Polka na karaibskiej wyspie. "Marzyłam, aby móc co miesiąc być w innym miejscu"
Karaiby zachwyciły ją od pierwszej chwili. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, postanowiła, że musi tam wrócić. Dziś mieszka w raju i nie żałuje przeprowadzki. - Budzę się tutaj szczęśliwa - opowiada w rozmowie z WP Turystyka Agnieszka Świętek.
24.10.2022 | aktual.: 24.10.2022 10:04
Sylwia Król: Od kilku miesięcy mieszkasz na przepięknej karaibskiej wyspie Sint Maerten. Dlaczego właśnie tam?
Agnieszka Świętek: Wszystko wydarzyło się dość szybko, wręcz spontaniczne. Bardzo kocham podróże i jakiś czas temu postanowiłam sobie, że chciałabym co miesiąc móc być w innym miejscu. Wiem, że dla niektórych może to zabrzmieć jak jakieś szaleństwo, ale tak właśnie sobie założyłam.
Tak się złożyło, że jesienią 2020 r., a więc jeszcze w trakcie trwania pandemii koronawirusa, natknęłam się w internecie na tanie bilety na Arubę. Czytałam wcześniej o tej wyspie i zawsze sobie myślałam, że fajnie by było ją odwiedzić. Wcześniej jednak ceny były poza moim zasięgiem. Skorzystałam więc z okazji, jaka się nadarzyła i podjęłam decyzję o wyjeździe na trzy dni przed wylotem. Aruba spodobała mi się właściwie od pierwszej chwili, klimat, pogoda oraz przemili ludzie. Pojechałam sama, ale wcześniej upewniłam się, że wyspa ma opinie bardzo bezpiecznego miejsca, że praktycznie nie zdarzają się tam napady czy kradzieże. Czułam się więc bezpiecznie.
Wszystko zaczęło się więc od tej podróży?
Dokładnie tak, ale już po powrocie z Aruby stwierdziłam, że chciałabym zobaczyć także pozostałe dwie wyspy, które wraz z Arubą tworzą popularne ABC. Dwa miesiące później kupiłam więc bilety na Bonaire i Curaçao. Ta wyprawa utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że każda z nich jest inna. Po powrocie zaczęłam już poważnie myśleć o tym, że chciałabym tam pomieszkać nieco dłużej.
Właśnie wtedy razem z chłopakiem rozmawialiśmy na temat ewentualnej pracy za granicą. On celował w Niemcy, ja z kolei myślałam o Holandii. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że przecież moglibyśmy wyjechać gdzieś razem. W pierwszym momencie pomyślałam o Dubaju, ale już po chwili powrócił pomysł wyjazdu na Karaiby. Zaczęłam więc wszystko sprawdzać. Niestety okazało się, że pobyt i praca na Arubie wiązałyby się z ogromem dokumentów i pozwoleń, które musielibyśmy uzyskać. Ponadto trzeba by udowodnić, że żaden mieszkaniec wyspy nie może wykonywać naszej pracy. Jest to trudne, szczególnie jeśli ktoś chciałby np. pracować w sektorze turystycznym. Tym sposobem Aruba niestety, już na wstępie, odpadła z naszej listy. Temat Karaibów jednak pozostał. Zaczęłam szukać dalej i w ten sposób odkryłam Sint Maarten, niewielką wyspę, która jest w połowie francuska, a w połowie holenderska. Ta francuska jest też częścią Unii Europejskiej. Wtedy po raz pierwszy uwierzyliśmy, że to się może udać.
Kiedy decyzja o przeprowadzce zapadła, nie było żalu, że coś zostawiacie w Polsce?
Nie. Można powiedzieć, że dość płynnie się przenieśliśmy, a sama przeprowadzka przebiegła bardzo sprawnie. Ja przed wyjazdem pracowałam zdalnie, jako copywriterka, więc sam wyjazd nie wiązał się dla mnie z rezygnacją z pracy stacjonarnej. Sprzedałam też większość swoich rzeczy, które nie będą mi już potrzebne. Część przedmiotów, które mogą się jeszcze przydać, przechowuje mój tata. Oczywiście jest jeszcze temat rodziny, za którą oczywiście bardzo tęsknię, ale choćbym chciała ich wszystkich zabrać ze sobą, to jest to niestety niemożliwe.
A jak na sam pomysł wyjazdu i przeprowadzki zareagowała rodzina?
Powiem tak, mój tata był już trochę przyzwyczajony do moich podróży. On się wręcz co jakiś czas żartobliwie dopytywał, dokąd tym razem lecę czy co takiego znowu wymyśliłam.
Myślę, że po tej podróży na Arubę, która trwała aż dwa miesiące, wszyscy trochę przywykli. Tata przyjął wiadomość o przeprowadzce spokojnie, żartował, że teraz będzie miał dokąd wyjeżdżać na wakacje. Jeszcze nie miał okazji do nas przyjechać, ale mam nadzieję, że już wkrótce się to stanie. Pierwsi znajomi już nas odwiedzili, w listopadzie z kolei po raz pierwszy przylecą do nas rodzice mojego chłopaka.
Jak przebiegała aklimatyzacja na wyspie? Nie mieliście problemów ze znalezieniem mieszkania?
Tutaj na Sint Maarten wszystko, co ma związek z zakwaterowaniem, funkcjonuje w oparciu o grupy na Facebooku. Napisałam więc na jednej z takich właśnie grup, że poszukujemy pokoju do wynajęcia, na początek na miesiąc. Niemal natychmiast odezwało się kilka osób z ofertami. Na nasze pierwsze lokum szukaliśmy czegoś niedużego, raczej skromnego, bo zależało nam na tym, aby tuż po przyjeździe nie wpłacać dużego depozytu. Po miesiącu jednak przeprowadziliśmy się już do większego mieszkania. Tutaj mamy już standardową umowę agencyjną, wszystko jest więc załatwione formalnie.
Mieszkacie na Sint Maarten już od kilku miesięcy. Czy mieliście okazję odwiedzić też inne okoliczne wyspy?
Planując przeprowadzkę, oczywiście zakładaliśmy, że będziemy odkrywać też inne okoliczne wyspy. Jak dotąd dotarliśmy m.in. na Saint-Barthélemy. To ekskluzywna wyspa, taka można powiedzieć "dla bogatych". Jeden nocleg tam to wydatek minimum 500 euro. My oczywiście popłynęliśmy tylko na jednodniową wycieczkę.
Obok Sint Maarten jest również Saba - piękna, górzysta wyspa, na którą też bardzo chcielibyśmy dopłynąć. Jest tam również wulkan, na który można wejść. No i w końcu Anguilla. Co prawda słyszałam, że akurat ta wyspa słynie przede wszystkim z plaż, ale chętnie sami się o tym wkrótce przekonamy. Niestety na niektórych karaibskich wyspach wciąż obowiązują restrykcje wjazdowe związane z pandemią koronawirusa.
A jakie są Karaiby okiem mieszkanki?
Na Sint Maarten mieszka mi się bardzo dobrze. Pogoda jest tutaj niesamowita, naprawdę nie do przecenienia, szczególnie dla osoby takiej jak ja, która poniżej 20 st. C. zaczyna już odczuwać nieprzyjemny chłód. Na Sint Maarten jest dużo słońca i wiele naprawdę pięknych miejsc. Budzę się tutaj szczęśliwa. W Polsce, jak zresztą wszędzie w tej części Europy, wiele jest w ciągu roku takich szarych, smutnych dni. Tutaj tego nie ma.
Mieszkańcy są mili, wręcz bezproblemowi, chociaż potrafią też zirytować, np. stylem jazdy samochodem. Jako że nie obowiązują tutaj właściwie żadne przepisy drogowe, wszyscy jeżdżą, jak chcą. Co zresztą widać dokładnie, jeśli spojrzy się na samochody, które są mocno poobijane. Jednak ludzie są naprawdę pomocni. Jeśli widzą, że ktoś potrzebuje pomocy, to bardzo często podchodzą i ją proponują. Nie bez powodu na Sint Maarten mówi się "the friendly island" (przyp. red. - z ang. przyjazna wyspa).
Powiedz, dlaczego warto odwiedzić waszą wyspę? Czym zachwyca?
Przede wszystkim wyjątkową i piękną przyrodą. Widoki tutaj naprawdę robią wrażenie. Aruba, chociaż bardziej popularna, jest raczej płaską wyspą, a Sint Maarten z kolei jest górzysta. Można tutaj wybrać się na naprawdę fajny trekking. Jest oczywiście ogrom pięknych plaż, ale są też klify, z których można podziwiać zachody słońca.
Na pewno ceny są tu również korzystne. Myślę, że każdy może znaleźć tutaj coś dla siebie.
Kiedy jest najlepszy czas w roku, aby odwiedzić Sint Maarten?
Myślę, że najlepszym czasem będzie okres od grudnia do marca, czyli wtedy, kiedy w Europie trwa zima. Wówczas tutaj trwa sezon turystyczny, wszystko rozkwita, wyspa jest wręcz skąpana w zieleni. Jeśli spadnie deszcz, to naprawdę trwa to dosłownie kilka minut. Oczywiście w sezonie turystycznym trzeba liczyć się z tym, że spotkamy tutaj całkiem sporo przyjezdnych, jeśli więc ktoś chce tego uniknąć, to powinien zaplanować swój pobyt między majem a sierpniem. Jeśli mogłabym coś doradzić, to żeby omijać sezon huraganowy, który trwa tutaj od września do końca października. Wówczas wiele miejsc jest po prostu zamkniętych, a sami mieszkańcy opuszczają wyspę.