Po trzykroć Kirgizja
Po paru godzinach jazdy, raz stepem, raz asfaltem, dotarliśmy do wioski, w której centrum poziom wertepów sięgnął zenitu. Nagle pojawił się nowiuśki gładziutki asfalt, przypominający poziomem gładkości i otoczeniem tor Formuły 1 w Bahrajnie. Nasza asfaltowa sielanka nie trwała długo – na drodze wyrosły potężne instalacje gazowe, przy których kończył się asfalt.