Kolejny groźny wulkan w Europie się budzi. Ostatnio sparaliżował ruch lotniczy
Niepokojące doniesienia z Islandii. Wulkan Grímsvötn, piąty co do wysokości w Europie, znów daje o sobie znać. Znajdująca się na nim pokrywa lodowa zaczęła w szybkim tempie opadać, co może zwiastować nadchodzącą erupcję. Ta z kolei grozi katastrofalnymi powodziami.
Ostatnie wydarzenia na Wyspach Kanaryjskich pokazały, że europejskich wulkanów nie można lekceważyć. Tym razem głośno jest o czynnym wulkanie Grímsvötn, który znajduje się na Islandii.
Niepokój na Islandii - groźny wulkan znów się budzi
Pokrywa lodowa znajdująca się na jego powierzchni opada i robi to w coraz szybszym tempie. Na przestrzeni ostatniego tygodnia zapadła się o 4 m, z czego ponad połowa lodu opadła w ciągu ostatnich 48 godzin.
Doniesienia o możliwej erupcji są niepokojące nie tylko dlatego, że może ona wpłynąć mocno na ruch lotniczy. Druga kwestia to "jökulhlaup" - zjawisko wiążace się z erupcjami wielu islandzkich wulkanów, które znajdują się pod lodowcem. Erupcja powoduje jego topnienie, co wraz z unoszeniem czapy lodowej może wywołać katastrofalne powodzie.
Ostatnia erupcja sparaliżowała ruch lotniczy
Ostatnia erupcja Grímsvötn miała miejsce w maju 2011 roku, a pierwsze znaki, mówiące, że wulkan szykuje się do wybuchu, miały miejsce już w październiku 2010 roku. Pokrywa lodowca została przerwana 21 maja i wówczas zaczął się wydobywać popiół i pył. Chmura pyłu osiągnęła wysokość 20 km i sparaliżowała ruch lotniczy nie tylko nad Islandią, ale także Grenlandią, Szkocją i Norwegią. Odwołano prawie tysiąc lotów.
Dużo gorzej było w 2010 roku, po wybuchu wulkanu Eyjafjallajökull, także na Islandii. Chmura pyłów sparaliżowała wówczas przestrzeń lotniczą praktycznie w całej Europie, także w Polsce. Odwoływano nawet 20 tys. lotów dziennie. Szacuje się, że linie lotnicze przez paraliż straciły nawet 170 mln euro dziennie.
Źródło: Volcano Discovery