Siarczysty mróz, pożary i lawiny błotne. Ekstremalna zima w Stanach Zjednoczonych
Amerykanie mówią wprost, że tegoroczna zima jest najgorszą od co najmniej stu lat. Na północy kraju temperatury sięgają kilkudziesięciu stopni poniżej zera, z kolei na zachodnim wybrzeżu najpierw walczono z ogromnymi pożarami, by teraz zmagać się z lawinami błotnymi. Niektórzy mówią, że to apokalipsa.
Pogoda w Stanach Zjednoczonych w ostatnich tygodniach jest nie tylko uciążliwa, ale też niesie za sobą śmiertelne żniwo. Aktualnie najbardziej dramatyczna sytuacja jest w hrabstwie Santa Barbara w Kalifornii. Spadło tam więcej deszczu, niż w ciągu całego roku, co przyczyniło się do powstania lawin błotnych. Ewakuowano 7 tys. osób, zginęło co najmniej 20, a wiele wciąż nie odnaleziono. Zostało zniszczonych ponad 100 domów jednorodzinnych i spore fragmenty dróg. Strefa zagrożenia ciągnie się przez ok. 160 km - od Santa Barbara do Duarte.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Wystąpienie lawin błotnych ma związek z pożarami, które ostatnio trawiły Kalifornię, w tym największy pożar w historii stanu. Spłonęła pokrywa roślinna porastająca stoki, która częściowo blokowała wsiąkanie wody w głąb ziemi i stabilizowała podłoże. Brak roślinności w połączeniu z wysokimi opadami na stromych stokach stworzyło idealne warunki do tworzenia się lawin błotnych.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Co najgorsze, wszystko wskazuje na to, że to nie koniec pogodowych kłopotów w Stanach Zjednoczonych. Amerykańskie instytuty meteotologiczne od kilku dni ostrzegają, że znad Kanady napływa mroźne powietrze, a znad Zatoki Meksykańskiej - ciepłe. Już w pojedynkę te fronty namieszają w pogodzie, ale w weekend 13-14 stycznia zderzą się ze sobą i tam, gdzie dopiero uporano się z ostatnią falą mrozów, spadnie ulewny deszcz.
Syberyjskie mrozy i śnieżyce
Podczas gdy południowo-zachodnie wybrzeże walczy z pożarami i obfitymi deszczami, na północy sto milionów Amerykanów, czyli blisko jedna trzecia mieszkańców Stanów Zjednoczonych, zmaga się z silnymi mrozami i śnieżycami. Miejscami słupek rtęci spada 40 kresek poniżej zera. Z kolei w rejonie szczytu góry Washington odczuwalna temperatura wynosiła 6 stycznia blisko aż -70 st. C! Zdaniem amerykańskich mediów, było to jedno z najzimniejszych miejsc na ziemi. Zanim pojawił się arktyczny mróz, zmagano się z niżem barycznym, zwanym bombą cyklonową. Spowodował on sztormy i opady śniegu wzdłuż całego wybrzeża Atlantyku - od Florydy po Maine. Przez silny wiatr dziesiątki tysięcy domów zostało pozbawionych prądu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Bardzo zimno jest w dużych aglomeracjach, takich jak Boston, Filadelfia czy Nowy Jork, w którym temperatura spadła do najniższego poziomu od ponad 120 lat. W porywach wiatru odczuwalna temperatura w sobotę 6 stycznia wynosiła -28 st. C. Chłodniej w Wielkim Jabłku było ostatnio w 1896 r. Mieszkańcy metropolii nie są przyzwyczajeni do tak surowych zim. Przeciętna temperatura o tej porze roku wynosi zazwyczaj ok. 3-4 st. C, a w minionym roku sięgała nawet 20 st. C. Władze miasta ogłosiły stan wyjątkowy i radzą, aby kto może, nie wychylał nosa z domu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Poza przenikającym do szpiku kości mrozem są też obfite opady śniegu, które powodują problemy m.in. na lotniskach. W ciągu ostatnich tygodni odwołano tysiące lotów, a wiele połączeń było opóźnionych. Pasażerowie z tego powodu są sfrustrowani i tracą cierpliwość, przez co dochodzi do wielu nerwowych sytuacji.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Skutki zimy odczuwają też zwierzęta
Atak zimy w Ameryce niesie ze sobą konsekwencje nie tylko dla ludzi, ale również dla zwierząt. Krokodyle, które chcąc przeżyć w ekstremalnie niskich temperaturach, poddają się brumacji, czyli gadziej hibernacji. Taka sytuacja miała miejsce m.in. na bagnach nad rzeką Shallotte w pobliżu granicy z Karolina Południową i miasta Willmongton.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Usztywnione przez mróz są także iguany na Florydzie. Ich zdjęcia na początku stycznia obiegły cały świat. Te duże jaszczurki nadrzewne zamarzają już w temperaturze około -7 st. C. Nadal jednak są w stanie oddychać, a ich funkcje życiowe są bardzo spowolnione, ale zachowane. Mniej szczęścia miały rekiny. Od początku stycznia z zamarzniętych wód zatoki przy przylądku Cape Cod w stanie Massachusetts (północno-wschodnie wybrzeże) wyciągnięto ich kilkanaście. Nie przeżyły szoku termicznego.
Trwa ładowanie wpisu: facebook