Nie tylko feta. Kuchnia grecka, czyli zero mil do raju
Dziś chyba już wszyscy wiemy, że nasza na wskroś polska ryba "po grecku" z kuchnią śródziemnomorską nie ma nic wspólnego, a w Grecji nie słyszał o niej nikt. Ten przysmak ze świątecznego stołu to dobry żart, ale czym jest zatem ta prawdziwa kuchnia Greków? Sałatka grecka, souvlaki, musaka… Zamawiasz te dania? Od razu widać, że jesteś turystą!
Trudno wyobrazić sobie czerpanie całymi garściami z magicznego czasu na greckim kontynencie i wyspach bez rozsmakowania w miejscowej kuchni. Żadne oliwki czy oliwa nie smakują jak te tutaj! Zawsze świeże owoce morza, pyszne warzywa i owoce, na które sezon zaczyna się tak wcześnie, do tego prawdziwy jogurt, miejscowy miód… Poznając Pierię, północny rejon kontynentu, chcieliśmy odkryć to miejsce także z perspektywy stołu.
Jak ucztować w Grecji?
Przede wszystkim nie jedzmy sami, zbierzmy znajomych, przyjaciół, rodzinę, zasiądźmy do stołu wspólnie. Wieczorne posiłki Grecy spożywają bardzo późno, nas zaproszono na kolację nawet po 23 i nie byliśmy ostatnimi gośćmi.
Podczas takiej kolacji wszystkie dania są wspólne, talerze i półmiski wędrują z rąk do rąk, by każdy mógł skosztować tego, na co ma ochotę. To właśnie wtedy zwrócono mi uwagę na kształt kieliszków. Mimo że były przeznaczone do białego wina, były dość niskie i pękate. Powód? Gdy towarzystwo jest głodne i rozbawione, nikt nie ma głowy do tego, by omijać z uwagą szkło na stole!
Talerze wędrują, ręce gestykulują, a wino stoi bezpiecznie na stole. Przystawki i dania główne pojawiają się jednocześnie, nie ma ustalonego scenariusza posiłku, każdy delektuje się smakami w swoim tempie, z kolejnością, którą podpowiada mu nastrój. Ale panuje tu jeden zwyczaj, który nam Polakom jest bardzo bliski: półmiski muszą zostać puste!
Zamawiaj jak Grek
Żelazna pozycja w menu w każdej greckiej knajpie w Polsce, musaka, to danie, które Grecy od czasu do czasu przyrządzą sobie w domu, ale nie znajdą go w dobrej restauracji. Podobnie jest z souvlakami, kolejnym szlagierem turystycznych kart dań. - Tylko turyści zamawiają musakę, nigdy miejscowi - mówi mi miejscowy szef kuchni.
"Nasza" sałatka grecka różni się od tej prawdziwej tym, że w tej drugiej nie ma… sałaty. Prawdziwa feta w plastrach położona jest na paprykach, ogórkach, pomidorach, czasem oliwkach. Za sos służy jedynie oliwa, która tu jest absolutnie przepyszna.
Król bakłażan, królowa fasola
Bakłażan to warzywo, które panuje na każdym stole w Grecji. Grillowany, z pokruszoną fetą, granatem, albo w pomidorach, zatopiony w oliwie. Lekko skarmelizowany, nierozmiękły, intensywny w smaku… Naprawdę szkoda by było go zatapiać w serze i mięsie mielonym, jak to lubimy robić w musace.
Kolejną gwiazdą jest oczywiście jogurt. Aksamitny, bardzo gęsty świetnie komponuje się z miodem, ale też z chrupiącym ogórkiem w tzatzikach. W nowo wydanej książce "Siga Siga" Sabina Francuz z bloga "Głodne kawałki" zdradza, że można polski gęsty jogurt zostawić na noc do odsączenia, by uzyskać coś w miarę podobnego do greckiego specjału. Podkreśla jednak, że oryginał nie ma sobie równych. I ma rację!
Mało jeszcze popularna wśród polskich wczasowiczów północ Grecji ma w zanadrzu kilka gastronomicznych niespodzianek. Jedną z nich jest popularność dań z fasoli. Powodzeniem cieszy się zwłaszcza duża odmiana. Zapiekane z pomidorami duże miękkie ziarna smakują wyśmienicie i są idealne na mroźniejsze niż na południu zimy. Kolejna gwiazda to... burak! Na greckich talerzach pojawia się upieczony, ugotowany, w plastrach, kostkach i kawałach.
Zero mil do raju
Najważniejsze na koniec. Filozofia kuchni greckiej ma dwie podstawy: lokalność i świeżość. Gotujemy i jemy to, na co w tej chwili jest sezon. Truskawki w lipcu? Skąd, przecież najlepsze są w maju! Pomidory w kwietniu? Poczekajmy miesiąc, wtedy będą jeszcze słodsze i bardziej soczyste. Jemy to, co rośnie i żyje wokół nas.
Gdy gościmy się w starej górskiej chatce nad piękną Kastorią, na stół wędrują dolmadakia – ryż z koprem, pietruszką i miętą z domowego ogródka zawinięty w liście winogron z krzewu wijącego się na podwórzu. Na deser dostajemy jogurt polany miodem z pasieki mieszczącej się w tej samej wsi, wiśnie zerwane są z drzewa, które widać przez okno. "Zero mil" to idea, by celebrować, doceniać i wychwalać pod niebiosa żywność lokalną, składniki typowe dla regionu. Bo tu tkwi smak, historia i kultura, którą Grecy chcą się z nami dzielić. Ucztujmy zatem!
Czytaj też: Wyspiarski raj w Europie. Jest w czym wybierać