Kosowo - piękny kraj z burzliwą historią
Monaster zawsze był otwarty dla wszystkich, bo też sam jest dziełem ludzi modlących się wieloma językami, przybyłych w XIV w. z różnych stron. Zabudowania i mury klasztorne wzniósł serbski mistrz Djordje, cerkiew Wniebowstąpienia zbudował Fra Vita, franciszkanin z Kotoru, który przyniósł znad Adriatyku przepiękne rzeźbienia okien i portali. Wewnątrz świątyni, na ścianach, sklepieniu, łukach i filarach greccy mistrzowie wymalowali kilka tysięcy postaci. Na samej górze triumfujący, ale dobrotliwy Chrystus, w aureoli niegdyś pokrytej złotem. Niżej starotestamentowi prorocy i ewangeliści, dziko splątane drzewo Jessego, Noe w winnicy, wygnanie z raju. I całe zastępy świętych, na samym dole, zwykłych w swej cudowności, tak bliskich, że można przejrzeć się w ich siedemsetletnich twarzach. Z boku skromny sarkofag św. Stefana Decanskiego, fundatora monasteru. Ponoć o łaski i zdrowie prosili go i prawosławni, i katolicy, i muzułmanie. Dziś brzmiało to niemal jak cud. Mnich był jednak dobrej myśli. - Od
jakichś trzech lat znowu możemy opuszczać monaster bez ochrony wojskowych - cieszył się. Posterunku przed wejściem póki co nie zlikwidowano. Tak na wszelki wypadek.