Niezwykła historia Amerykanki w Dobrej. Mieszkańcy ją kochali, a Gestapo zastraszało
80 lat temu w Dobrej na Opolszczyźnie Muriel von Seherr-Thoss weszła na drugie piętro swojego pałacu od strony parku, stanęła w oknie i runęła na żwirową alejkę. Na pałacowe podwórze wjeżdżał właśnie samochód Gestapo.
Wcześniej Muriel zwierzała się pałacowej służbie, że po parku snują się za nią obcy mężczyźni. Po jej śmierci Departament Stanu USA sporządził raport, w którym jako przyczynę zgonu podano obrażenia czaszki. Przy okazji odnotowano, że przebywała w "areszcie rozwodowym" u swojego męża w Dobrej.
"Dobra pani" w Dobrej
Muriel, niepewna czasów, w jakich przyszło jej żyć, w 1937 r. nakłoniła swoich dwóch synów i córkę, by opuścili Niemcy i wyjechali do Stanów Zjednoczonych. W 1943 r., pod groźbą wysłania jej do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, Gestapo zażądało, żeby obu synów sprowadziła z powrotem. W obawie, że dzieci ulegną szantażowi i wrócą, popełniła samobójstwo, skacząc z okna pałacu.
Margaret Muriel była córką amerykańskiego dyplomaty Henry’ego White’a, współpracownika prezydenta Wilsona i jednego z sygnatariuszy traktatu pokojowego w Wersalu. Słynnych przodków miała jednak nie tylko po stronie ojca. Jej matka, Margaret Stuyvensant Rutherfurd, była praprawnuczką Lewisa Morrisa, jednego z twórców Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych oraz córką Lewisa Morrisa Rutherfurda, prawnika, który spędził wiele lat wykonując astrofotografie, w tym słynne "zdjęcia Księżyca" i badania spektroskopowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nadmorskie miasto kusi także po sezonie. "Ma wiele do zaoferowania"
Muriel odebrała staranne wykształcenie, swobodnie posługiwała się sześcioma językami i wiele podróżowała wraz z rodzicami. W trakcie jednej z takich podróży wpadł jej w oko przystojny blondyn. I tak w kwietniu 1909 r., ledwie po dwóch miesiącach znajomości, poślubiła w Paryżu hrabiego Hermanna von Seherr-Thoß, niemieckiego ziemianina i spadkobiercę dóbr w Dobrej niedaleko Krapkowic pod Opolem. Świeżo poślubieni małżonkowie postanowili na stałe osiąść w Dobrej. Zgodnie z rodzinną tradycją następca mógł zamieszkać tam dopiero po śmierci ojca, dlatego Hermann wraz z żoną początkowo uwili sobie gniazdko w majątku w Rozkochowie.
Amerykańska żona hrabiego okazała się operatywną osóbką. Z jej inicjatywy w piwnicach pałacu stanęły pomieszczenia kredensowe, piece chlebowe, chłodnie do lodu, prasowalnie, a gotowe posiłki dostarczano do sali bankietowej windą na korbkę. Wprawdzie nad posiłkami w pałacu czuwał kucharz, jednak sama Margaret Muriel lubiła osobiście sprawować nad wszystkim nadzór.
Każdego dnia na ścianie szybu windy kuchennej, którą z pałacowej kuchni dostarczano potrawy do jadalni, widziała napis "1720", przypominający jej o dacie powstania pałacu w Dobrej. Okoliczni mieszkańcy zapamiętali hrabinę Muriel, jako osobę ekscentryczną, choć nie potrafili sprecyzować, na czym jej ekscentryzm polegał. Może na tym, że pasjami stawiała tarota, lubiła w pasterskim stroju karmić ptactwo w pałacowym parku i zaprzyjaźniła się ze służącą - pałacową kucharką Balbiną. Jak w bukolicznym Edenie.
Kiedy w marcu 1943 r. rozniosła się wieść o jej śmierci, cały folwark w Dobrej rzewnie opłakiwał "dobrą panią", jak ją nazywano. W dniu pochówku droga z pałacu do kościoła we wsi i rodzinnego grobowca, w którym ją pochowano, została wyłożona czerwonymi dywanami. Żyjący jeszcze po wojnie uczestnicy pogrzebu zarzekali się, że w uroczystościach brali udział funkcjonariusze Gestapo. Chcieli mieć gwarancję, że hrabina na pewno nie żyła.
Ucieczka hrabiego w Alpy
Po jej śmierci, hrabia Hermann von Seherr-Thoß dwa lata żył w Dobrej samotnie. W styczniu 1945 r., kiedy front zbliżył się do Odry, kazał zaprząc konie do bryczki i wyjechał ze swojej podopolskiej posiadłości. Na zawsze. Zamienił adres na majątek u stóp Alp w Austrii, nieopodal Klagenfurtu. Z Dobrej zabrał tylko owies dla koni, a dla siebie jedenaście par szykownych butów, bo był wielbicielem tej części garderoby. Po wojnie Hermann ożenił się po raz drugi. Zmarł w 1958 r. Przechodził przez drogę szybkiego ruchu, dzisiejszą autostradę i potrąciła go ciężarówka.
Pałac w Dobrej żołnierze radzieccy przejęli zaledwie dwa dni po uciecze właściciela, bo już 19 stycznia 1945 r. W ciągu dwóch kolejnych dni lokalne oddziały Wehrmachtu skutecznie wyparły czerwonoarmistów z posiadłości. W wyniku walk i silnego ostrzału artyleryjskiego doszło do pożaru i całkowitego wypalenia się większości komnat. O przyczynach pożaru krąży jeszcze inna wersja, według której zniszczenie pałacu miało być zemstą Wehrmachtu za kolaborację von Seher - Thossów z aliantami.
Po wojnie władzę na tym terenie sukcesywnie przejmowała polska administracja. To co zostało w Dobrej, przeszło pod zarządzanie Lasów Państwowych. Od tego momentu ruiny pałacu oraz park popadały w coraz to bardziej przygnębiającą dewastację.
Czytaj też: Pałace przyciągają tysiące turystów do Czech
Wracają dobre czasy w Dobrej
Dziś pałac w Dobrej, podobnie jak leżący kilka kilometrów dalej Rozkochów mający charakter drugiego gniazda rodowego Seherr-Thossów, przeżywają renesans.
Pałacowi w Dobrej konserwatorzy zabytków i budowlańcy nie dawali żadnych szans. Obecny właściciel wielokrotnie przejeżdżał trasą Krapkowice-Prudnik, aż któregoś dnia zdarzyło się, że musiał pójść w ustronne miejsce za potrzebą. Wszedł w zarośla i zobaczył przed sobą urzekająco piękną ruinę. Na tyle urzekającą, że postanowił ją uratować.
Pałac Seherr-Thossów położony w Rozkochowie w 2021 r. kupił pasjonat z Krakowa. W krótkim czasie udało mu się zarazić miłością do tego miejsca innych: skupił wokół pałacu grupę fanów historii, którzy powołali fundację, zaangażowali się w odnowienie pałacu i promowanie go jako centrum kulturalnego.
Dewizą pałacu, który z powodzeniem można zaliczyć do pereł baroku na Śląsku Opolskim, jest: "Daj się rozkochać w Rozkochowie". W każdy weekend można wpaść tu na świeżo upieczone ciasto i kawę, serwowane jako dodatek specjalny do organizowanych w pałacu wydarzeń kulturalnych, od kameralnych koncertów, po wernisaże i warsztaty teatralne.
Kilkusetletnia historia majątku, w której przecinały się losy rodów rycerskich i szlacheckich, wiąże się z Redernami, Kaltenbrunnami, Pucklerami, Harrachami i, rzecz jasna, z Seherr-Thossami. To tu właśnie, pod okazałym mansardowym dachem, swoje najszczęśliwsze lata spędziła córka amerykańskiego dyplomaty, Muriel White. Historia Muriel w Rozkochowie czeka na kolejne odkrycia i, być może, na filmową opowieść. Można przyjechać i poznać ją niemal na wyciągnięcie ręki, bez zakazów wstępu, kłódek na bramie i monitoringu.
Czytaj też: Niezwykłe opolskie pałace. Co za historie!