Sabaidee! Brama do Indochin
Niezmartwiony, ruszyłem z aparatem na podbój okolicy. Pierwszy nieplanowany przystanek traktowałem jeszcze jako atrakcję, ale kolejne nie były już tak śmieszne, a ostatni - wcale. Powoli zapadał zmrok, budziły się armie komarów gotowych do akcji “turysta”, a my wciąż znajdowaliśmy się w bliżej nieznanym miejscu. Próba uzyskania informacji od kierowcy zaowocowała tylko bólem rąk – język migowo-obrazkowy jest bardzo pomocny, ale nie zawsze.