Pomnik upamiętniający ludzkość, czyli wycieczka z apokalipsą w tle
Mówiąc o końcu świata, wszyscy skupiają się na pytaniu "kiedy?". Jakby najważniejszy był czas. Tymczasem należałoby zapytać: "Gdzie jest Koniec Świata?". Na to pytanie przynajmniej znamy odpowiedź. Co więcej – wiemy, dlaczego warto ów Koniec Świata odwiedzić! Jednym z powodów jest pomnik, który postawił Netflix. Zapraszamy na niezwykłą wyprawę.
To w Polsce mamy najprawdziwszy Koniec Świata. Nie spodziewaliście się tego, prawda? Zapewne wielu z was na lokalizację miejsca o tak apokaliptycznej nazwie wybrałoby raczej owiany złą sławą Prypeć czy okolice ziejącej ogniem dziury na pustyni Kara-kum w Turkmenistanie, zwanej Wrota Piekieł. Tymczasem Koniec Świata to niewielka miejscowość w województwie wielkopolskim, leżąca niemal dokładnie w połowie drogi między Łodzią a Wrocławiem. Oficjalnie mieszka tu tylko 16 osób. Nie ma morza lawy, stoi jedynie tabliczka oraz drewniana wiata, ochrzczona "Chatą na Końcu Świata". Dalej jest już tylko las. Podobno tabliczka kilkukrotnie została skradziona, dlatego postanowiono ją przyspawać. Teraz miejscowość zyska kolejną, poza nazwą, atrakcję.
Pomnik upamiętniający ludzkość
Nie oszukujmy się – Koniec Świata odwiedzają nie tylko śmiałkowie, którzy szukają zapowiedzi zbliżającej się katastrofy. Chętnych do zrobienia sobie zdjęcia pod tabliczką z nazwą nie brakuje. Teraz będzie jeszcze więcej powodów, by wybrać się tu na jednodniówkę z Łodzi, Poznania, Wrocławia czy nawet jednej z bardziej oddalonych miejscowości. Netflix postawił w miejscowości Pomnik Upamiętniający Ludzkość, Która Nie Patrzyła w Górę.
To największy monolit chromowany natryskowo w naszym kraju. Ma naprawdę imponujące rozmiary: wznosi się na cztery metry i waży aż 1700 kilogramów. Przedstawia meteoryt, nawiązując tym samym do hitowego filmu. To doskonały punkt, by zrobić sobie wyjątkowe zdjęcie! A przy okazji… spojrzeć w górę.
"Nie patrz w górę" – w oczekiwaniu na katastrofę
Chromowany monolit jest nawiązaniem do filmu "Nie patrz w górę", który dostępny jest na Netflix. Od kilku dni pozostaje najchętniej oglądanym w serwisie filmem w Polsce. Nic dziwnego – fabuła jest przewrotna i… niepokojąca.
Gdy studentka astronomii Kate Dibiasky (Jennifer Lawrence) i jej profesor dr Randall Mindy (Leonardo DiCaprio) odkrywają, że do ziemi zbliża się ogromna kometa, próbują wszystkich ostrzec. Nie ma wiele czasu, by ocalić świat – wyliczenia jasno pokazują, że naszej planecie zostało nieco ponad 6 miesięcy. Potem nastąpi zderzenie i… znany świat przestanie istnieć. Astronomowie próbują zwrócić uwagę beztroskiej pani prezydent, występują w cieszącym się dużą popularnością porannym programie The Daily Rip, tłumaczą, ostrzegają… Wydaje się jednak, że to wszystko na nic. Opinia publiczna bardziej interesuje się rozstaniem pary celebrytów niż zbliżającą się apokalipsą, a naukowcy stają się co najwyżej bohaterami memów i mało poważnych artykułów. Ostrzeganie ludzkości przed kosmicznym zagrożeniem staje się zadaniem karkołomnym i prowadzi do wielu zabawnych sytuacji. Media społecznościowe są pełne spekulacji na temat tego, czy kometa tak naprawdę istnieje. Opinia publiczna jest zmanipulowana i podzielona. Mnożą się teorie spiskowe, a osoby u władzy starają się jak najwięcej zyskać. Brzmi znajomo?
Pośrodku tego chaosu znajdują się ludzie, którzy naprawdę wiedzą, co się dzieje. Tylko nikt ich nie słucha i nikt nie chce uwierzyć. Co trzeba zrobić, by świat po prostu spojrzał w górę?
To kto ma zamiar zobaczyć z nami prawdziwy Koniec Świata?
WP Turystyka na: