Highland Games - szkocka tradycja
Teraz nad wrzosowiskiem świeci słońce. Rzędy niebieskich i czerwonych flag wyznaczają miejsca, gdzie niegdyś stały armie. Nagle przez łopot materiału i wycie wiatru przebija się dźwięk dud. Muzyka dochodzi od strony kopca usypanego ku pamięci ofiar. Podchodzę bliżej. Dudziarz w kilcie gra i maszeruje powoli wśród kamieni nagrobnych, drugi obserwuje go w milczeniu. - Pewnie jakieś oficjalne obchody, może pracownicy muzeum? - myślę w pierwszej chwili. Nic z tych rzeczy. - Jesteśmy tu przejazdem - Szkot patrzy w dal. - Jedziemy na wyspę Skye. To tam 30 lat temu zaczęliśmy uczyć się grać na dudach. Podróż sentymentalna - wyjaśnia. Po chwili dodaje: - Nie wiem, czy zginęli tu nasi przodkowie. Ale pomyśleliśmy, że zatrzymamy się i zagramy dla nich. Pytam, jaką melodię wybrał jego towarzysz. - To dość stara pieśń, z XVI wieku - odpowiada. - Napisała ją ponoć wdowa po szkockim żołnierzu.