Darwaza, Kara-Kum, Turkmenistan
Dobrym wprowadzeniem jest już sama podróż przez pustynię Kara-Kum. Bezkresne jałowe krajobrazy przyprawiają o depresję, a powietrze nad rozgrzanym asfaltem tworzy fatamorgany, zaskakująco realne, gdy człowiek jest bliski udaru słonecznego. Przyjeżdżamy do osady Darwaza w dzień, ale jest zbyt gorąco, by iść gdziekolwiek na piechotę. "Darwaza" oznacza po turkmeńsku bramę lub wrota, stąd wzięła się potoczna, jakże adekwatna nazwa zjawiska. Jedynym schronieniem jest pasterska jurta lub obskurny bar z horrendalnymi cenami. Choć to byłe ZSRR, nikt nie wydaje się mówić po rosyjsku, o angielskim nie wspominając.