Joshua Slocum
Ponad osiemset lat po podbojach wikingów, niedaleko, bo w kanadyjskiej Nowej Szkocji, przyszedł na świat Joshua Slocum. Z Islandczykami na pewno łączył go zawadiacki temperament – w 1856 roku jako 12-latek uciekł z domu i zaczął zarabiać jako pomocnik rybaków, w wieku 16 lat zaciągnął się na statek, a kiedy miał 25 lat, dowodził już własną jednostką. I choć prawie całe życie spędził na morzu, wyprawę, dzięki której zapamiętał go świat, odbył dopiero po pięćdziesiątce. Dwumasztowiec do połowu ostryg dostał od zaprzyjaźnionego kapitana i poświęcił ponad rok, by go przebudować. Nowej jednostce nadał imię "Spray" i wyruszył nią w pierwszy w historii samotny rejs dookoła świata. Płynął ponad trzy lata, a gdy wrócił, swoje przygody opisał w książce "Sailing Alone Around the World". „Zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem tylko uczepionym do źdźbła słomy owadem w obliczu potęgi żywiołów” – relacjonował czytelnikom początek swojej wielkiej wyprawy. Zaginął w 1909 roku podczas rejsu z rzeki Orinoko w kierunku Morza Karaibskiego. Tym razem nie oparł się potędze żywiołów – Slocum nigdy nie nauczył się pływać. Badacze przypuszczają, że wypadł za burtę swojej łodzi i utonął. Podróżnicy i żeglarze, szczególnie ci, którzy pływają na małych łodziach, uważają go za swojego patrona. Podobno zanim wyruszył w swój wielki samotny rejs, miał zapytać: „Co ja właściwie robię?”. I choć się wahał, dokonał tego, o czym inni bali się marzyć.