Wyprawa rowerowa po zamarzniętym Bajkale
Prawie tydzień, który spędziliśmy w pociągach, to wystarczająco wiele czasu, żeby zastanowić się głęboko nad zdjęciami, które miały powstać podczas wyprawy. A także jak zabezpieczyć sprzęt, by nie odmówił posłuszeństwa po pierwszych kilku dniach. Aparat, troskliwie schowany w trzy opakowania, jechał na najbardziej zaszczytnym miejscu - kierownicy (która zresztą nie udźwignęła tej presji i po kilku dniach się złamała). Obiektywy - w przedniej sakwie, owinięte w co tylko się da, ponieważ przynajmniej kilka razy dziennie zaliczałem widowiskowy upadek na lodzie. Zapasowe baterie poupychane po kieszeniach polara - wystarczyła jedna noc przy - 35 stopniach, żeby te nieogrzewane ciepłem ciała się rozładowały.