Forrest Gump z Bochni

Biegnie boso poprzez świat, chce przebić Cejrowskiego. Może wiele dać, choć sam niewiele ma. Wykorzystuje swoją szansę na sukces najlepiej, jak może. Oto Paweł Mej - człowiek, który zmienił najpierw siebie, a potem zabrał się za świat.

Obraz
Źródło zdjęć: © Jakub Rybicki

- Widziałem już światełko w tunelu, ale głos powiedział mi „Gdzie idziesz? Twoja misja się jeszcze nie zaczęła” – mówi Paweł Mej, szerzej znany jako „bosy biegacz”. Trudno nadążyć za tym co mówi, trudno zrozumieć, jakim cudem tacy ludzie są jeszcze na świecie.

Zostawiony przez matkę w sierocińcu, podobnie jak jedenaścioro jego braci i sióstr. Adoptowany i wychowany przez małżeństwo z Baczkowa pod Bochnią. Dwa razy występował w finale „Szansy na sukces”, chociaż śpiewać nie umie. Boso zdobył koronę maratonów polskich. Zablokował na półtorej godziny ruch uliczny w Warszawie, biegnąc do tyłu. Jednego dnia startuje w maratonie na Helu, drugiego w Krakowie. A poza tym: masuje ludzi za darmo, zbiera pieniądze na różne cele społeczne, remontuje szkoły, składa największe życzenia na świecie, skleja najdłuższe łańcuchy…

- Gdzie ja mam tę księgę rekordów? Wie pan, ciężko to wszystko spamiętać…

Nie wiadomo, czemu matka go zostawiła. Nie pytał. Po występie w „Szansie na sukces” pewna pani zadzwoniła i powiedziała mu, gdzie może szukać mamy i rodzeństwa. Odnalazł ich po ponad 30 latach. Gdy umarli jego adopcyjni rodzice, czuł się sam na świecie. Ale tylko przez chwilę. Teraz ma dziewczynę, rodzinę, a nawet fanów. Podziw okolicznych mieszkańców, nienawiść warszawskich kierowców, sławę.

Siedzimy w pokoju niedużego domku we wsi Baczków.

- Herbaty? Proszę bardzo. Jedną torebkę zaparzamy dwa razy, będzie oszczędniej.

- Z czego pan żyje? - pytam.

- Mam trochę ponad 1000 zł renty. Z zawodu ślusarz jestem. Domek po rodzicach mi został.

- A okna plastikowe za co pan wstawił?

- U Michała Wiśniewskiego w programie byłem. Swoją historię opowiedziałem. Dostałem dziesięć tysięcy, dziewięć po potrąceniu podatku.

Okna trzeba było wstawić, bo wiatr hulał, a zimy w Małopolsce potrafią być ciężkie. Są też nowiutkie rury – przedmiot szczególnej dumy bosego biegacza. W grudniu 2009 Paweł startował w biegu na piętnaście kilometrów. Kilkanaście stopni mrozu, na ulicach śnieg, a on jak zwykle boso. Dwa dni po biegu zorientował się, że coś jest nie tak. Okazało się, że ma odmrożenia drugiego i trzeciego stopnia, w szpitalu w Bochni spędził kilka tygodni. W tym czasie w domu popękały rury, a on nie miał ich za co naprawić. Wtedy poszedł do telewizji, gdzie urzekł czerwonowłosego piosenkarza nie tyle swoją historią, ile pozytywnym nastawieniem do świata.

A jak Paweł zmienił swoje życie?

- W 2007 były zawody biegowe w Bochni, no to wsiadłem na rower, przyjechałem na start i pobiegłem.

- Ale dlaczego boso?

- Pomyślałem sobie: „Aaa, to ściągnę buty. I pobiegłem.”

W ten sposób przebiegł już prawie 5000 km. Porównanie z prostodusznym Forrestem Gumpem nasuwa się samo i choć bardzo chcielibyśmy przezwać naszego biegacza inaczej, jest to po prostu niemożliwe. Tylko, że Forrest był zmyślony.

- Nie przeszkadza mi, że mnie tak nazywają. Jak biegłem w Berlinie, to nawet w Austrii gazety pisały, że startuje Forrest Gump z Polski. Mam nawet w Niemczech swój odpowiednik – kolegę, który biega przebrany za klauna i programowo zajmuje zawsze ostatnie miejsce. Ja nie biegam dla zajęcia jakiegokolwiek miejsca, robię to w podziękowaniu dla Boga za moich adopcyjnych rodziców. We Frankfurcie nad Menem biegliśmy sztafetą. Na 999 drużyn zajęliśmy policyjne miejsce. 997.

- A nie jest to trochę przykre, być na szarym końcu? - pytam się głupio, a Paweł zaraz pokazuje mi zdjęcie, na którym trzyma wielką flagę Polski. Biegł z nią przez cały maraton. Zdążył też po drodze wpaść do kościoła na krótką modlitwę.

Paweł Mej swoją misję znalazł w pomaganiu innym. Dlatego w czasie maratonów często staje i masuje nogi biegaczom, którzy doświadczają skurczy. Dlatego za darmo wyremontował przedszkole w Baczkowie. Dlatego godzinami stał przy kasach w krakowskim Tesco, gdzie kwestował na rzecz dwóch szkół z okolicy. Dlatego codziennie przychodzi do wiejskiej świetlicy, gra z dzieciakami w ping ponga i szachy. Poza tym przebiegł maraton pchając wózek z niepełnosprawnym kolegą, biegał dla chorej dziewczynki z Łodzi. Dwa lata temu ułożył największe na świecie życzenia z monet. W sumie zebrał ich na sumę 1000 zł. 10 proc. z tej sumy ofiarował domowi dziecka w Bochni. 100 zł to niby niewiele, ale co znaczy tyle pieniędzy dla człowieka utrzymującego się z renty? - Ten co ma mniej, daje więcej – mówi biegacz.

Tekst: Jakub Rybicki/ if/at
Więcej na: www.polskajestfajna.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Radosne wieści z Warszawy. "Spójrzcie, jakie przeurocze maleństwa przyszły na świat"
Radosne wieści z Warszawy. "Spójrzcie, jakie przeurocze maleństwa przyszły na świat"
Australijskie turystki przez pomyłkę trafiły do włoskiego klasztoru
Australijskie turystki przez pomyłkę trafiły do włoskiego klasztoru
Tragiczna sytuacja w Indonezji. 15 osób nie żyje, 10 jest zaginionych
Tragiczna sytuacja w Indonezji. 15 osób nie żyje, 10 jest zaginionych
Minęły już 24 lata. Tak dziś wygląda Kompleks Pamięci 9/11
Minęły już 24 lata. Tak dziś wygląda Kompleks Pamięci 9/11
Jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc w Polsce. "Jak europejskie piramidy"
Jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc w Polsce. "Jak europejskie piramidy"
Czym się różni morze od oceanu? "Tym samym, czym wanna od brodzika"
Czym się różni morze od oceanu? "Tym samym, czym wanna od brodzika"
Emirates wprowadza rewolucję. Dzieci nie polecą w pierwszej klasie
Emirates wprowadza rewolucję. Dzieci nie polecą w pierwszej klasie
Wyłowili to z Wisły. "Sensacyjne odkrycie"
Wyłowili to z Wisły. "Sensacyjne odkrycie"
Najlepszy park rozrywki na świecie. Znajduje się u naszych sąsiadów
Najlepszy park rozrywki na świecie. Znajduje się u naszych sąsiadów
Najpiękniejsza wioska świata. 50 autokarów dziennie
Najpiękniejsza wioska świata. 50 autokarów dziennie
Symbol jesieni. Na świecie istnieje kilkaset odmian
Symbol jesieni. Na świecie istnieje kilkaset odmian
Pędził z zawrotną prędkością. Grozi mu więzienie i wysoka grzywna
Pędził z zawrotną prędkością. Grozi mu więzienie i wysoka grzywna