Jak pisała w swoich pamiętnikach Anna z Działyńskich Potocka, choć w drugiej połowie XIX w. polskiej arystokracji często brakowało pieniędzy na wystawne obiady, to przysłowiowe kartofle nasi magnaci musieli jeść obowiązkowo srebrnymi sztućcami na wykwintnej, porcelanowej zastawie. Podobnie było z zagranicznymi wojażami. Żaden z szanujących się arystokratów nie wyobrażał sobie, by, nawet w przypadku największych kłopotów finansowych, nie odwiedzić przynajmniej raz w roku Paryża. Wizyta w stolicy Francji była nie tyle przyjemnością, co obowiązkiem towarzyskim. Podobnie było z wyjazdami, jak to się wówczas mówiło - „do wód”, czyli (stosując już współczesny słownik) - kurortów uzdrowiskowych, w których nasi majętniejsi i mniej majętni arystokraci i arystokratki ratowali podupadłe zdrowie. Odwiedźmy i my niektóre z nich, te najsłynniejsze.