Po trzykroć Kirgizja
Bomber zastrajkował i już nic nie mogło go zmusić do jazdy. Sytuacja wyglądała następująco: byliśmy jakieś 120 km na północ od Aralska, na stepie, w samochodzie z zatartym silnikiem, a dookoła nie było nawet drzewa, na którym można by się powiesić! Nie mówiąc już o tym, że do Kirgistanu mieliśmy ciągle 1500 km, a do naszej wymarzonej doliny Kaindy – prawie 2000 km. Kierowca pierwszego napotkanego kamaza zgodził się pociągnąć nas kilka kilometrów do stepowej knajpki.