Kosowo - piękny kraj z burzliwą historią
Ostatni raz zrobiło się groźnie w 2004 r. Ktoś wrzucił za mur kilka granatów. Potem jeszcze jeden, w 2007 r. Od tej pory spokój - pokiwał głową brodaty mnich. Dziesięć lat temu w Kosowie wybuchły zamieszki, Albańczycy zaatakowali serbskie domy i miasteczka. Zginęło kilkanaście osób, parę tysięcy musiało uciekać, tłum zniszczył i splądrował kilkadziesiąt cerkwi. Monasteru Visoki Decani strzegli włoscy żołnierze sił pokojowych KFOR, to skarb wpisany na listę UNESCO. Gdyby nie oni, mogłoby być różnie. Ale w głosie mnicha nie słychać złości, choć przecież miałby prawo być wściekły na napastników. Bracia z Visoki Decani nie chcą jątrzyć, wyrównywać rachunków krzywd, dość już niewiadomych w tym równaniu. Nie popierali reżimu Milosevicia, nie popierają albańskich radykałów. Podczas wojny przyjęli kilkuset uchodźców z okolic Decana - Albańczyków, Serbów, Romów.