Dwa państwa prowadzą bój o niemal niezamieszkałe wyspy. W środku tego sporu samotna staruszka
Gdzieś pośrodku Morza Japońskiego znaleźć można archipelag niewielkich, pięknych wysp znanych jako Dokdo. Rocznie odwiedzają je dziesiątki tysięcy turystów, ale stale zamieszkiwane są przez... zaledwie jedną osobę – 81-letnią staruszkę.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
To jedne z najbardziej niezwykłych wysp na całym świecie. Ale bynajmniej nie ze względu na przyrodnicze atrakcje, które można tam spotkać (ponad 100 gatunków ptaków i 50 gatunków roślin) czy niezaprzeczalnie malowniczy krajobraz, ale z uwagi na niezwykłe okoliczności, jakie się wokół nich wytworzyły – o wyspy, które mają tylko jednego mieszkańca od lat trwa spór pomiędzy dwiema dalekowschodnimi potęgami.
"Samotne" albo "bambusowe"
Archipelag Dokdo tworzy grupa kilkudziesięciu wysepek, które znane są też jako "samotne" albo "bambusowe". Można przyjąć, że znajdują się w połowie drogi pomiędzy Koreą Południową oraz Japonią – do Korei Południowej jest stąd 216 km, a do Kraju Kwitnącej Wiśni – 211 km. Choć podróż promem na te wyspy zajmuje ok. 3 godzin, każdego roku odwiedza je ponad 160 tys. turystów, którzy nie zrażają się czasem przeprawy.
Ale choć turyści stawiają się tu licznie, prawie nikt tu nie mieszka. "Prawie", bowiem Dokdo, jak określa się je w Korei Południowej czy Takeshima, jak mówi się na nie w Japonii, mają jednego stałego lokatora. Mieszka tu 81-letnia staruszka. To Kim Sin-yeol, która przybyła tu w 1991 r. w towarzystwie męża. Jej mąż niedawno odszedł – zmarł w październiku ub.r. - a ona postanowiła zostać. Kobieta uznawana jest obecnie za jedyną mieszkankę wysp – poinformował serwis CNN. Jak przyznają jej krewni, próby sprowadzenia jej do cywilizacji nie mają żadnego sensu. Jej zięć wyjawił, że kobieta nie wyobraża sobie życia w innym miejscu. 81-latka podkreśla, że pobyt na wyspach po prostu ją relaksuje, a piękno przyrody sprawia, że wszystko staje się tu łatwiejsze. Ona sama zna wyspy i przybrzeżne wody jak własną kieszeń. Co ciekawe, jeszcze do 2017 r. kobieta uprawiała w okolicznych wodach freediving, czyli nurkowanie na wstrzymanym oddechu. Ze względów zdrowotnych zmuszona była jednak porzucić tę aktywność.
Zobacz też: Zniknęła i nikt nie zauważył. Niezwykła historia japońskiej wyspy
Bycie jedynym lokatorem wyspy nie oznacza, że Kim Sin-yeol czuje się samotna. I to nie tylko za sprawą tysięcy turystów, którzy tu przyjeżdżają. Z uwagi na wzmożony ruch przybyszów, na wyspach regularnie spotkać można policjantów czy pracowników, którzy odpowiedzialni są za utrzymanie tutejszej infrastruktury. Na miejscu znajduje się latarnia i lądowisko dla helikopterów. Ale nie tylko ze względu na popularność wśród turystów czy obecność służb kobieta nie musi czuć się tak, jakby żyła na zapomnianym bezludziu. Dokdo regularnie znajduje się też na ustach polityków – tych z Korei Południowej, i tych z Japonii.
Spór toczy się od lat
Wyspy są przedmiotem sporu pomiędzy dwoma wspomnianymi państwami. Konflikt ten toczy się już od trzech stuleci, a kraje raz po raz podnoszą argumenty mające przekonać, dlaczego wyspy należy uznać właśnie za ich terytorium. Swoje roszczenia wysuwa również Korea Północna. Jurysdykcję administracyjną nad tym obszarem sprawuje jednak obecnie Korea Południowa, która wysyła tu swoich urzędników oraz strażników. W połowie ubiegłego wieku rozmieszczone tu były nawet wojska koreańskie. Japonia twierdzi, że Koreańczycy przejęli kontrolę nad wyspą bezprawnie. Z tego względu Japończycy mówią o Korei Południowej jako okupancie. Ale spór toczy się nie tylko o piękne pod względem przyrodniczym skaliste wyspy. Rejon ten jest bogaty w ryby. W dodatku pod wyspami znajdować się mogę bogate złoża gazu.
Na razie miejsce to traktowane jest przez władze koreańskie jako rezerwat przyrody. Turyści, którzy pragną je odwiedzić, muszą przed wyjazdem wystąpić o wydanie zgody. Na wyspy organizowane są też wycieczki. W kierunku archipelagu każdego dnia wyrusza prom. Z roku na rok popularność wysp Dokdo wśród turystów rośnie. Dość powiedzieć, że 15 lat temu władze wydawały rocznie zaledwie ok. 1600 pozwoleń na pobyt na wyspach.
Na razie nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie na Dokdo pojawili się inni mieszkańcy. Korea Południowa potwierdziła, że na miejscu jest przestrzeń pozwalająca na funkcjonowanie tylko jednego gospodarstwa. Kim Sin-yeol na razie pozostanie w związku z tym jedynym tubylcem, choć o możliwość pobytu na Dokdo ubiegają się również jej córka oraz zięć, którzy chcieliby wspierać staruszkę w codziennych obowiązkach. Córka kobiety marzy też o rozwinięciu własnej działalności w tym miejscu – planuje sprzedawać turystom znaczki oraz jedzenie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.