzbandu gra ze sceny, druga połowa - siedząc przy stołach pośród publiki. Można oczywiście bawić się bardziej mainstreamowo w klubach wokół placu Leidseplein. Najbardziej oblegane to Melkweg, Sugarfactory, Chicago Social Club oraz Paradiso, nazwany tak, bo mieści się w dawnym kościele.