Węgierska magia na talerzu
Papryka - symbol Węgier
Przejedzony? Z wypitą zbyt dużą ilością miejscowego wina? Przecież jesteś na Węgrzech, gdzie każdy region tego niewielkiego kraju odkrywa nie tylko wachlarz bajkowych miast, ale też wyjątkową kuchnię z tylko sobie znanymi smakami. Jeśli jeszcze dodasz do tego fakt, iż jesteś w ojczyźnie gościnnych, pełnych ciepła i temperamentu Madziarów, wspomnienie długo nie będą chciały cię opuścić. Zapraszamy do wspólnej biesiady.
Przejedzony? Z wypitą zbyt dużą ilością miejscowego wina? Przecież jesteś na Węgrzech, gdzie każdy region tego niewielkiego kraju odkrywa nie tylko wachlarz bajkowych miast, ale też wyjątkową kuchnię z tylko sobie znanymi smakami. Jeśli jeszcze dodasz do tego fakt, iż jesteś w ojczyźnie gościnnych, pełnych ciepła i temperamentu Madziarów, wspomnienie długo nie będą chciały cię opuścić. Zapraszamy do wspólnej biesiady.
Na ścianach niczym czerwone korale wiszą sznury suszonych papryk. Można je zresztą zobaczyć nie tylko w tradycyjnych restauracjach. Są niemal wszędzie, często sprzedawane jako swoista atrakcja turystyczna, jeden z symboli Węgier. W karcie dań widzimy tradycyjne potrawy - gulasze (porkolt), podawaną z kluseczkami i ziemniakami, zupę gulaszową (gulyas leves), łazanki ze skwarkami i twarogiem polane śmietaną (turos csusza), jest też langosz (langost), czyli najprawdziwszy placek po węgiersku, który nie ma nic wspólnego z tym, co jadamy w Polsce. To drożdżowy placek z mąki pszennej, smażony na głębokim tłuszczu. Tradycyjnie jada się go ze śmietaną i startym żółtym serem. Bardziej bogate wersje można dostać z szynką, boczkiem, czosnkiem lub innymi dodatkami.
Tekst: Marta Legieć/udm