Otovalo, Ekwador
Dwie godziny drogi na północ od Quito, u stóp 3 wulkanów: Imbabura, Cotocachi i Mojanda, leży Otavalo. Co sobotę odbywa się w nim najsłynniejszy targ rękodzieła w Ameryce Łacińskiej i zarazem jedna z trzech największych atrakcji Ekwadoru - obok Galapagos i miasteczka Środek Świata (Mitad del Mundo). Przyjechaliśmy sprawdzić, czy jest wart zachodu. Oprócz swetra z lamy można tu kupić świnię, królika, kurczaki. My jednak od razu kierujemy się na Plaza de Ponchos, cały w intensywnych kolorach. Między stoiskami uwijają się Indianki w czarnych, długich spódnicach, przewiązanych w pasie pstrokatą taśmą. - To żeby kieca mi nie spadła - żartuje starsza pani i próbuje nam taki pas sprzedać. Indianie z Otavalo są najbardziej wpływową społecznością indiańską w Ekwadorze. Dzięki wyrobom tekstylnym osiągnęli stosunkowo dobry, jak na Indian, status materialny - jeżdżą dżipami, handlują z "zagranicą", niektórzy mają własne hotele. W Ekwadorze i większości krajów Ameryki Łacińskiej to rzadkość.
Przebijają się nawet do polityki - w 2000 r. Mario Conejo Maldonado został pierwszym w historii Ekwadoru Indianinem, który objął stanowisko "alcalde", czyli burmistrza miasta. Potem wybrano go jeszcze dwa razy. Na targu można kupić paski, swetry, szaliki, czapki i bez liku koralików. Patrzymy na szwy - produkcja może nie masowa, ale na pewno maszynowa. Tylko kilka Indianek dzierga czapki przy stoiskach. I tylko jeden pan postawił na oryginalność - maluje egzotyczne zwierzęta na ptasich piórach.