MiastaMiasto kontrastów urzeka na każdym kroku. Budapeszt jest jak tort

Miasto kontrastów urzeka na każdym kroku. Budapeszt jest jak tort

Miasto kontrastów urzeka na każdym kroku. Budapeszt jest jak tort
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com | Moomusician
Monika Sikorska

Dla mnie Budapeszt jest jak tort. Trochę kwaśny, trochę słodki, czasem niesmaczny, a innym razem zachwycający. Ma miejsca naj, ale ma takie, które sprawiają, że się krzywisz. Koniec końców jest miejscem, które po prostu trzeba odwiedzić. Powiem wam dlaczego.

Z Polski do Budapesztu dolecimy już za ok. 150 zł w dwie strony. I to pierwszy powód, dla którego warto się tam wybrać. Lot trwa tylko godzinę. Blisko i tanio - można więc polecieć na weekend, ale także na dłuższy urlop. Na miejscu każdy znajdzie coś dla siebie. To miasto zarówno dla miłośników architektury, kuchni, hipsterów, rodzin i imprezowiczów.

1 / 11

A może oni wcale nie są smutni?

Obraz
© Monika Sikorska

Zgodnie z legendą Turul miał przyprowadzić Madziarów na tereny obecnych Węgier. Nie jest w prawdzie godłem państwa, ale stanowi ważny narodowy symbol. Właściwie nie wiadomo, czym jest Turul. Ma on zarówno cechy orła i kruka i być może jest świadectwem jednej z wielu węgierskich wewnętrznych sprzeczności.

Czytaliście kiedyś tekst Hymnu Węgierskiego? Można odnieść wrażenie, że to ogromnie smutny i pesymistyczny naród:

"Boże, zbaw Węgrów
I obdarz ich swymi łaskami!
Wspomóż swą pomocą słuszną sprawę
Przeciw której walczą Twoi wrogowie.
Los, który tak długo Węgrami pomiatał,
Przynieś im szczęśliwy;
Ucisz ich smutki, które przygniatają
I odpuść przeszłe i przyszłe grzechy."

Poniekąd to prawda. Nikoletta Fidrich - pół Polka pół Węgierka twierdzi, że można poczuć sporą różnicę w usposobieniu Polaków i Węgrów:

- Zawsze, kiedy jeżdżę do Polski czuję się jakoś lepiej. Uwielbiam Węgrów, ale oni są bardzo skryci i depresyjni. Melancholia to słowo, które najczęściej kojarzy mi się z Węgrami, kiedy o nich myślę. Natomiast kiedy jadę do Polski czuję łatwość w nawiązywaniu kontaktów, ludzie są jakby bardziej otwarci i uśmiechnięci - mówi.

2 / 11

Miesięczny czy 72 godzinny?

Obraz
© Monika Sikorska

Budapeszt może się pochwalić bardzo sprawną komunikacją. Na telefon można pobrać aplikację BKK FUTÁR, odpowiednik polskiego "Jakdojade". Na pewno usprawni podróż, bo obsługuje tramwaje, autobusy, metro i prom!

Nie dajcie się też nabrać na bilety komunikacyjne. Studencki bilet miesięczny jest tańszy niż 3 dniowy bilet turystyczny. Za miesięczny zapłacimy 3 450 forintów węgierskich (ok. 47 zł), za bilet na 72 godziny 5000 forintów węgierskich (ok. 68 zł), a jeden przejazd kosztuje 350 HUF (ok. 4,80 zł).

Wszystkie cztery metra Budapesztu są NAJ. Żółte jest najstarsze, zielone najnowsze, niebieskie zaś najdłuższe, a czerwone najgłębsze. Podwójne NAJ należy się jednak linii żółtej ze względu na zabytkowy klimat i charakter. Drewniane wykończenia, szafki bagażowe na stacji metra i małe, ciasne wagoniki sprawiają wrażenie, jakby czas się na chwilę zatrzymał.

3 / 11

Budki telefoniczne

Obraz
© Monika Sikorska

W Londynie stanowią jeden z elementów urbanistycznego krajobrazu. Są wpisane w pocztówkową kulturę i symbolikę miasta. Wiecie o czym mowa? Chodzi o budki telefoniczne. W Budapeszcie wciąż można natknąć się na nie niemal na każdym rogu. Wielu mieszkańców miasta uważa, że stanowią jedynie relikt przeszłości i powinno się je już dawno zezłomować. Tym bardziej, że niewiele z umieszonych w nich aparatów telefonicznych można nazwać sprawnymi. Bezsprzeczny jest natomiast fakt, że uderzają przechodniów osobliwym zapachem… A to głównie za sprawą bezdomnych.

4 / 11

Śmierdzący problem miasta

Obraz
© Monika Sikorska

W Budapeszcie jest mnóstwo bezdomnych. Władze państwa od lat borykają się z tym problemem, a bezdomność w mieście co roku zajmuje uwagę mediów zarówno węgierskich jak i zagranicznych mediów. Problem sięga bowiem ogromnych rozmiarów. Zimą bezdomni zajmują przestrzenie metra i dworców w centrum jak i na obrzeżach miasta. Mają także swoje obozowiska. Często można napotkać całe grupy razem z namiotami i życiowym dobytkiem upchniętym w wielkie torby.

Krąży plotka, że w latach 70. państwo węgierskie zdecydowało o zaprzestaniu utrzymywania jednego ze szpitali psychiatrycznych, a pacjentów przeniesiono do przytułków, z których pouciekali ze względu na "niesprzyjające" warunki, tłok i oczywiście bezwzględny zakaz spożywania alkoholu. I tak w mieście rozpoczęła się plaga bezdomnych. Po stronie Budy w dzielnicy Lipót Mezö rzeczywiście znajdował się szpital psychiatryczny, wybudowany w * 1868 r. i od 2007 r.* budynek stoi nieużywany… może jest w tym trochę prawdy?

Co ciekawe, bezdomni z Budapesztu wydają swoją gazetę. Nazywa się "Fedèl Nélkül", co w dosłownym tłumaczeniu znaczy "bez dachu". Od 2000 r. gazeta była wydawana w druku czarno-białym, a od 2008 r. w kolorowym. Na łamach gazety organizowane są konkursy literackie, można tam także znaleźć wzmianki o nadchodzących wydarzeniach kulturowych i wystawach ulicznych.

5 / 11

Vivaldi na Wyspie Małgorzaty

Obraz
© Monika Sikorska

Zapomnijmy o bezdomnych i wróćmy do uroków miasta. Tańczące, a właściwie multimedialne fontanny na Wyspie Małgorzaty to coś dla miłośników klasycznej muzyki i nie tylko. Ciekawe wizualizacje wodne oddają barwny koncept muzyki symfonicznej. Ja oglądałam wizualizację do muzyki z wiosny z Czterech Pór Roku Vivaldiego i arii z Opery Carmen. Robią wrażenie.

6 / 11

Wygląda jak w bajce

Obraz
© Monika Sikorska

Lubicie hipstersko-hipisowskie klimaty? Zajrzyjcie do parku Városliget. Kolorowe stoliki i krzesełka, lampki oraz klimatyczna muzyka. Wstęp wolny także dla czworonogów. Panuje tam iście piknikowy klimat, na którym nie może zabraknąć wyskokowych napojów. Blisko z niego do Placu Bohaterów i jeziora przy zamku Vajdahunyad, które zimą zamienia się w niezwykle widowiskowe lodowisko.

7 / 11

Może się zakręcić w głowie

Obraz
© Monika Sikorska

Warto wejść na szczyt bazyliki św. Istvána, by zobaczyć panoramę miasta z perspektywy czegoś, co nie jest kołem widokowym, a alternatywnym i klasycznym punktem, z którego doskonale widać to, co w Budapeszcie najpiękniejsze. Kilka kondygnacji kręconych schodów może przyprawić o zawrót głowy. Uwaga jak patrzycie w dół!

8 / 11

Wygląda jak plan filmowy

Obraz
© Monika Sikorska

To miejsce jest definicją artystycznego nieładu. Można odnieść wrażenie, że w tym lokalu nic do siebie nie pasuje. Tak zwany Szimpla Ruin Bar w Budapeszcie to zdecydowanie jeden z najciekawszych pubów w dzielnicy żydowskiej. Szimpla znajduje się w ruinach kamienicy przy ulicy Kazinczy 14 i przyciąga do siebie turystów z całego świata. Między innymi dlatego częściej zobaczymy tam obcokrajowców niż rodowitych Węgrów.

9 / 11

Zimno, ciepło…gorąco!

Obraz
© Monika Sikorska

Słodka wisienka na budapesztańskim torcie to bezapelacyjnie Kąpieliska Termalne Szechenyi. Po kilku dniach intensywnego zwiedzania relaks w ponad 27-stopniowych wodach termalnych jest namiastką rajskiego odpoczynku. 15 krytych basenów i 3 duże baseny zewnętrzne. Co prawda obiekt nie zachwyca czystością, a zabudowa i łaźnie wyglądają, jakby nie były odświeżane od czasu ich powstania, ale wewnętrzne ukojenie, jakie dają te gorące kąpiele rekompensuje wizualne niedoskonałości tego miejsca. Całodniowy bilet wstępu z kabiną do przebierania kosztuje 5700 forintów węgierskich, czyli ok. 80 zł. Kabina jest dosyć spora, więc spokojnie zmieszczą się w niej dwie osoby. Bilet bez kabiny jest tańszy o 500 forintów, czyli 7 zł.

10 / 11

Unicum, palinka czy tokaj?

Obraz
© Monika Sikorska

Koniecznie musicie spróbować narodowych specjałów! Jednym z nich jest unicum - ziołowy alkohol likierowy, smakiem przypominający niemiecki Jägermeister, ale z nieco mocniejszą nutką goryczy.

Poza tym spróbujcie palinki, czyli owocowej wódki, a właściwie węgierskiego brandy. Jedno z węgierskich powiedzeń mówi, że z czego można zrobić dżem, z tego zrobi się i palinkę. Do produkcji tego alkoholu najczęściej jednak wykorzystuje się śliwki, jabłka, morele i pigwy.

Nie zapomnijcie też o tokaju, deserowym winie z regionu Tokaj, a po całym dniu zwiedzania przysiądźcie w klimatycznym miejscu na Moście Wolności i cieszcie się... no właśnie czym? Wolnością. Ps. Przyda się otwieracz!

11 / 11

Śmietana, mięso i ciasto drożdżowe

Obraz
© Monika Sikorska

Lángos - możecie mówić co chcecie, ale najlepszy w całym Budapeszcie dostaniecie w budzie (tak, w budzie, nie w kilkugwiazdkowej restauracji) na ulicy Samogyi Béla u, przy placu Blaha Lujza tér. Kwaśna śmietana, tarty ser i pikantne mięsko z cebulą. Piecze w usta! A może wolicie klasyczny smak śmietany i żółtego sera bez żadnych dodatków? Niektórzy twierdzą, że z lángosem nie powinno się eksperymentować. Dla mnie był boski, tak boski jak wizyta w tym kraju.

wakacjemiastopodróże

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (85)