Tego jeszcze nie było. Ratownicy walczą o ludzkie życie... parawanami
Parawaning wciąż ma się dobrze nad polskim morzem. To, że jedni masowo odcinają się od drugich zwykle jest powodem do żartów, ale że z powodu parawanów trudniej komuś pomóc, myśli już niewielu. Ratownicy z Władysławowa i Sopotu wpadli na genialny pomysł - parawany wykorzystują do torowania korytarzy bezpieczeństwa.
Bałtyckie plaże przeżywają oblężenie. Od wczesnych godzin porannych tabuny ludzi odgradzają się parawanem i na kolejne godziny rezerwują swój kawałek piasku. Z boku wygląda to śmiesznie, ale ratownikom nie jest wcale do śmiechu. Bo kiedy topi się człowiek, żarciki idą na bok - zaczyna się walka z czasem i nieszczęsnymi parawanami.
Dlaczego Bałtyk jest taki zimny?
Ratownicy z Władysławowa znaleźli sposób: rozkładają własne. I mówią, że są one korytarzami bezpieczeństwa. Skoro nie da się przebić, zostaje im właściwie tylko to. – My musimy w jak najkrótszym czasie udzielić pomocy - mówi ratowniczka Magdalena Wyszchulska w rozmowie z TVN24.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
To samo robią ich koledzy z Sopotu.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Parawany ratownicze różnią się od tych, typowo plażlowych. Mają czerwono-białe barwy i tworzą swoiste alejki prowadzące do morza. - Są bardzo pomocne, bo ułatwiają ewakuację. My z wieży do wody mamy około 20-30 m. Gdyby nie te ścieżki, pomoc trwałaby dużo dłużej – wyjaśnia ratowniczka.
Ostatnio dzięki nim uratowano plażowicza, który dostał ataku padaczki.