Zachód słońca na plaży w Sopocie
Na szczęście są też inne miejsca. Ośmioro aktywistów postanowiło stworzyć tu alternatywną klubokawiarnię. Założyli spółdzielnię socjalną i dostali lokal przy Monciaku, który nazwali _ Dwie Zmiany _. - Nazwa wzięła się stąd, że jesteśmy artystami i tu będziemy pracować jakby na drugą zmianę - opowiada Krystian z gdańskiego zespołu Dick4Dick, jeden z twórców spółdzielni. - Chodzi w niej też o to, by działać od rana do późnej nocy. W dzień przychodzą posiedzieć rodziny i seniorzy. Za to wieczorem to miejsce na koncert, performance, spektakl czy po prostu na piwo i spotkanie z przyjaciółmi - zachęca Krystian. Czuję się zachęcony, a póki co z kłopotu z brakiem miejscówki na wieczór wybawiają mnie siostry z mojego hostelu. Zabierają mnie na imprezę urodzinową do klubu prowadzonego też przez trzy siostry *(ale już inne) o takiej właśnie nazwie. Tu przekonuję się, że sopockie kluby da się lubić. Towarzystwo bawi się bez napinki przy podkręconych przez DJ-a rytmach sprzed paru dekad. Innego wieczoru
*docieram na molo. Lawirując między grupkami imprezowiczów, cudem unikam czołowego zderzenia z wieczorem panieńskim. Dziewczyny wyróżniają się przypiętymi diabelskimi rogami świecącymi na czerwono. Gdy znikają w oparach absurdu, robi się jakoś spokojniej. Od strony Gdyni różowe jeszcze niebo odbija się w morzu. Na gładką taflę wypływają łabędzie, a po wodzie niesie się jazz z plażowych klubów. Takie morze uwielbiam i jestem o krok od decyzji o zamieszkaniu na lato w Sopocie.