Co się dzieje z walizką po odprawie bagażowej? Pracownik lotniska zdradza, jak wygląda to naprawdę
Znasz to niepokojące uczucie, kiedy oddajesz obsłudze lotniska bagaż i wiesz, że do momentu odebrania go w miejscu docelowym nie masz wpływu na to, co będzie się z nim dziać? Teraz masz szansę dowiedzieć się jaką drogę przemierzają nasze walizki oraz jak wygląda praca osób, które są za nie odpowiedzialne.
Niejeden pasażer zadaje sobie pytanie, co właściwie dzieje się z walizkami po odprawie bagażowej. Dlatego poprosiliśmy pracownika lotniska w Gdańsku, aby opowiedział, jak wygląda jego praca, jakie czyhają na niego bezpieczeństwa oraz o czym każdy podróżny powinien pamiętać.
– Początek pracy to 5:00 rano. Poranne wyloty zaczynają się od 6:00 rano, więc mamy godzinę na to, aby otworzyć luki i przygotować pierwsze bagaże do pakowania. Gdyby zdarzyło się, że samolot musi awaryjnie wylądować w środku nocy, zawsze są osoby, które mogą wyciągnąć bagaże z luku – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z pracowników lotniska im. Lecha Wałęsy w Gdańsku.
Ile osób pracuje przy obsłudze jednego samolotu? Dowiadujemy się, że aby praca przebiegła sprawnie, wystarczy 4 pracowników. Jednak nie zawsze tak jest, ponieważ brakuje ludzi do pracy. Większość jest na umowie zlecenie, pracuje dorywczo i za niską stawkę. To sprawia, że ciężko ułożyć grafik w taki sposób, aby każdy dzień był zabezpieczony odpowiednią liczbą osób. Od momentu wylądowania do wylotu obsługa ma na rozładunek i załadunek od 30 do 40 min.. Jeśli są 4 osoby, to się wyrabiają i opóźnienia bardzo rzadko są spowodowane ich winą.
Czy warunki pracy są komfortowe? Jedno jest pewne - lekko nie jest
– To zależy od typu samolotu. W Gdańsku obsługujemy Airbusy, Boeingi czy ATR-y. Np. w Lufthansie można wejść do luku i się swobodnie wyprostować. W Embraerach luk jest tak ciasny, że trzeba się mocno nagimnastykować. Nawet klęcząc na kolanach ciężko się wyprostować. A bagaży jest nieraz tak dużo, że trzeba je mocno upychać. Oczywiście trzeba je ułożyć według procedur i nie można przekroczyć linii bezpieczeństwa, ponieważ można by było zasłonić czujki pożarowe – tłumaczy mężczyzna.
Często brakuje rąk do pracy, więc trzeba sobie pomagać
– Idąc do takiej pracy każdy zdaje sobie sprawę, z czym ona się wiąże. Jednak przyznam, że czujemy się niedoceniani. To ciężka praca fizyczna i kiedy brakuje ludzi na zmianie, bo np. nie przyjdą, bądź wezmą zwolnienie lekarskie, to jest dosłownie wyścig z czasem. Samolot nie może czekać, a nikogo nie interesuje, że jest nas dwóch zamiast czterech. Ponadto pracujemy z bardzo drogim sprzętem, mamy dużą odpowiedzialność i jesteśmy skazani na pracę na zewnątrz, bez względu na warunki pogodowe. Wydawałoby się, że praca na lotnisku jest prestiżowa, jednak po otrzymaniu wynagrodzenia szybko wyzbywamy się tego przeświadczenia. Na początku stawka (na umowie o pracę) wynosi 2200 zł brutto – zdradza pracownik lotniska.
Niebezpieczna praca?
Zanim powierzy się pracownikowi zadania, czeka go kilkudniowe szkolenie. Jest cała masa procedur, dotyczących chociażby tego, w jakich strefach można się poruszać i na co należy uważać. Trzeba zrobić lotniskowe "prawo jazdy", uprawniające do poruszania się po płycie portu. W tym celu poznaje się drogi ewakuacyjne, dojazdowe, serwisowe czy uczy się, z jaką prędkością można jeździć po płycie i w pobliżu samolotu.
– Nigdy nie byłem świadkiem, aby komuś coś się stało, jednak na szkoleniach widziałem, co może się stać, kiedy stracisz czujność bądź nie będziesz się stosować do przepisów. Zdarzało się na innych lotniskach, że samolot po kimś przejechał lub ktoś został wciągnięty przez silnik. Z resztą w sieci krążą filmiki z takich incydentów, więc jeśli ktoś jest ciekawy i ma silne nerwy, może sprawdzić, na jakie zagrożenia jesteśmy narażani – opowiada mężczyzna.
Gdy bagaż nie mieści się w luku…
Czy bagaże mogą się nie zmieścić? Okazuje się, że tak, choć zdarza się to rzadko. Czasami pracownicy ledwo dopinają siatki bezpieczeństwa. W skrajnym przypadku walizka jest zabierana z powrotem na sortownię i leci kolejnym rejsem. Oczywiście wszystko odbywa się zgodnie z procedurami.
– Największe i najcięższe walizy napotykamy na kierunkach "pracowniczych", jak Londyn Luton czy Alesund, gdy dosłownie pękają one w szwach. Połowa ma zawieszkę "heavy", abyśmy wiedzieli, że są ciężkie. Najgorzej, kiedy w dwie osoby musimy załadować taki samolot. Pot dosłownie cieknie po czole i plecach. Poza tym łatwo można zorientować się po zapachu, że torby są powypychane kiełbasami i innymi polskimi "specjałami" – opowiada pracownik z gdańskiego portu lotniczego.
Narzeka, że pasażerowie bezmyślnie pakują bagaże. Często zabierają butelki z alkoholem, które zamiast dobrze zabezpieczyć, wkładają na samą górę bądź na bok bagażu. Nie myślą o tym, że jest on automatycznie przerzucany na sortowni, następnie układany piętrowo, więc naciskają na niego inne walizki.
– Nic dziwnego, że taka butelka pęka. Ale pasażerowie mają pretensje do nas, choć najczęściej sami się do tego przyczyniają – tłumaczy pracownik.
Zobacz, co się dzieje z twoją walizką po odprawie bagażowej:
Pasażerowie obawiają się, że ktoś może otworzyć walizkę i sprawdzić jej zawartość
– Jedynie celnik, jeśli ma wątpliwości co do jej zawartości. My pracujemy pod presją czasu, wspólnie. Po taśmie jadą walizki i między jedną a drugą mamy dosłownie kilka sekund. Z kolei na sortowni wszędzie są kamery, więc nawet jeśli doszłoby do sytuacji, że pracownik otworzyłby torbę i coś z niej zabrał, to łatwo można by było to zweryfikować – mówi mężczyzna.
Tłumaczy też, dlaczego niektóre bagaże lądują na innym lotnisku. Teoretycznie nie powinno mieć to miejsca, jednak zawsze może wystąpić jakiś błąd systemowy. Nadając bagaż, jest on w sortowni automatycznie rozdzielany na dane loty.
– Jest taka procedura, że osoba, która wrzuca bagaż na taśmę, musi sprawdzać przywieszkę, na której jest zawarta informacja o kierunku. Po wielu godzinach pracy nietrudno o niedopatrzenie. Jednak aby doszło to pomyłki, musi wystąpić szereg czynników. Nie wiem jak na innych lotniskach, ale na naszym takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko.
Uszkodzony bagaż
– Kiedy widzimy, że bagaż jest uszkodzony, dostaje specjalną przywieszkę. Sporządzamy też protokół. Robimy to po to, aby ktoś nas później bezpodstawnie nie oskarżył, że uszkodziliśmy jego walizkę. Zdarza się, że i nam się oderwie rączka podczas pakowania do luku. Wtedy jak najbardziej pasażer ma prawo to zareklamować. Należy też podkreślić, że nikt celowo nie rzuca torbami. Zdajemy sobie sprawę, że mogą znajdować się w nich wartościowe rzeczy. Jednak niech też nikt nie oczekuje, że z każdą będziemy obchodzić się jak z jajkiem. Dlatego warto zainwestować w dobrą walizkę. Zwykła może przetrwa kilka podróży, ale jeśli ktoś często lata, to szanse są marne – mówi pracownik lotniska.
– Osobiście nigdy bym nie kupił materiałowej walizki czy torby - to najgorszy możliwy wybór. Może więcej się w nią zmieści, jednak ścianki są miękkie i zawartość jest narażona na uszkodzenie. Najlepsze są walizki sztywne i na czterech kółkach. Nie tylko są odporne na ścisk, ale też, dzięki kółkom, łatwiej pakuje się je nam w samolocie – radzi na koniec rozmowy mężczyzna.