Narwa, Estonia
W Estonii mieszka ok. 320 tys. Rosjan stanowiąc ponad 1/4 populacji tego nadbałtyckiego kraju. Z tego też względu politycy i socjologowie typują Estonię jako kolejny kraj na celowniku prezydenta Rosji, Władimira Putina. Najwięcej Rosjan mieszka w okolicach jeziora Pejpus, a miejscem symbolicznym dla obu krajów jest Narwa, którą od rosyjskiego Iwanogrodu dzieli jedynie rzeka. W średniowieczu w Narwie zamek postawili Duńczycy, a w Iwanogrodzie - Iwan Groźny. W czasach sowieckich było to właściwie jedno miasto. Po II wojnie światowej Narwa została odbudowana niemal od zera i zasiedlona rosyjskimi robotnikami, podobnie jak było to na Krymie czy w okolicach Donbasu. Obecnie miasto zamieszkuje więcej Rosjan niż Estończyków, a umowna granica w czasach ZSRR obecnie stała się niemal przepaścią, szczególnie że Estonia weszła do Unii Europejskiej i NATO. Podział z dnia na dzień staje się coraz wyraźniejszy - szczególnie że po ogłoszeniu niepodległości Estonii w 1991 roku pełnoprawnymi obywatelami mogli stać się
tylko ci Estończycy, którzy mieszkali na terenie kraju przed II wojną światową oraz ich potomkowie. Pozostali mieszkańcy musieli zdawać egzamin z estońskiego i znajomości konstytucji. Rosjanie, którzy nie podeszli do tego egzaminu, dostali tzw. "szare paszporty", które uprawniają ich do bezwizowego przekraczania granicy z Rosją i podróżowania po krajach UE, ale de facto nie są pełnoprawnymi obywatelami Estonii. Paradoks, który nie wróży nic dobrego. Bo za rzeką już jest Rosja, co do której rodowici Estończycy nie mają żadnego zaufania.