Paharganj - indyjska oaza hippisów
Do Indii dotarli dopiero w latach 90. W indyjskiej stolicy zatrzymali się w dzielnicy Paharganj, położonej między starą a nowoczesną częścią miasta, tuż przy dworcu kolejowym. Właśnie jego bliskość sprawiła, że Paharganj od początku swego istnienia słynął z targowisk i tanich hotelików, w których zatrzymywali się kupcy, a także podróżni. Dla dzieci kwiatów, błąkających się między afgańskimi wąwozami, doliną Swatu, nepalskim Katmandu i plażami w południowoindyjskim Goa, Paharganj stał się jednym z najważniejszych przystanków w nieustannej wędrówce.
"Przyjeżdżali tu ze świata z tymi swoimi kolorowymi ubraniami, długimi włosami, muzyką, dziwacznymi jak dla nas obyczajami, no i z narkotykami, z którymi nie musieli się kryć" - wspomina Brij Mohan Sethi, właściciel kilku hoteli na Paharganju, który dorobił się majątku na interesach z cudzoziemcami. - "Mieliśmy ich za dziwaków, ale oni byli przyjaźnie usposobieni. Życie u nas prawie nic ich nie kosztowało, za to dawali zarabiać właścicielom hotelików i knajpek, straganiarzom, rikszarzom, no i dostawcom marihuany czy opium, które sprzedawano u nas wtedy legalnie. Wcześniej cudzoziemcy z Zachodu nie zaglądali na Paharganj, tylko mieszkali w porządnych hotelach w nowej części miasta".