Za korzystanie z toalety koloniści musieli zapłacić 400 zł. "To koszmar"
Robiąc wakacyjny kosztorys, warto wziąć pod uwagę nie tylko wydatki na noclegi, jedzenie czy atrakcje. W tym sezonie w kurortach sporym wydatkiem może się okazać korzystanie z toalet. Zwłaszcza jeśli podróżujemy dużą grupą. Przekonała się o tym pani Kasia, która wraz z uczestnikami kolonii wybrała się na wycieczkę do Sopotu.
- Pięćdziesięcioro dzieci cały dzień na molo i na plaży. Wiadomo, że maluchom co chwila chce się siku, a toaleta płatna 4 zł. W restauracjach też nie pozwolono nam korzystać za darmo. Licząc, że każde z dzieci poszło się załatwić tylko dwa razy, mamy wydatek 400 zł. To koszmar - mówi opiekunka grup kolonijnych.
Możemy sikać w krzaki?
Opłaty za skorzystanie z WC w tym sezonie osiągnęły zawrotny poziom. Wielu turystów w swoich mediach społecznościowych poza fotografiami pięknych miejsc prezentuje też zdjęcia cenników publicznych toalet. Niektórzy za załatwienie potrzeb fizjologicznych liczą sobie nawet 10 zł. Inni cenę usługi uzależniają od wielkości penisa. W czerwcu Katarzyna Bosacka opublikowała na Instagramie fotografię cennika szaletu w Helu. "Toaleta płatna. Duży penis 7 zł, mały penis 5 zł." Niektórych komentujących napis rozbawił. Innych - wprost przeciwnie.
W komentarzach pojawiło się wiele głosów, że dzięki takim cenom ludzie zaczną załatwiać swoje problemy fizjologiczne na wydmach. "Przez to Hel będzie zasikany i śmierdzący" - napisał jeden z obserwatorów.
"Za samo wejście na molo trzeba sporo zapłacić"
Pani Kasia i jej podopieczni szukali w Sopocie bezpłatnej toalety. Nie znaleźli. - Dzieci natychmiast znalazły rozwiązanie. Zaczęły biegać i pytać, czy mogą się załatwiać w krzaki. Oczywiście nie mogłyśmy na to pozwolić i płaciłyśmy za toaletę - opowiada pani Kasia. - Musiałyśmy też cały czas zwracać im uwagę, żeby nie załatwiały się do wody, bo i na ten pomysł dzieciaki oczywiście wpadły. Zaproponowały nawet, że zrobią taki szyld: "sikanie do morza 1 zł" i będą pobierać opłaty - dodaje opiekunka kolonistów.
- Propozycje może i zabawne, ale cała sytuacja taka nie była. Przecież do takich miast jak Sopot przyjeżdża mnóstwo wycieczek. Wiadomo, że nie są one tanie. Za samo wejście na molo trzeba sporo zapłacić, w cenie biletu naprawdę mogłyby być darmowe toalety - dodaje pani Katarzyna.
Utrzymanie toalet jest kosztowne
Miejscy urzędnicy podają kilka powodów, dla których musieli zrezygnować z pomysłu uruchomienia bezpłatnych toalet. Po pierwsze są one ogrzewane, zwłaszcza zimą, co powoduje, że stają się miejscem noclegu dla osób bezdomnych. Poza tym, gdy są otwarte, często bywają demolowane. Nie bez znaczenia są też wysokie koszty ich utrzymania.
- Za toalety miejskie na terenie Sopotu pobierana jest opłata w wysokości 2 zł. WC na plaży miejskiej (trzy kabiny) kosztuje 3 zł. To kwoty symboliczne, biorąc pod uwagę konieczność ponoszenia stale rosnących kosztów ich eksploatacji - wyjaśnia Jarosław Zawada, kierownik Działu Rozwoju, Eco Sopot sp. z o.o.
- Na utrzymanie toalet składają się m.in. koszt utrzymania pracownika - nawet, jeśli toaleta jest samoobsługowa, to trzeba tam codziennie posprzątać, koszty mediów, środków higienicznych oraz bieżąca konserwacja urządzeń. Na terenie miasta oprócz toalet miejskich funkcjonują również prywatne. Tam każdy przedsiębiorca indywidualnie określa ceny za korzystanie z WC. Są to przede wszystkim toalety w restauracjach, i zwykle są one gościom lokalu udostępniane bezpłatnie - dodaje.