W odwiedzinach u Ngai
Słońce wstało o szóstej. Kiedy wygrzebaliśmy się z popiołu osłupieliśmy. Do teraz nie jestem pewna czy dlatego, że nigdy nie wyobrażałam sobie krater w ten sposób, czy że krajobraz ten był tak kosmicznie niepowtarzalny. Wyglądało to jak ujęcia z księżyca, symfonia różnej wysokości wzgórków, kopczyków o sinusoidalnym kształcie, otulającego je mglistego dymu, przez który przedzierało się matowe światło porannego słońca.