Paharganj - zapomniana oaza dzieci-kwiatów
Paharganj - indyjska oaza hippisów
"Czas wszystko zmienia" - śpiewał Bob Dylan, którego pokolenie dzieci kwiatów, wbrew jego życzeniu, miało za swojego barda. Czas zmienia też delhijską dzielnicę Paharganj, która służyła hippisom za przystanek w wędrówce po Oriencie.
"Czas wszystko zmienia" - śpiewał Bob Dylan, którego pokolenie dzieci kwiatów, wbrew jego życzeniu, miało za swojego barda. Czas zmienia też delhijską dzielnicę Paharganj, która służyła hippisom za przystanek w wędrówce po Oriencie.
"Niby nic się nie zmieniło, te same uliczki, hotele, riksze i zgiełk, a jednak coraz mniej jest w tym magii, którą wtedy czuło się w powietrzu" - mówi Gilbert, 67-letni Francuz, niegdyś hippis, a dziś właściciel sklepików z indyjską galanterią w Alpach. "I ludzi też widzi się tu jakby coraz mniej" - dodaje.
Na przełomie lat 60. i 70., gdy z Zachodu dotarła do Indii pierwsza fala wędrownych dzieci kwiatów, Gilbert zatrzymał się w podróży w pakistańskiej dolinie Swat. Ciężarówka, którą wraz z innymi hippisami wędrował do Indii, wyzionęła ducha w Lahaur, w pakistańskiej części Pendżabu, już niedaleko indyjskiej granicy. Postanowili odłączyć się od tłumu podróżnych, zawrócili i osiedli na długie miesiące w dolinie Swat, na granicy z Afganistanem.
PAP/Wojciech Jagielski/at/if