Dolmusz do Hattusza
Podróżując po Turcji, wiedziałem, że muszę zawitać również do Hattuszy. Opierając się na danych zawartych w przewodniku, wraz z moją towarzyszką wsiadłem w Ankarze do autobusu, który miał nas zawieźć do Sungurlu. Dalej, do Boğazkale, miały kursować jedynie dolmusze (odpowiednik naszych busów) i taksówki. Próbowałem potwierdzić tę informację u autokarowej stewardessy. Niestety, moje zagajenie: „Do you speak English?”, natrafiło na gardłowo szczekniętą kontrującą odpowiedź: „Nein!”. Przez jakiś czas miałem wrażenie, że jesteśmy niemile widzianymi pasażerami. Głupie uczucie prysło, gdy prosząc o dodatkową ciepłą herbatę, wspomniałem, że moja kompanka jest hasta. To jedno z zaledwie kilku znanych przeze mnie tureckich słów sprawiło, że chorą Polkę otoczono troskliwą opieką.