Zjadłem oko barana
- Spróbuj - zachęcają wszyscy. Drugie oko zjada gość. W taki sposób zawiązuje się przyjaźń, więzy braterstwa. To stary zwyczaj tutejszych Kirgizów. Znał je również podróżnik minionej epoki Marco Polo. Tłumaczenie, że mam problemy z żołądkiem na nic się zdają. Delikatnie przeżuwam. Przełykam. Zagryzam kawałkiem chleba, pysznej okrągłej lepioszki. Podchodzi mi to wszystko pod gardło ale daje rade. Popijam jogurtem naturalnym arian z kóz.
Droga do Osh to kilkudniowa wędrówka. Im dalej na południe, tym mniej jurt. Ryszard Kapuścinski już znacznie wcześniej dostrzegł, że „Kirgiz zszedł z konia”. Współcześni nomadzi tylko latem wędrują. Przesiedli się z konia do samochodu. Barany już nie kategoryzują społeczeństwa .Kiedyś baran kosztował 160 rubli, nowy dom kosztował 16 baranów. Kto miał więcej baranów ten był zamożniejszy. Azja Centralna się zmieniła. Jedwabny Szlak przestaje być mistyczną drogą. Staje się nowoczesną betonową drogą do Europy .Sprowadza się nią miedzy innymi luksusowe samochody.
Po przemierzeniu 2,5 tyś. km kończę swoja podróż. Zatrzymuje się na bazarze w Osh.
To właśnie z takich bazarów wyruszały karawany. Tutaj jak zawsze jest gwarno. Czas się zatrzymał.
- Co chcesz bracie kupić? Złoto, srebro? Może złote runo? Uśmiecha się sprzedający Kirgiz.
-Tylko sto dolarów.
Kiwam głowa z niedowierzaniem.
_ Tekst: Marcin Gienieczko _