Czy Brytyjczycy celowo zagłodzili milion ludzi? Jedna z największych klęsk głodu w dziejach wciąż czeka na wyjaśnienie
Jej ofiarami stali się zwłaszcza najbiedniejsi, najbardziej bezbronni. Śmierć zabrała nie dziesiątki czy setki tysięcy, ale nawet ponad milion ludzi. Koszmarnej klęski można było uniknąć. Skutki działań brytyjskiego rządu historycy porównują do ludobójstwa.
Zaraza, której źródłem stał się pierwotniak o nazwie Phytophthora infestans, pojawiła się w Irlandii jesienią 1845 r. I już w pierwszych miesiącach doprowadziła do zniszczenia 30-40 proc. uprawy ziemniaka. W kolejnym roku katastrofa była totalna, a niemal całe zasoby ziemniaków zrujnowane. Dla najbiedniejszych oznaczało to niemal pewną śmierć – od pożywnego warzywa zależała bez reszty ich egzystencja.
Do 1848 r. ośmiomilionowa wcześniej populacja kraju spadła do zaledwie sześciu i pół miliona mieszkańców. Była to największa klęska głodu, do której doszło w czasach pokoju w nowożytnej historii Europy.
Szacuje się, że około miliona osób zmarło w wyniku spowodowanego przez zarazę ziemniaczaną głodu oraz szerzących się w tym czasie chorób. Pozostali zdecydowali się opuścić kraj, zapoczątkowując emigrację, która w kolejnych dekadach sięgnęła dwóch i pół miliona osób.
Zobacz też: Ma 3200 lat. Naukowcy jeszcze nigdy nie spotkali się z czymś takim
Odpływające statki z żywnością
Ziemniaczana katastrofa, z której Irlandia wyszła na dobre dopiero w 1851 r., wydawała się tym bardziej tragiczna, że zdaniem wielu można było jej uniknąć.
Jak przekonuje amerykański historyk, Michael P. Hanagan:
W Irlandii w 1846 i na początku 1847 roku brakowało żywności, ale setki tysięcy istnień można było uratować, gdyby irlandzkie zasoby były skuteczniej wykorzystane. A co najważniejsze, zasoby żywności w Zjednoczonym Królestwie, którego Irlandia była częścią, wystarczały aż nadto do ulżenia głodującym.
Rzeczywiście, nawet w samej Irlandii znalazłaby się dodatkowa żywność dla cierpiących. Zaraza dotknęła jedynie uprawy ziemniaka, oszczędzając uprawy zboża, zajmujące nawet trzy czwarte areału pól w Irlandii. Problem w tym, że zboża te należały do wielkich właścicieli ziemskich, którzy przeznaczali je na rynek zbytu w Anglii. Głodowali głównie najubożsi, i nie mogli uwierzyć, że gdy oni stoją oko w oko ze śmiercią, statki pełne żywności odpływają od irlandzkich brzegów.
Takiemu właśnie scenariuszowi chciał zaradzić jeden z rodzimych polityków. Zgłosił szereg sugestii, jak można poradzić sobie z głodem. Jak opowiada Hanagan:
W ostatnich miesiącach 1845 roku jeden z irlandzkich przywódców politycznych, Daniel O’Connell, wezwał do wdrożenia awaryjnych regulacji. Obejmowały one między innymi wstrzymanie procesów destylacji i warzenia w Irlandii (pochłaniały one duże ilości zboża), zakaz eksportu produktów żywnościowych, otwarcie irlandzkich portów, by otrzymywać żywność bezpośrednio z zagranicy, i narzucenie właścicielom ziemskim podatku, który pozwoliłby subsydiować dystrybucję żywności wśród potrzebujących.
"Pomoc" rządowa
Niestety propozycje O’Connella przeszły bez echa. Ówczesny premier brytyjski, Robert Peel, uznał, że wystarczy obniżyć ceny zboża, co z kolei – jak sądził – pozwoli właścicielom ziemskim dobrowolnie zaangażować się w programy pomocowe. Jego zdaniem cała odpowiedzialność za współobywateli spoczywała na nich.
Mimo to Peel zorganizował ostatecznie także doraźną pomoc ze strony rządu. Tyle, że raczej fasadową. Wydał sto tysięcy funtów na zakup kukurydzy i innej żywności w Ameryce, by dzięki temu zyskać częściową kontrolę nad rynkiem i móc sprzedawać jedzenie po niższych cenach. Z jego inicjatywy powstały też przytułki, w których dawano najbardziej potrzebującym pracę, pozwalającą zarobić na skromny posiłek.
W pierwszych miesiącach Irlandczycy korzystali poza tym z pomocy licznych darczyńców, którzy przekazywali datki na zakup żywności. Dzięki temu jeszcze w 1845 roku głodu na większą skalę udało się uniknąć.
Niestety już w 1846 roku pomoc ze strony Anglii zaczęła słabnąć. Nowy premier, John Russell, był zagorzałym zwolennikiem polityki nieingerencji w sprawy ekonomiczne, i postanowił pozostawić Irlandczyków samym sobie. W tym czasie, jak zauważa Hanagan, także hojność wspierających wcześniej sprawę irlandzką Brytyjczyków zaczęła się wyczerpywać:
Głód przeciągał się, a angielska cierpliwość powoli się kończyła, aż w końcu pojawiło się nowoczesne zjawisko, znane jako "zmęczenie darczyńcy". Powszechnie opowiadano sobie historie o irlandzkim lenistwie i nieuczciwości, a polityczne protesty Irlandczyków postrzegano jako fundamentalną niewdzięczność.
Tymczasem oczekiwania, formułowane zarówno przez Peela, jak i przez Russella, że ciężar pomocy wezmą na siebie irlandzcy właściciele ziemscy, nie sprawdziły się. Choć niektórzy rzeczywiście starali się wesprzeć biedniejszych, nie zawsze mieli na to środki. Inni orientowali się wyłącznie na swój zysk. Dochodziło nawet do tego, że eksmitowali czy zwalniali swoich wygłodzonych pracowników, jeszcze pogarszając ich sytuację.
W takich właśnie w takich warunkach Irlandczycy musieli przeżyć dwa najgorsze lata klęski – 1846 i 1847. Do głodu szybko dołączyły choroby, powiększające jeszcze śmiertelne żniwo. Ostatecznie brytyjska polityka leseferyzmu (czy w tym przypadku: zwykłej obojętności), miała – jak zauważa Hanagan – skutki podobne do planowego ludobójstwa.
Wśród tych, którzy przeżyli, kiełkował natomiast bunt. Powszechnie uważano, że Anglia zawiodła pokładane w niej oczekiwania. W liście do wydawcy londyńskiego "Timesa" jeden z głodujących pisał:
Prosimy o chleb, a dajecie nam kamień. Nie sądzicie, że zachowamy go w rękawie, by cisnąć nim w was w momencie waszej największej potrzeby? A czas nadejdzie, gdy mimo waszej wielkości, z której się cieszę, i chwały, z której jestem dumny, kiedy będziecie nas potrzebowali, jakkolwiek głodni i bezbronni jesteśmy, i jakkolwiek pogardzani się wydajemy (…). Niech Anglia się strzeże, nie nas, ale samej siebie. Jeśli nie będzie, niech strzeże się obydwu; bo czyni złych poddanych z najlepszych w Irlandii.
Prawdę, zawartą w tych słowach, Anglia miała poznać już wkrótce. Skierowane przeciwko Zjednoczonemu Królestwu powstanie, zaplanowane na 1848 rok, zostało stłumione. Ale na kolejne próby uniezależnienia się od wielkiego sąsiada nie trzeba było długo czekać.
Anna Winkler – doktor nauk społecznych, filozofka i politolożka. Zajmuje się przede wszystkim losami radykalizmu społecznego. Interesuje się historią najnowszą, historią rewolucji i historią miast, a także kobiecymi nurtami historii. Chętnie poznaje dzieje kultur pozaeuropejskich.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl