Po ataku na Pearl Harbor wylądował na terenie wroga i sterroryzował całą wyspę
To historia tak absurdalna, że aż trudno w nią uwierzyć: po ataku na Pearl Harbor pewien japoński pilot wylądował na wyspie należącej do USA (czyli de facto na terenie wroga). Został przyjęty z otwartymi ramionami, po czym… zorganizował konspirację i sterroryzował tubylców. Zapłacił za to najwyższą cenę.
7 grudnia 1941 roku miał miejsce japoński atak na amerykańską bazę w Pearl Harbor. Mało kto wie, że tego samego dnia doszło też do przedziwnego incydentu z udziałem japońskiego lotnika…
22-letni Shigenori Nishikaichi pilotował myśliwiec Mitsubishi A6M2 Zero. Eskortował grupę bombowców z lotniskowca Shokaku przewidzianych do drugiej fali ataku na Pearl Harbor. Ich celem była baza wojskowa Bellows Army Airfield. Japończycy utracili już jakże cenny element zaskoczenia, toteż w drodze powrotnej zostali zaatakowani przez dziewięć amerykańskich myśliwców P-36 Hawks.
Nishikaichi zestrzelił jeden z wrogich samolotów – ale sam został trafiony. Początkowo wydawało się to niegroźne, jednak pilot szybko spostrzegł, że zużycie paliwa jest szybsze niż zwykle. Okazało się, że pocisk przebił zbiornik, z którego następował wyciek. Nie tylko on oberwał. W powietrzu mężczyzna zauważył inny uszkodzony i dymiący Zero.
(Bez)ludna wyspa
Jeszcze przed atakiem, podczas odprawy na lotniskowcu Hiryo, opracowany został specjalny plan. Przewidywał on, że maszyny, które nie zdołają powrócić do bazy po dokonanym ataku, powinny udać się na wyspę Niihau. Jest to najbardziej wysunięta na zachód i zarazem najmniejsza z wysp Hawajów. Tam piloci mieli czekać na ratunek przez okręt podwodny klasy I.
Szybka kalkulacja Nishikaichiego wykazała, że lepiej będzie udać się na odległą o 130 mil wyspę niż próbować powrotu na Hiryo, który pewnie i tak oddalał się już w stronę Japonii. Pilot zredukował więc prędkość i wraz z drugim postrzelonym Zero obrał kurs na zachód.
Po 20 minutach oczom Japończyków ukazała się mierząca zaledwie 29 km długości i niecałe 10 km szerokości wyspa. Szybko dotarło do nich, że wywiad wojskowy podał im błędną informację – nie była ona bezludna. Kołując, zauważyli, że na obszarze około 1/3 powierzchni jest zabudowana. Mało tego, tuż za budynkami Nishikaichi dostrzegł zbiorowisko ludzi, stojących przy konstrukcji przypominającej kościół.
Pilotów ogarnęła konsternacja. Skierowali swe maszyny na południowy zachód od wyspy. Nishikaichi zbliżył się do drugiego samolotu i gestem ręki pokazał koledze, że chce lądować, ten jednak odrzucił sugestię. Po kilku minutach Nishikaichi zauważył, jak jego towarzysz wynosi się wyżej, po czym niespodziewanie spada wprost do wody…
On sam odnalazł relatywnie płaski kawałek terenu i twardo wylądował za jednym z domów. Dziób samolotu uderzył w płot zagrody, po czym zarył w ziemi. Całe to dramatyczne zdarzenie obserwował Howard Kaleohano. Był jednym z niewielu mieszkańców wyspy potrafiących płynnie mówić po angielsku. W 1930 roku przybył tu, by odwiedzić siostrę i zakochał się w jednej z lokalnych dziewczyn. Otrzymał pozwolenie na osiedlenie się, które wystawił mu zarządzający Niihau Aylmer Robinson.
Kaleohano od razu zabrał pilotowi broń i papiery, które wyglądały na dokumenty. Nishikaichi łamaną angielszczyzną zapytał, czy jest Japończykiem, a Kaleohano przedstawił się, wytłumaczył, że pochodzi z Hawajów, i… zabrał go do swego domu, gdzie jego żona przygotowała dla rozbitka śniadanie!
Jako że angielski Nishikaichi okazał się niewystarczający do nawiązania komunikacji, posłano po 60-letniego pszczelarza Ishimatsu Shintani, urodzonego w Japonii. Nie czuł się komfortowo w roli tłumacza. Po krótkiej konwersacji wydawał się wręcz zszokowany. Nie mówiąc słowa, opuścił pomieszczenie. Nie zdradził jednak sekretu, a usłyszał od pilota, że Japonia zaatakowała Stany Zjednoczone, więc wyspa formalnie znajdowała się z nią w stanie wojny!
Gość w dom?
Gdy pszczelarz odszedł, przywołano Yoshio Haradę, który potrafił mówić po japońsku i angielsku. I on postanowił zachować usłyszaną informację w tajemnicy! Nieświadomi faktu, że USA prowadzi wojnę z Japonią, mieszkańcy Niihau traktowali pilota jak specjalnego gościa. Otrzymał tradycyjny wieniec z kwiatów, przygotowano mu sypialnię. Doszło nawet do tego, że Nishikaichi pożyczył gitarę i zaczął śpiewać tradycyjne japońskie pieśni!
Czuł się dość swobodnie, tym bardziej, że był przekonany o rychłym przybyciu na ratunek okrętu podwodnego. I ten faktycznie przybył, tyle że… o godzinie 1.30 w nocy, gdy Nishikaichi smacznie spał. Jednostka otrzymała rozkaz powrotu i polowania na amerykańską żeglugę. Możliwość ratunku przepadła na dobre!
W nocy radio nadało komunikat o japońskim ataku. Odebrano go także na wyspie Niihau. Zdecydowano o ponownym przesłuchaniu przybysza. Tym razem Harada przekazał mieszkańcom słowa pilota. Brakowało tylko odpowiedniej osoby do podjęcia decyzji, co zrobić z nieproszonym gościem.
Zarządzający wyspą Aylmer Robinson mieszkał na Kauai i tylko raz w tygodniu odwiedzał Niihau. Człowiek, którego wyznaczył do sprawowania władzy pod jego nieobecność – John Rennie, zmarł we wrześniu. Kolejny w hierarchii był Harada. Stanął przed dylematem – czy powołać się na amerykańskie obywatelstwo, czy też wyżej postawić swoje japońskie pochodzenie. O losie pilota debatowała też lokalna społeczność. Póki co ulokowano go w domu Johna Kelly’ego. Harada miał go pilnować.
Następnego dnia Nishikaichi został zabrany traktorem na północ wyspy. To tam Robinson miał przybyć z cotygodniową inspekcją 8 grudnia (nie pojawił się z powodu wojennych ograniczeń). Czas oczekiwania jeniec i strażnik spożytkowali na dyskusję. Pilot zaczął namawiać swego rozmówcę do współpracy. Jego główną kartą w tej grze była pewność, że Japonia zwycięży. W końcu udało mu się przekonać Haradę oraz jego żonę Irene.
Nastał czwartek 11 grudnia. Nishikaichi nadal był traktowany jak gość, choć niechciany. Do konspiracji pomiędzy Japończykami dołączył także Shintani. Poszedł do domu Kaleohano, by prosić go o zwrot dokumentów. Gdy usłyszał odmowę, zaczął mu grozić. Ten nie dał jednak zastraszyć i wyrzucił agresora ze swego domu. Nishikaichi i Harada zdali sobie sprawę, że nie mają co liczyć na pszczelarza. Przystąpili więc do planu B, który zakładał honorowe samobójstwo pilota.
Koncepcja nie weszła w fazę realizacji, bo straż przejęli mieszkańcy wyspy, choć niezbyt sumiennie przyłożyli się do swych obowiązków. Zamiast czterech wartowników przy pilocie pozostał tylko jeden. Harada postanowił wykorzystać okazję. Poszedł do niego i powiedział, że potrzebuje pomocy Nishikaichiego przy ulach. Gdy cała trójka się tam udała, Harada i pilot unieszkodliwili dozorcę, zabrali mu broń i zamknęli w pobliskim magazynie.
Spiskowcy poszli do samolotu – Nishikaichi chciał skorzystać z radia, co okazało się niemożliwe. Wobec tego mężczyźni ruszyli do domu Kaleohano. Ten na widok wrogo nastawionego gościa i jego towarzysza rzucił się do ucieczki. Pomknął w stronę wioski, by uprzedzić pozostałych mieszkańców. Niemal wszyscy opuścili swe domy, próbując się ukryć. Część udała się na najwyższy szczyt wyspy – Mount Paniau, by odpalić ostrzegawcze flary. Zauważył je Robinson i postanowił, że za wszelką cenę musi zorganizować pomoc.
Żarty się skończyły
Tymczasem Nishikaichi i Harada pochwycili strażnika, któremu udało się uciec z magazynu. Wraz z nim przemaszerowali przez wioskę, nawołując, by ludzie wyszli z domów i się poddali. Na ich apel odpowiedział tylko jeden człowiek – Kaahakila Kalima.
Rozczarowani mężczyźni wrócili do samolotu. Chcieli wymontować z niego karabin maszynowy wraz z pozostałą amunicją. Próbowali także spalić maszynę, ale bez powodzenia, więc… się upili. Mocno wstawieni poszli pod dom Kaleohano i rzucając wyzwiskami, zaczęli do niego strzelać. Rankiem wdarli się do środka, by ponownie spróbować odzyskać dokumenty. Nie udało się (Kaleohano ukrył je w domu teściowej). Sfrustrowani spalili budynek.
Irytacja Nishikaichiego nasilała się z każdą chwilą. W pewnym momencie zaczął grozić, że rozstrzela wszystkich mieszkańców wyspy. Choć tubylcy słynęli ze spokojnego usposobienia, teraz mieli już dosyć! Doszło do krwawej jatki – jeden z lokalnych mężczyzn powalił przybysza na ziemię i zaczął dźgać go nożem, a jego żona pochwyciła pierwszy z brzegu kamień i z furią masakrowała głowę leżącego. Stojący z boku Harada zdał sobie sprawę ze swego beznadziejnego położenia. Nie czekając na rozwój wydarzeń, przystawił sobie broń do głowy…
Gdy następnego ranka pomoc w końcu dotarła na miejsce, wydawało się, że wszystko wróciło do normy i sytuacja jest już pod kontrolą. Bohaterscy mieszkańcy wyspy otrzymali odznaczenia za odwagę. Co ciekawe, jako bohater – przynajmniej w rodzinnej miejscowości Hashihama – potraktowany został również Shigenori Nishikaichi. Otóż pilotowi postawiono tam granitowy kamień, na którym napisano, iż poległ w walce…
Bibliografia:
- Jones Syd: Niihau Zero: The Unlikely Drama of Hawaii’s Forbidden Island Prior Durind and After the Pearl Harbor Attack, Merritt Island, Floryda 2014, JBJ Delta Charlie LCI Signum Ops.
- Beekman Alan: The Niihau Incident, Honolulu, HI: Heritage Press of Pacific 1998.
O autorze: Łukasz Grześkowiak, absolwent Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, pochodzi z Gniezna, mieszka w Londynie. Zajmuje się historią okrętów podwodnych. Jest autorem dwóch książek o tej tematyce: Walker pogromca U-Bootów i U-Booty na Morzu Śródziemnym 1941-1944.