130-hektarowy teren już teraz jest szczelnie otulony podwójnym kolczastym płotem. Do tego kamery bacznie rejestrujące całą okolicę i wieżyczki dla strażników uzbrojonych w broń maszynową. Ktoś, kto wtargnąłby na teren, z góry skazany jest na porażkę. Nawet od strony morza nie jest to możliwe, bo przylegający akwen jest zamknięty dla postronnych, a kto tam wpłynie, będzie natychmiast przechwycony przez marynarkę wojenną.
Ale Kancelaria Prezydenta te zabezpieczenia uznała za niewystarczające. I we wtorek ogłosiła przetarg na pierwszy etap budowy nowego systemu. Cały teren ma zostać opleciony ukrytą pod ziemią siecią kabli. Będą do nich podłączone czujniki ruchu. Jak czytamy w dokumentacji przetargowej, mają to być czujniki typu PIR, czyli działające w technologii pasywnej podczerwieni. Wykrywają ciepło emitowane przez ciało człowieka. System można zaprogramować tak, że alarm nie będzie się włączał, gdy w zasięgu czujki znajdzie się lis czy zając.
Pierwszy etap budowy to stworzenie kanalizacji teletechnicznej, w której zostanie schowane okablowanie, oraz budowa słupów, na których zostaną umieszczone czujniki. Ile będzie kosztowała całość? Kancelaria Prezydenta odmówiła odpowiedzi, zasłaniając się tym, że to dopiero początek inwestycji - ogłoszono pierwszy z serii przetargów, na który nie wpłynęła jeszcze żadna oferta. Szacunki mówią o kilkuset tysiącach złotych. Jeden czujnik PIR (bez montażu) kosztuje 150-200 zł.
Ośrodek wypoczynkowy na Helu był oczkiem w głowie Aleksandra Kwaśniewskiego. To za jego prezydentury mocno podupadły obiekt (w PRL-u należał do Urzędu Rady Ministrów) zmienił się w prawdziwą perełkę. Stare budynki zostały gruntownie odremontowane, powstały nowe. Najbardziej okazały jest budynek przeznaczony do wyłącznego użytku głowy państwa. Ma kilka sypialni, łazienek (jedna z jacuzzi) oraz wytworną jadalnię i salon. Kolejny luksus to stojący obok kryty basen z gabinetem odnowy biologicznej. Jest też kort tenisowy i boisko do siatkówki. Nad ośrodkiem góruje wieża widokowa.
Lech Kaczyński przejął po Kwaśniewskim zamiłowanie do nadmorskiego ośrodka. Nie tylko spędza tu wakacje, ale też zaprasza odwiedzających Polskę zagranicznych gości. W ostatnich miesiącach w Mewie gościli prezydent USA George Bush oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel. Ale jeszcze w czasie kampanii prezydenckiej w 2005 r. Kaczyński krytycznie odnosił się do wypoczynkowej polityki Aleksandra Kwaśniewskiego. _ Należy zrezygnować z dużej liczby należących do Kancelarii Prezydenta obiektów. W razie wygranej niektóre obiekty przekażę na cele społeczne _ - mówił Kaczyński.
Obietnica nie została spełniona. Kancelaria Prezydenta ciągle włada czterema ośrodkami. Oprócz Mewy są to pałace w Wiśle i Ciechocinku oraz ośrodek w Lucieniu na Pojezierzu Gostynińskim. Pozbycie się ośrodków zapowiadał też kontrkandydat Kaczyńskiego, Donald Tusk. _ Całą tę sieć letnich i zimowych rezydencji głowy państwa trzeba po prostu zlikwidować. Taniej wynająć nawet najlepszy ośrodek wypoczynkowy na dwa tygodnie, niż przez cały rok utrzymywać specjalną prezydencką bazę wypoczynkową _ - mówił podczas jednej z debat.
To samo Tusk zapowiedział, gdy został premierem. _ Dziwię się, że nie zrobili tego poprzednicy. Ośrodki będą przekazywane samorządom lub prywatyzowane. Zlikwidujemy te urzędnicze przywileje _ - mówił po objęciu teki premiera. Tym razem na myśli miał ośrodki rządowe, a nie prezydenckie. Co stało się od tego czasu? Kancelaria premiera razem z Ministerstwem Skarbu inwentaryzują ośrodki, badany jest też ich statut prawny. Rząd pozbył się na razie tylko jednego z 90 ośrodków. Chodzi o hotel Gryf w Kołobrzegu, który przejął miejscowy starosta.
Igor Ryciak (NaszeMiasto.pl)