David Livingstone
"Doctor Livingstone, I presume?" ("Doktor Livingstone, jak sądzę?"). Za tym jednym słynnym zdaniem stoi historia kolonizacji Afryki, celebrycka właściwie afera i wielka akcja poszukiwawcza. Zanim Stanley znalazł Livingstone’a i zanim Livingstone w ogóle zaginął, był misjonarzem. Za cel postawił sobie nawracanie pogan w Afryce. Sukcesów miał niewiele, więc postanowił zmienić taktykę i zamiast przekonywać miejscowych do swojej wiary, zaczął przybliżać nieznany kontynent Europejczykom. Podróżował po obszarach współczesnej Angoli, Konga, Zambii, Mozambiku czy Malawi, pokonał prawie 50 tysięcy kilometrów, a swoje podróże opisał w książce. W Wielkiej Brytanii stał się prawdziwą gwiazdą. W gazetach, na sklepowych witrynach i na pudełkach od zapałek – wszędzie można było zobaczyć podobizny Livingstone’a. Kiedy zaginął podczas wyprawy do źródeł Nilu, na pomoc ruszyła ekipa poszukiwawcza. Na czele wyprawy zorganizowanej przez amerykańską gazetę „New York Herald” stanął jej reporter, Walijczyk, Henry Morton Stanley. Poszukiwania trwały, brukowce rozpisywały się o możliwych scenariuszach dotyczących zaginięcia, sława Livingstone’a rosła. Wreszcie w październiku 1871 roku Stanley stanął twarzą w twarz z poszukiwanym i powiedział: - Doktor Livingstone, jak sądzę? Na co Livingstone odparł: - Tak jest. Poza tymi cytowanymi często słowami, Livingstone pozostawił po sobie wiele badań i odkryć. Zmarł w Afryce. Do Londynu nie chciał wracać, bo jak twierdził, wcale się nie zgubił.