Paraliż na lotnisku. Wszystko przez jednego papierosa
Większość lotnisk posiada wyznaczone miejsca, w którym można zapalić papierosa przed podróżą. Jedna z pasażerek skorzystała z tej opcji, ale przez jej lekkomyślny czyn sparaliżowała na 2 godziny cały port.
Lot samolotem jest stresujący dla wielu pasażerów, dlatego przed podróżą często korzystają z możliwości zapalenia papierosa w specjalnie wyznaczonych strefach, pomieszczeniach czy niewielkich budkach. W przypadku portu lotniczego w Auckland (największe miasto w Nowej Zelandii), "na dymka" można wyjść przed kontrolą bezpieczeństwa.
Jedna z pasażerek, znudzona oczekiwaniem na lot postanowiła pójść zapalić. W tym celu cofnęła się ze strefy strzeżonej aż do wejścia głównego, gdzie mogła oddać się chwili przyjemności. Problemy zaczęły się w momencie, gdy wracała z powrotem do swojej bramki, z której miała wejść na pokład samolotu. Kobieta po drodze nie przeszła ponownie kontroli bezpieczeństwa. Wyszła z założenia, że nie musi być jeszcze raz sprawdzana.
Zostało to zauważone przez jednego z pracowników, jednak pasażerka zniknęła mu z pola widzenia i zmieszała się z tłumem. Natychmiast została powiadomiona nowozelandzka agencja bezpieczeństwa w lotnictwie (AvSec, czyli Aviation Security). Wytyczne dla portu były jasne: jeśli jej nie znajdziecie, wszyscy podróżni będą musieli ponownie zostać skontrolowani.
Tak też się stało. Kilkaset osób opuściło strefę stężoną, jeszcze raz udało się do hali głównej, a następnie zostało sprawdzonych przez pracowników. Przez zamieszanie wszystkie loty miały co najmniej 2-godzinne opóźnienie.
Wciąż nie wiadomo, jak kobiecie udało się przedostać do strefy zastrzeżonej z pominięciem kontroli. Władze lotniska unikają odpowiedzi na to pytanie. Wyjaśniają lakonicznie, że trwa dochodzenie w tej sprawie.
Źródło: Fox News