Gdańsk. Niezwykła historia Parku Steffensa
Przez lata był zapomniany i zaniedbywany. Wielu nawet nie pamiętało, że ma jakąś nazwę. W tym roku o parku przy Alei Zwycięstwa w Gdańsku zrobiło się naprawdę głośno. Nielegalna wycinka dziesięciu stuletnich dębów na terenie, który wówczas był w trakcie starań o wpis do rejestru zabytków, wywołała oburzenie nie tylko w Trójmieście. A to nie koniec parkowych afer w tym roku.
2021
W połowie marca Park Steffensa był bohaterem dziesiątek audycji i artykułów. W założonym w XIX wieku parku, który był wówczas w trakcie procedury wpisania go na listę zabytków (na której dziś już jest), na zlecenie dewelopera planującego budowę prywatnego akademika, rozpoczęła się wycinka starych dębów. Na wniosek Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków interweniowała policja. Drwale stwierdzili, że zgodę na wycinkę uzyskali od władz miasta. Dopiero druga interwencja policji spowodowała przerwanie prac. Dziesięć drzew zostało już jednak wyciętych, a historyczny szpaler starodrzewu - zniszczony. Sprawę wyjaśnia prokuratura.
Kilka dni później policja ponownie musiała zająć się parkiem. Tym razem nie za sprawą drwali, tylko kierowcy, który uznał, że historyczny zieleniec to idealne miejsce na przejażdżkę autem. Jego rajd alejkami został jednak nagrany przez jednego z przechodniów, a wideo przekazano policji.
Tak głośno o tym niegdyś pięknym, ale od lat zaniedbanym zakątku Gdańska, nie było od lat. W 2018 roku w mediach pojawiło się kilka wzmianek dotyczących planowanej rewitalizacji parku. Poza tym - cisza. A historia tego miejsca jest naprawdę niezwykła.
1896
Franciszek i Róża Steffensowie pochodzili ze słynnej gdańskiej rodziny. Choć przenieśli się do Berlina, nigdy nie zerwali związków z rodzinnym miastem. Przeciwnie, chcieli je rozwijać. W 1864 roku ofiarowali 50 tys. marek na utworzenie parku, który będzie prawdziwą ozdobą miasta. Efekt dwuletniej pracy Georga Wilhelma Schnibbego, prezesa Towarzystwa Budowy Ogrodów, tak bardzo przypadł im do gustu, że dołożyli kolejne 10 tys. na jego utrzymancie. Park został oddany do użytku w 1896 roku.
Na ponad 4 ha pojawiły się rodzime i egzotyczne rośliny, alejki, mała architektura i poidła dla ptaków. Miejsce było tak piękne i tak ważne dla fundatorów, że Franciszek zażyczył sobie, by właśnie w nim go pochowano. Wdowa spełniła wolę męża, a miastu przekazała kolejne środki na pielęgnację zieleńca.
Państwo Umarłych
Park Steffensa ciągnie się wzdłuż Alei Zwycięstwa. Obok niego stoi czołg, który dla wielu jest symbolem parku. W drugiej połowie XIX wieku czołgu nie było. W jego miejscu działała niezwykle popularna kawiarnia Cztery Pory Roku. Tuż obok znajdowało się jedno z wejść do parku. Mieszkańcy spacerowali alejkami, odpoczywali na ławkach, dzieci biegały między drzewami, wszyscy raczyli się kawą i ciastkami w Czterech Porach Roku. To miejsce tętniło życiem. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie otoczenie parku.
Ogród rozkwitł bowiem w samym sercu wrzeszczańskiego Państwa Umarłych, na terenie licznych małych nekropolii, których w tej części miasta było wyjątkowo dużo. Na najstarszy gdański park zaadaptowano teren byłych cmentarzy: cmentarza Lazaretu, Cmentarza Ubogich i częściowo cmentarza Szpitala Wszystkich Bożych Aniołów. Co niezwykłe wiele starych mogił wciąż stało na swoich miejscach. XIX-wieczna poetka Deotyma, której imię nosi jedna z ulic Wrzeszcza, tak opisywała to miejsce:
"…pasmo przedmiotów najdziwniej splecionych: wzdłuż drogi ciągnie się pięć czy sześć cmentarzy, utrzymanych z najczulszą troskliwością, a między cmentarzami stoją prześliczne kawiarnie; ich ganki są obstawiane kwiatami; przed progiem szeregi ławek i stołów osiadłych gośćmi szykują się pomiędzy dwoma rzędami sztachet, przez które można widzieć czarne krzyże i białe urny nagrobków. Pierwsze spojrzenie na ten holbeinowski obraz jest przykre, ale po chwili widz samego siebie pyta, czemu koniecznie rozdzielać życie od śmierci, radość od smutku, kiedy są zawsze w przeznaczeniach tak bezlitosnym wyrokiem połączone?"