Anatomia Wielkich Migracji

Obecnie, gdy zachowanie zwierząt intryguje naukowców, technika pozwala im odwiedzać niezbadane regiony i obserwować zjawiska w szczegółach, które wcześniej nie były dla nich dostępne.

Anatomia Wielkich Migracji
Źródło zdjęć: © National Geographic Channel

03.11.2010 | aktual.: 09.05.2013 16:15

Obecnie, gdy zachowanie zwierząt intryguje naukowców, technika pozwala im odwiedzać niezbadane regiony i obserwować zjawiska w szczegółach, które wcześniej nie były dla nich dostępne. W filmie “Anatomia Wielkich Migracji" widzowie zobaczą, w jaki sposób najnowsze techniki lokalizacji pomagają naukowcom lepiej zrozumieć przemieszczanie się stworzeń, zarówno wielkich (jak słoń morski), jak i małych (jak motyl monarcha). Dowiedzą się także, jak sms-y mogą ocalić gatunek od zagłady i jak można wykorzystać modele matematyczne do oceny szans przetrwania stada.

Słoń morski z Patagonii

Dr Flavio Quintana i dr Rory Wilson połączyli swe siły, by dowiedzieć się więcej o tym co robią słonie morskie, gdy są poza lądem. Odbywając jedną z najdłuższych wędrówek - dwuetapową podwodną wyprawę trwającą 10 miesięcy, podczas których zwierzęta przebywają tysiące kilometrów w poszukiwaniu żerowisk - słonie morskie 80% swojego życia spędzają w oceanie, poza zasięgiem ludzkiego wzroku. Dr Quintana, będąc ciekawym czym zajmują się foki, gdy nie przebywają na lądzie, oznakował we współpracy z dr Wilsonem pięć słoni morskich, umieszczając na ich ciele dzienne rejestratory skonstruowane przez Wilsona. Są to rejestratory z czujnikami zapisującymi temperaturę, prędkość oraz natężenie światła. Po pomyślnym przetestowaniu urządzenia na własnym psie o imieniu Moon i badanych przez siebie pingwinach Wilson opracował specjalny model przeznaczony dla słoni morskich. Oznakowawszy nim 5 fok, Quintana i Wilson czekali na powrót zwierząt na ląd, by zebrać i zinterpretować dane.

Kilka miesięcy później cztery z pięciu słoni morskich powróciły na ląd z nieuszkodzonymi rejestratorami. Podczas, gdy dr Quintana obserwował je na plażach Argentyny, w odległym o 11.680 kilometrów walijskim mieście Swansea Rory Wilson odczytywał w swym gabinecie zdobyte dane, odkrywając sekrety migracji słoni morskich.

W pierwszej kolejności Wilson odczytał dane dotyczące intensywnego żerowania słoni morskich. Dowiedział się dzięki temu, że foki żerując kołyszą się i wykonują ciałami niezwykłe, nieznane dotychczas ruchy, przypominające balet. Następnie poddał analizie sposób, w jaki foki pokonują duże odległości i odkrył, że słonie morskie poruszają się pod wodą jak ptaki. Zachwycił go niezwykły fakt, iż zarówno ważący 112 gramów wróbel, jak 900-kilogramowy słoń morski ewoluowały tak samo - by wykorzystywać ruch dla oszczędzania energii. I podobnie jak pingwiny, które badał kilka lat wcześniej, także słonie morskie, biorąc oddech, pobierają powietrze w taki sposób, by przy każdym zanurzeniu wykorzystywać je jak najwydajniej.

Motyl monarcha z Północnej Ameryki

Oznakowanie słonia morskiego, ważącego 2 tony i uzbrojonego w ostre zęby, może być niełatwym zadaniem - jednak nie tak trudnym, jak oznakowanie owada, który waży mniej niż samoprzylepna karteczka. Chip Taylor poświęcił swoje życie motylom monarchom i badaniom nad ich migracjami. Przez ostatnich 18 lat śledził wędrówki monarchów, stosując to samo narzędzie – plastikową przywieszkę. Choć taka przywieszka pozwoliła mu dowiedzieć się wiele o obyczajach monarchów, Taylor chciał wiedzieć więcej. Wspólnie z dr Martinem Wikelskim, ekologiem specjalizującym się w badaniu migracji, opracował rejestrator zasilany baterią do aparatów słuchowych i wyposażony w antenę wykonaną ze struny od gitary. Po skutecznym przetestowaniu rejestratorów na pszczołach i ważkach Wikelski i Talor zamocowali je na sześciu motylach monarchach.

Rejestrator waży tyle, co połowa ciężaru ciała motyla monarchy, mieli więc nadzieję, iż każdy z oznakowanych motyli będzie w stanie nie tylko latać, ale także podążać za dotąd nieznanymi fizycznymi wskazówkami, którymi monarchy kierują się, wybierając szlak swej migracji. Obserwując lot wszystkich 6 motyli, sami zdecydowali się polecieć małym samolotem, trzymając w dłoniach odbiornik. Krążąc po niebie, udało im się nie tylko odbierać sygnały nadawane przez sześć monarchów, lecz także stwierdzić, że jeden z nich przeleciał prawie 25 km ze sprawnym nadajnikiem i nadal wysyła sygnały. Po wylądowaniu samolotu obaj udali się w drogę, by odnaleźć "Dużego Chłopca" (motyla, który przeleciał 25 kilometrów) i dowiedzieć się, czy wylądował i gdzie zrobił sobie przystanek. Ku ich wielkiej radości udało im się go odnaleźć. Wiedzą już, że to dopiero początek, który pozwoli otworzyć drzwi przed nowymi obszarami badań nad monarchami.

Zobacz również galerię:

Antylopa gnu z Serengeti

Dla specjalisty z dziedziny matematyki ekologicznej, Johna Fryxella, migracja to matematyka w ruchu. Tam gdzie my dostrzegamy zwierzęta, on widzi matematyczne wzory zachowań, które wykorzystuje, by poznać klucz do migracji i przetrwania antylop gnu. W Tanzanii, na sawannach Serengeti gnu stale wędrują. Fryxell najpierw wzbija się w niebo balonem na ogrzane powietrze, by obserwować prawidłowości występujące w zachowaniach i rozkład dynamiki grup gnu. Łącząc własne obserwacje z informacjami pochodzącymi z rejestratorów zamocowanych na drapieżnikach – wiedza o tym, gdzie polują lwice jest bardzo ważna dla tego przedsięwzięcia – Fryxellowi udaje się stworzyć matematyczne, komputerowe modele ukazujące szereg prawidłowości w zachowaniach polujących drapieżników.

Dzięki takim modelom dostrzega, iż gnu wędrują w grupach, między którymi zawsze pozostaje duża, pusta przestrzeń. To miejsce, w którym błąkające się lwy muszą się głowić nad tym, gdzie podziewa się ich potencjalna ofiara. Gnu, które wędrują razem, działają jak superorganizm tworzący dziury w przestrzeni, którą przemierza. Z miesiąca na miesiąc gnu wędrują losowo wybranymi, niemożliwymi do przewidzenia szlakami, i zapewne dlatego jest ich ponad milion. Fryxell zdał sobie sprawę, iż sprawdza się to tylko dlatego, że gnu dysponują niewiarygodnie rozległym obszarem bytowania, a o tak wielkie siedliska jest coraz trudniej, w miarę jak ludzie wkraczają na dzikie dotąd tereny.

Słonie z Afryki

W 1993 roku Sir lain Douglas-Hamilton założył organizację „Save the Elephants", by chronić ten gatunek. Niegdyś tępili je kłusownicy. Obecnie największym zagrożeniem dla populacji tych zwierząt jest działalność rolników starających się bronić swych upraw, do których słonie - ich zdaniem - nadmiernie się zbliżają. Douglas-Hamilton opracował wraz z grupą współpracujących z nim naukowców i tropicieli nową metodę, która ma zapewnić słoniom bezpieczeństwo. Po podaniu środka usypiającego założyli jednej ze słonic urządzenie służące do śledzenia jej wędrówek, co umożliwiło stworzenie systemu zwanego „geofencing”, przypominającego elektroniczne ogrodzenie. Gdy słoń przekroczy linię wirtualnego płotu, urządzenie GPS znajdujące się w jego obroży wysyła wiadomość SMS do serwera w Nairobi, a ten rozsyła sms-y do odbiorców z listy współpracowników Save the Elephants, którzy mogą zawrócić stado, zanim dotrze ono do farmy lub terenu zamieszkanego przez ludzi. Wprawdzie geofencing to jeszcze nowość, lecz Iain
Douglas-Hamilton jest przekonany, iż system ten w znacznym stopniu przyczyni się do ochrony słoni w skali krótko- i długoterminowej.

Niestety, dwa tygodnie po założeniu urządzeń śledzących i nakręceniu zdjęć do tego odcinka filmu „Anatomia Wielkich Migracji”, Kenię nawiedziły niespotykanie ulewne deszcze. Obóz badawczy Iaina Douglasa-Hamiltona został zalany przez wezbraną rzekę. Utracono mnóstwo danych i informacji zarejestrowanych przez badaczy, a poniesione straty sięgnęły setek tysięcy dolarów. Jak na ironię, w tym samym czasie, gdy organizacja Save the Elephants utraciła wszystko w wyniku powodzi, słonie z Mali - pokazane na filmie „Wielkie migracje” w odcinku „Uczta lub głód” doświadczyły najgorszej suszy, jaka wystąpiła w tym kraju od 26 lat. Jednak urządzenia śledzące nadal przesyłają dane i zapewniają zwierzętom bezpieczeństwo na szlakach ich wędrówek.

Zobacz również galerię:

Źródło: National Geographic Channel

Zobacz także
Komentarze (0)