Ludzi trzymano w klatkach i na wybiegach. Należeli do najcenniejszych okazów w zoo
Średniowieczni Europejczycy wierzyli, że odległe, nieznane lądy zamieszkują nie zwyczajni ludzie, ale istoty człekopodobne: o wielu rękach, bez głów, z ciałem częściowo zwierzęcym. Po dotarciu do imperium Azteków konkwistadorzy znaleźli namacalną pożywkę dla tych niestworzonych opowieści.
Ostatni król Azteków, Montezuma II (1455-1520), żył w luksusie tak wielkim, że ten musiał zadziwiać nawet przybyszów dobrze znających zbytki europejskich dworów.
O spełnienie wszelkich jego zachcianek dbały 3000 służących, a podczas monarszych uczt serwowano – jeśli wierzyć Bernalowi Diázowi – po kilkaset dań na pięknie zdobionej glinianej zastawie.
Wiele zajęć i rozrywek Montezumy było zupełnie obcych przybyszom ze starego świata. Jedna jego pasja wydawała się jednak w pełni zrozumiała, bo podzielali ją także królowie i książęta Europy.
Odrażająca fascynacja
"Hybrydy, kurioza i deformacje fascynowały ówczesne społeczeństwo i inspirowały je do tworzenia niesamowitych kolekcji" – wyjaśnia Maja Iwaszkiewicz w książce "Świnia na sądzie ostatecznym. Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu".
Było rzeczą zwyczajną, a nawet oczekiwaną, że władcy trzymali na swych dworach karły. W Polsce modzie hołdowała chociażby Bona Sforza. We Francji natomiast sławna Katarzyna Medycejska chwaliła się, że kojarzy małych ludzi w pary, by "hodować potworki na podziw dla swoich lekarzy i całego otoczenia".
Ludzkie zoo
Król Montezuma miał się jednak posunąć znacznie dalej. Dla jego uciechy prowadzono ogromny zwierzyniec, gdzie dało się oglądać jaguary, pumy, węże, lisy. Łącznie setki różnych gatunków zwierząt.
O tym niezwykłym miejscu wspominano w różnych relacjach. Najbardziej uwagę zwraca jednak opis autorstwa Hernána Cortésa – wodza hiszpańskiej ekspedycji i grabarza azteckiego imperium.
Według Cortésa w królewskiej menażerii znajdował się "dom ludzi". Trzymano tam, jak stwierdził konkwistador, "wielu monstrualnych mężczyzn i wiele takich kobiet".
W niewoli, tak samo jak zwierzęta, znajdowali się albinosi ("od urodzenia obdarzeni białą twarzą, ciałem, włosami, brwiami i rzęsami"), karły, garbaci, ale też ludzie posiadający "wykręcone kończyny".
"Każda z potworności miała pokój dla siebie, wyznaczono też ludzi, którzy mieli się nimi zajmować" – podkreślał Cortés. Nie tyle oburzony bestialstwem, co raczej zafascynowany skalą przedsięwzięcia.
"Rozrywka, relaks, przyjemność"
"Wymienieni ludzie byli przez Montezumę II trzymani w odpowiednikach klatek czy wiwariów" – dopowiada Maja Iwaszkiewicz. Traktowano ich tak samo jak bestie. I dzielono według gatunków "tak, jak dzieli się w zoo zwierzęta".
"Montezuma II obserwował ponoć swój ogród ze specjalnych balkoników, a jego kolekcja zapewniała mu rozrywkę i relaks, jednym słowem: przyjemność" – kwituje autorka.
Grzegorz Kantecki – historyk, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego.