Historia zwycięskiego zdjęcia Jakuba Rybickiego z TPOTY 2014

Historia zwycięskiego zdjęcia Jakuba Rybickiego z TPOTY 2014
Źródło zdjęć: © Jakub Rybicki

Konkurs Travel Photographer of the Year, organizowany co roku przez BBC Wildlife Magazine i londyńskie Muzeum Historii Naturalnej, to najbardziej prestiżowa impreza tego typu. W tym roku jednym ze zwycięzców w swojej kategorii został podróżnik i fotograf Jakub Rybicki. Może się pochwalić najlepszym zdjęciem w portfolio w kategorii "Świat przyrody - ziemia, powietrze, ogień, woda". Zdjęcie zostało zrobione podczas wyprawy rowerowej po zamarzniętym najgłębszym jeziorze świata - Bajkale. Wirtualnej Polsce opowiada historię tego niezwykłego ujęcia!

Konkurs Travel Photographer of the Year to najbardziej prestiżowa impreza tego typu. W tym roku jednym ze zwycięzców w swojej kategorii został podróżnik i fotograf Jakub Rybicki. Może się pochwalić najlepszym zdjęciem (fot. powyżej) w portfolio w kategorii "Świat przyrody - ziemia, powietrze, ogień, woda". Zdjęcie zostało zrobione podczas wyprawy rowerowej po zamarzniętym najgłębszym jeziorze świata - Bajkale. Wirtualnej Polsce opowiada historię tego niezwykłego ujęcia!

Każdy ma jakieś wyjątkowe miejsce na świecie, czy to polanę w pobliskim lesie, czy szlak w Tatrach. A ja mam Bajkał, który nieodmiennie uważam za najwspanialsze miejsce na ziemi, mimo że widziałem sporo całkiem niebrzydkich. Najpiękniejsze pory roku na Syberii to rozświetlająca tajgę odcieniami złota jesień i zima, z którą chyba najbardziej kojarzymy tę krainę. Wtedy jest zimno i biało, a nie tak jak u nas - byle jak. Ubzdurałem sobie, że chcę zobaczyć i poczuć to na własnej skórze, a najlepszym na to sposobem będzie przejażdżka rowerowa.

Tekst: Jakub Rybicki/ if/udm

Zobacz także - Cuda najgłębszego jeziora świata:

1 / 7

Wyprawa rowerowa po zamarzniętym Bajkale

Obraz
© Jakub Rybicki

Prawie tydzień, który spędziliśmy w pociągach, to wystarczająco wiele czasu, żeby zastanowić się głęboko nad zdjęciami, które miały powstać podczas wyprawy. A także jak zabezpieczyć sprzęt, by nie odmówił posłuszeństwa po pierwszych kilku dniach. Aparat, troskliwie schowany w trzy opakowania, jechał na najbardziej zaszczytnym miejscu - kierownicy (która zresztą nie udźwignęła tej presji i po kilku dniach się złamała). Obiektywy - w przedniej sakwie, owinięte w co tylko się da, ponieważ przynajmniej kilka razy dziennie zaliczałem widowiskowy upadek na lodzie. Zapasowe baterie poupychane po kieszeniach polara - wystarczyła jedna noc przy - 35 stopniach, żeby te nieogrzewane ciepłem ciała się rozładowały.

2 / 7

Wyprawa rowerowa po zamarzniętym Bajkale

Obraz
© Jakub Rybicki

Robienie zdjęć okazało się dość złożonym procesem. Trzeba się zatrzymać, zdjąć rękawiczki, wypakować aparat, często zmienić obiektyw czy rozstawić statyw. W międzyczasie sztywnieją dłonie, a palce rąk i nóg boleśnie domagają się ruchu. Pstryk! I trzeba załadować wszystko z powrotem, trzęsąc się z zimna. Mój towarzysz jest już daleko z przodu, szczęśliwy, że nie kazałem mu się zatrzymywać i, nie daj Boże, pozować.

3 / 7

Wyprawa rowerowa po zamarzniętym Bajkale

Obraz
© Jakub Rybicki

W pociągu transsyberyjskim planowałem pieczołowicie nocne zdjęcia drogi mlecznej, księżyca odbijającego się w tafli jeziora czy widowiskowych wschodów i zachodów słońca. Nic z tego. W momencie, gdy wchodziliśmy do śpiworów, żadna siła nie była w stanie wyciągnąć nas na mróz dłużej, niż to było konieczne. Uwielbiane przez fotografów wschody słońca? Były znakiem, że temperatura szybko zacznie rosnąć i można pomału wysuwać nos ze śpiwora - w końcu nad ranem jest najzimniej. Na domiar złego towarzyszyły nam wichury, nieraz dwukrotnie silniejsze od orkanu Aleksandra, który kilka dni temu przewiał przez Polskę.

4 / 7

Wyprawa rowerowa po zamarzniętym Bajkale

Obraz
© Jakub Rybicki

W ten oto sposób na półmetku wyprawy miałem już wystarczająco dużo mocnych przeżyć, a niewiele zdjęć. Wtedy trafiliśmy na Olchon - największą wyspę na Bajkale. To punkt obowiązkowy każdej wycieczki po Syberii i - jak na tutejsze warunki - prawdziwa turystyczna mekka. Dodajmy, że zupełnie zasłużenie. Na 75 kilometrach długości i 15 szerokości mamy tajgę i step, potężne urwiska i spektakularne widoki, a przede wszystkim aurę mistycyzmu otaczającą Skałę Szamankę, święte miejsce szamanizmu.

5 / 7

Wyprawa rowerowa po zamarzniętym Bajkale

Obraz
© Jakub Rybicki

Najbardziej oczarowały mnie jednak skaliste brzegi, obryzgane zamarzniętą wodą. Lodem? Nie wiem jak to nazwać, nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Bajkał zamarza w grudniu/styczniu, podczas silnych sztormów połączonych z kilkudziesięciostopniowymi mrozami. Kilkumetrowe fale rozbijające się o skały zamarzają dosłownie w locie, tworząc fantastyczne formy widoczne na zdjęciach. W ten sposób powstają też lodowe jaskinie, których pełno na brzegach wyspy. Te łatwiej dostępne są tłumnie odwiedzane przez turystów, którzy zabierają sople na pamiątkę, lub strącają je głowami, odbierając grotom ich piękno.

6 / 7

Wyprawa rowerowa po zamarzniętym Bajkale

Obraz
© Jakub Rybicki

Dopiero po opuszczeniu Olchonu znalazłem jaskinię, której szukałem. Znajduje się pod wyspą Ogoj, na której międzynarodówka buddystów ufundowała stupę, promieniująca dobrą energią na cały świat. Być może to właśnie ona natchnęła mnie do właściwego ustawienia roweru, sprawiła, że zechciało mi się wygrzebywać z dna sakwy lampę błyskową (jedna z dwóch okazji, gdy użyłem jej na wycieczce) i zatrzymała rękawicę, która w międzyczasie została porwana przez wiatr?

7 / 7

Wyprawa rowerowa po zamarzniętym Bajkale

Obraz
© Jakub Rybicki

Dodajmy, że nie było możliwości oglądania zdjęć na bieżąco - szkoda baterii, poza tym pamiętajmy o marznących palcach! Sprzętu nie można też wyjmować od razu po przejściu do ciepłego pomieszczenia - zmiany temperatur mogą być dla niego zabójcze. Do fotograficznych perypetii mogę doliczyć jeszcze zgubiony kabel do ładowania kamery GoPro (co skutecznie wyeliminowało ją z użytku w ostatnim tygodniu jazdy) i ostatni dzień, kiedy pozwoliłem sobie na użytkowanie aparatu "na całość", co poskutkowało zamarznięciem obiektywu. Ostatecznie nie jestem do końca zadowolony ze zdjęć, co jest świetnym powodem, by jak najszybciej wrócić do krainy na morzu.

Dla ciekawskich: Zdjęcie wykonane aparatem Nikon D7000 z obiektywem Nikkor 18-200mm, użyta lampa błyskowa SB-600.

Tekst: Jakub Rybicki/ if/udm

zdjęciaaktywniebajkał

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)