Siedem najlepszych polskich wojowniczek. Walczyły za ojczyznę mimo zakazów
Walczyły z bronią w ręku jeszcze w czasach, gdy kobieta-żołnierz dla wielu była nie do pomyślenia. Potrafiły przezwyciężyć wszelkie przeszkody, by tylko znaleźć się na froncie. I udowadniały, że na równi z mężczyznami mogą bronić polskiej niepodległości.
Na miłość Boga, ojczyzny i wiarę małżeńską
Anna Dorota Chrzanowska była jedną z "kresowych wilczyc" – kobiet, które w XVII w. nieraz na równi z mężczyznami występowały w obronie terytoriów Rzeczpospolitej. W 1675 r. odegrała kluczową rolę w czasie oblężenia zaatakowanej przez Tatarów Trembowli.
To właśnie ona przekonała gotowych już się poddać obrońców, że należy walczyć do ostatniej kropli krwi. Jak? Jej słowa, wypowiedziane do męża, który dowodził polską drużyną twierdzy, przytoczyła w książce "Kobiety wojowniczki" Iwona Kienzler: "Tą bronią zabiorę ci życie, mężu, i sama sobie śmierć zadam, jeżeli natychmiast nie przysiężesz, że zamku nie poddasz i do ostatniego tchu bronić go nie przestaniesz. Na miłość Boga, ojczyzny i wiarę małżeńską, mężu! Szanuj wiek swój spędzony na usługach krajowych i jako dobry ojciec pozostaw nieskalane imię swym dzieciom!"
Zobacz też: Wojowniczka Amazonka
Była kobietą, więc nie płacili jej żołdu
Joanna Żubr do armii Księstwa Warszawskiego wstąpiła, by nie odłączać się od ukochanego męża, Macieja. Podała się za jego młodszego brata i jako Jan Żubr przez dobre kilka miesięcy wodziła wszystkich za nos – dodatkowo dorabiając na boku… poprawkami krawieckimi!
Kiedy prawda wyszła na jaw, czekało ją niejedno upokorzenie. Pozwolono jej wprawdzie zostać w wojsku, ale odmówiono żołdu.
Mimo licznych dowodów bohaterstwa, na przykład w bitwie pod Raszynem czy pod murami Zamościa w 1809 r., przez wiele lat nie otrzymywała też należnych jej odznaczeń. Decyzję, by udekorować ją orderem Virtuti Militari, podjął dopiero wielki książę Konstanty.
Jenerale, postanowiłam być żołnierzem!
Emilia Plater powiedziała podobno "Jenerale! Dopóki Polska nie odzyszcze zupełnej swobody, postanowiłam być żołnierzem!”. Słowa te skierowała do generała Chłopickiego, dowódcy powstania listopadowego, gdy ten zasugerował jej powrót do domu.
Nic nie było w stanie zawrócić tej kobiety z wybranej drogi. A Polsce jej zaangażowanie chyba się opłaciło: sformowała własny oddział partyzancki, wiele osób skłoniła do przyłączenia się do powstania, a pod Ucianami rozniosła zastępy rosyjskiej piechoty.
Walczyła jeszcze w wielu bitwach i uczestniczyła w powstaniu do samego końca. Niestety trudy żołnierskiego życia w końcu ją pokonały – pod koniec 1831 r. zachorowała i uległa gorączce.
Doskonały strzelec, wyśmienity jeździec
Anna Henryka Pustowójtówna walczyła w zrywie styczniowym w 1863 r. u boku samego generała Mariana Langiewicza, który przez krótki czas pełnił funkcję dyktatora powstania. Była jego adiutantką, występując oficjalnie jako Michał Smok.
Walczyła między innymi pod Małogoszczem, Pieskową Skałą i Grochowiskami. "Określano ją jako odważnego, a zarazem karnego żołnierza, doskonałego strzelca i wyśmienitego jeźdźca" – podkreśla Iwona Kienzler w książce "Kobiety wojowniczki".
Jeden z towarzyszy Pustowójtówny z oddziału chwalił ją następująco: "Wytrzymywała wszelkie niewygody powstańczej egzystencyi, jadła, co się nadarzyło, nieraz przez dobę i więcej musiała się obywać paru ziemniakami; raz straciwszy konia, 18 mil przebyła piechotą z oddziałem".
Walkę miała we krwi
Jak mówili o Lucynie ze Skrzyńskich Żukowska, walkę miała niemal we krwi. Jako czternastolatka złożyła swojemu ojcu, uczestnikowi powstania listopadowego, przysięgę, że pomści krzywdy, które car wyrządził jej rodzinie. Wychowywano ją też na żołnierkę: od małego uczyła się strzelać i jeździć konno.
Wszystko to przydało się, gdy wybuchło powstanie styczniowe. Początkowo działała jako kurierka, ale wkrótce ruszyła na linię ognia. Walczyła pod Bodzentynem, Kunowem i Tyszowicami.
Jej żołnierska kariera skończyła się w maju 1863 r., gdy trafiła do niewoli. Na szczęście udało jej się uniknąć zsyłki na Sybir. Udało jej się też doczekać upadku caratu i polskiej niepodległości.
Trzydzieści bitew jednej kobiety
Obywatelka "Kazia" to kobieta, której prawdziwego nazwiska nikt nie zna. Mało brakowało, by nie zachowało się o niej żadne wspomnienie. Tymczasem była jedną z najbardziej zasłużonych postaci w Legionach Polskich. Wzięła udział w ponad trzydziestu bitwach, w tym pod Krzywopłotami i Łowczówkiem.
Już jako sanitariuszka była nieoceniona, ale i jej żołnierskiej postawy dowódca, porucznik Konstanty Aleksandrowicz, nie mógł się nachwalić. Jak zapisał, obywatelkę Kazię cechowała "szalona odwaga, niepoślednia siła fizyczna i zupełne oddanie Sprawie".
Kazimierz, czyli Wanda
Jak wiele jej poprzedniczek, Wanda Gertz także do polskich oddziałów dołączyła w męskim przebraniu, jako Kazimierz Żuchowicz. Służyła w I Brygadzie Legionów; po odzyskaniu przez Polskę niepodległości znalazła się też na froncie wojny polsko-bolszewickiej.
Jej zasługi zyskały uznanie nawet najwyższych dowódców. Na pobieranie poborów i noszenie odznaki podporucznika piechoty zezwolił jej w 1920 r. sam Naczelny Wódz. Jako organizatorka obozów Przysposobienia Wojskowego Kobiet służyła w wojsku przez cały okres międzywojenny.
Walczyła w obronie Polski jeszcze podczas II wojny światowej. Brała udział we wrześniowych bojach o Warszawę, a następnie działała w Armii Krajowej, organizując akcje dywersyjne.
Anna Winkler – doktor nauk społecznych, filozofka i politolożka. Zajmuje się przede wszystkim losami radykalizmu społecznego. Interesuje się historią najnowszą, historią rewolucji i historią miast, a także kobiecymi nurtami historii. Chętnie poznaje dzieje kultur pozaeuropejskich.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl