Miasta opanowali turyści. Mieszkańcy mają tam niewiele do powiedzenia
Duże zainteresowanie turystów danym miejscem to zazwyczaj powód do dumy dla lokalnej społeczności. Ale wszystko ma swoje granice. Gdy przekroczona zostanie masa krytyczna, turystyka przestaje się kojarzyć miejscowym pozytywnie.
Jeśli na ulicy łatwiej napotkać turystę niż miejscowego, ceny nieruchomości galopują, a dodatkowo w sklepach czy lokalach zaczyna panować drożyzna, wielu mieszkańców zaczyna się buntować, a przyjezdni przestają być traktowani jak dobrodziejstwo.
Wśród miejsc, gdzie władze i lokalna społeczność cały czas wprowadzają rozwiązania mające przynieść ulgę lokalsom, a utrudnić życie ciekawym świata, znajdują się m.in.: Amsterdam, Barcelona, Dubrownik czy urokliwa grecka wyspa Santorini. Ta desperacja może czasami zaskakiwać niezorientowanych w temacie. Gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że niektóre miejsca są po prostu oblężone przez turystów, to poziom zrozumienia wzrasta.
Opublikowane niedawno sprawozdanie wskazało miejsca, w których ruch turystyczny jest najbardziej odczuwalny. W sporządzonym przez ESTA raporcie wzięto pod uwagę współczynnik wynikający z porównania liczby mieszkańców oraz liczby odwiedzających dane miejsce turystów. Na liście znaleźć można najpopularniejsze turystyczne kierunki na świecie. Ale ścisła czołówka wygląda nieco inaczej, niż to sobie niektórzy wyobrażają.
Zobacz też: Na wakacjach nie siedź w hotelu
Turyści, turyści wszędzie!
Jak wynika z zestawienia, najbardziej obleganym przez turystów miastem na świecie jest Miami. Położona na Florydzie metropolia, choć jest ważnym ośrodkiem biznesowym, w wyobraźni zbiorowej funkcjonuje jako miasto-raj, gdzie na każdym kroku znaleźć można palmy i piękne piaszczyste plaże. Jak wynika ze sprawozdania ESTA, na każdą setkę mieszkańców, przypada tam aż 1641 turystów! Do półmilionowego miasta rocznie przybywa aż 8,1 miliona zagranicznych gości.
Na drugim miejscu uplasowało się miasto hazardu. Do Las Vegas rocznie przyjeżdża z zagranicy aż 6,6 milionów osób pragnących zmierzyć się z legendą miasta neonów. W efekcie na jednego tubylca przypada aż 993 turystów.
Na ostatnim miejscu podium znajduje się Dubaj. Położone na Bliskim Wschodzie miasto, które od kilku dekad przeżywa rozkwit dzięki petrodolarowym inwestycjom, przyciąga aż 16,7 miliona zagranicznych turystów w roku (to daje współczynnik 588 turystów na 100 mieszkańców).
Na kolejnych miejscach znalazły się miasta europejskie. Choć dla niektórych może to być zaskoczeniem, to czwartą pozycję na świecie zajął szkocki Edynburg, gdzie na 100 mieszkańców przypada 445 zagranicznych turystów. Na piątej pozycji znalazł się Dublin. Do stolicy Irlandii rocznie przyjeżdża ponad 5 milionów osób z innych krajów. Oznacza to, że na setkę mieszkańców mamy tu 427 przybyszów.
Na dalszych miejscach znalazły się Hongkong, San Francisco, Wiedeń, Singapur, Waszyngton, Monachium, Boston, Bangkok, Londyn, Porto, Los Angeles, Abu Zabi, Berlin, Kuala Lumpur i Nowy Jork. Popularne europejskie miasta, które słyną z olbrzymiego zainteresowania turystów, znalazły się na dalszych miejscach. Paryż uplasował się na 21. miejscu (154 przyjezdnych na 100 mieszkańców), Lizbona zajęła 23. miejsce (129:100), a Barcelona została sklasyfikowana na 24. pozycji (121:100).
Lista przedstawiałaby się zupełnie inaczej, gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie liczby bezwzględne. Jeśli uwzględnić jedynie całkowitą liczbę turystów przybywających z zagranicy, to na pierwszą pozycję wysuwa się Hongkong (prawie 30 milionów turystów), a dalej: Bangkok (23,7 milionów turystów), Londyn (20,7 milionów), Singapur (18,6 miliona) i Paryż (16,9 miliona).
Od przybytku głowa nie boli? Niekoniecznie
Nadmierna liczba turystów często stanowi problem dla samych przyjezdnych. Okazuje się bowiem, że przy takim zgiełku trudno jest poczuć magiczny klimat danego miejsca, emanujący z pocztówek i folderów reklamowych. Ale jeszcze większy problem mają mieszkańcy oraz włodarze najpopularniejszych miast. Duża koncentracja turystów w jednym miejscu to nie tylko hałas i zgiełk, ale też często znacznie wyższe ceny dla miejscowych oraz konieczność realizacji dużych inwestycji. Często kończy się wprowadzaniem rozwiązań, które nie są dla turystów korzystne, a czasami... nawet likwidacją atrakcji. Przykłady można długo wymieniać. W Amsterdamie zdemontowany został niedawno słynny napis "I Amsterdam" w pobliżu Rijksmuseum. Na jego tle przez lata chętnie fotografowały się tłumy przybyszów.
W ostatnich tygodniach dużo mówi się też o wprowadzonych w wielu miejscach na świecie zakazach wykonywania fotografii. W ten sposób muzea, galerie i inne przybytki chcą odsiać z grona zwiedzających tych, którzy docierają do kolejnych miejsc, by je zaliczyć, a potem lansować się na Instagramie. Chodzi o to, by bardziej zbliżyć się do tych, dla których zwiedzanie jest przeżyciem.
Dziś już nikogo nie dziwi też fakt wprowadzanej przez urzędników reglamentacji (limitowanie wjazdów do danego miasta). Na taki krok zdecydowano się m.in. w Dubrowniku oraz na bijącej rekordy popularności wyspie Santorini.
Obecnie wpływ na turystykę w wielu miastach na świecie ma sytuacja związana z koronawirusem. Może się okazać, że miasta, które narzekały na tłumy, już nie długo zatęsknią za turystami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl