Piotr Trybalski: historia fotografuje się sama
Lekcja fotografowania z Piotrem Trybalskim – podróżnikiem i fotografem, autorem książki: „Fotograf w podróży”. Zazwyczaj jedziemy gdzieś i fotografujemy evergreeny: Amsterdam z rowerami i czerwonymi latarniami, Moskwę z żołnierzami w śmiesznych czapkach, Budapeszt z parlamentem i mostem, Pragę z muzykami na Moście Karola… Ale czy to jest prawdziwy klimat, rytm tego miejsca, czy taki detal odzwierciedla to, co miejsce chce nam przekazać? Zazwyczaj nie, to na swój sposób pójście na skróty…
Lekcja fotografowania z Piotrem Trybalskim – podróżnikiem i fotografem, autorem książki: „Fotograf w podróży”. Zazwyczaj jedziemy gdzieś i fotografujemy evergreeny: Amsterdam z rowerami i czerwonymi latarniami, Moskwę z żołnierzami w śmiesznych czapkach, Budapeszt z parlamentem i mostem, Pragę z muzykami na Moście Karola… Ale czy to jest prawdziwy klimat, rytm tego miejsca, czy taki detal odzwierciedla to, co miejsce chce nam przekazać? Zazwyczaj nie, to na swój sposób pójście na skróty…
*Od ilu lat fotografujesz profesjonalnie? I które z odwiedzonych krajów czy kultur wydały Ci się najbardziej fotogeniczne i dlaczego?*
Może na początek zdefiniujmy co to znaczy fotografować profesjonalnie. Uważa się, że fotograf profesjonalny to taki, który żyje z robienia zdjęć. No więc ja z tego nie jestem w stanie wyżyć ;), więc nie mieszczę się w tej nomenklaturze. Jeśli mój „profesjonalizm” sprowadzimy do faktu, że publikuję zdjęcia w mediach - to tak, owszem, dzieje się to od 1998 roku. Pierwszy „profesjonalny” materiał opublikowałem w Gazecie Wyborczej. To był tekst i zdjęcia z Pakistanu, z niewielkiej wioski Taftan, gdzie znajduje się przejście graniczne pomiędzy Iranem i Pakistanem.
Ciężko mi odpowiedzieć, który kraj wydał mi się fotogeniczny. Każde miejsce jest fotogeniczne, ale w inny sposób. Trudno porównać obłędnie kolorowych mieszkańców malijskich wiosek z bezdrożami Australii. Ciężko zestawić urok mieszkańców rumuńskiej Bukowiny czy Maramureszu z chłodem i dystansem Marokańczyków. Lubię fotografować w tych miejscach, w których ludzie są dumni, ale i pogodni. Najbardziej podobał mi się Madagaskar! Tam chciałbym szybko wrócić. Niestety, póki co jakoś mi się to nie udaje. Madagaskar wygląda jak scenografia z filmu, który przedstawia świat czasów wiktoriańskich, jest tak nierealny, że aż trudno uwierzyć w jego istnienie. A przyrodniczo to jedno z najciekawszych miejsc, w których byłem.
* *Zwracasz uwagę, cytuję na „esencję miejsca zaklętego w detalach”. Podaj przykłady, jak przekazać klimat miasta, zabytku, knajpy czy bazaru przez szczegół…
To dokładnie tak jak z poznanymi ludźmi. Jeśli spotkasz kogoś, pogadasz z nim, pośmiejesz się, a po kilku godzinach rozstaniecie się - to pozostanie ci w głowie obraz, który może jest i miły, ale zazwyczaj zupełnie odmienny od rzeczywistości. Powierzchowna fotografia jest tym, czym powierzchowna znajomość. Potrzeba czasu, wracania w pewne miejsca, zrozumienia rytmu tego miejsca, aby móc wykonać w nim autentyczne zdjęcie. Zazwyczaj jedziemy gdzieś i fotografujemy evergreeny: Amsterdam z rowerami i czerwonymi latarniami, Moskwę z żołnierzami w śmiesznych czapkach, Budapeszt z parlamentem i mostem, Pragę z muzykami na Moście Karola… Ale czy to jest prawdziwy klimat, rytm tego miejsca, czy taki detal odzwierciedla to co miejsce chce nam przekazać? Zazwyczaj nie, to na swój sposób pójście na skróty. Taka fotografia świetnie się sprawdza do przewodników turystycznych, ale nie jest autentyczna. To tak jakby pokazać Kraków przez pryzmat smoka pod Wawelem. Z mojego punktu widzenia o wiele większą wartość stanowić
będzie fotografia i historia człowieka, który na co dzień pływa barkami w Amsterdamie i zna wszystkie ciekawostki, historyjki, które od dwudziestu lat wydarzyły się u brzegów okolicznych kanałów.
*A jak fotografujesz ludzi? Jak oswajasz i zdobywasz zaufanie. Masajom płacisz za zdjęcia? Co z kobietami w krajach arabskich?*
Uwielbiam fotografować ludzi. Ludzie i ulica to dla mnie esencja fotografii. Budynek, pejzaż – to rzeczy, które w dużej mierze są fotograficznie powtarzalne, modyfikować można porę dnia, roku, perspektywę… Ludzie – drugi raz nie uda się zrobić takiego samego zdjęcia, rzadko kiedy uda się spotkać daną osobę kolejny raz. Poza tym ludzie to zawsze historia. Nie ma ludzi bez historii… Są tylko fotografujący, którzy o nią nie zapytali. W fotografii ludzi kluczowe są dobre intencje. Jeśli fotograf jest uczciwy, jeśli jego oczy mówią prawdę, a na twarzy widać szczery uśmiech – łatwiej przełamać pierwsze lody i fotografować. Wiele osób nie pozwala się fotografować ponieważ uważa, że nie „nie są ciekawi”. I tu zadanie dla fotografa – jeśli decyduje się zrobić zdjęcie, to wie dlaczego, co nim kieruje. Nic nie stoi na przeszkodzie, by o tym opowiedzieć fotografowanej osobie. Uspokoić ją lub podbudować jej ego. Ważne, aby być uczciwym w tym co się robi. Fotografowanie ludzi - to tak naprawdę rodzaj interakcji pomiędzy
fotografem a modelem, której efektem często jest zdjęcie. Nie zawsze… Bo czasem te minuty rozmowy są o wiele bardziej ważne niż zrobione zdjęcie.
Masajom zapewne nie zapłaciłbym za zdjęcie, ponieważ staram się nie fotografować cepelii, a z tego co wiem tak obecnie wyglądają te masajskie wioski, które odwiedzane są przez turystów. W ogóle nie płacę za zdjęcia, płacę – jeśli już – za pracę. Zdarzyło mi się przykładowo fotografować przez dobre kilkadziesiąt minut pewną kobietę w niewielkiej wiosce nad Nigrem, w Mali. Zaproponowałem jej kontrakt: ja Ci robię zdjęcia, jesteś do mojej dyspozycji przez jakiś czas, aż do momentu, gdy dojdę do wniosku, że zrobiłem takie zdjęcie, jakie chciałem. W zamian za swoją pracę otrzymała - w barterze – kilka przydatnych farmaceutyków. To było uczciwe. Najgorsze co można zrobić - to płacić za zdjęcia dzieciom.
Pozostając w Mali, w słynnym Kraju Dogonów, rozsławionym także przez fantasmagoryczne wizje Dänikena – tak poustawiano tablice z cennikiem za zdjęcia, a dzieci zamiast chodzić do szkoły, wystają przed wioskami wystawioną dłonią i proszę o kasę. Rodzice szybko zwęszyli interes i zarzucili uprawę na rzecz wykorzystywania własnych pociech do zarabiania „łatwej kasy”. Kiedy to zobaczyłem, to naszła mnie refleksja, że kiedyś, gdy zabraknie turystów Dogonowie obudzą się z ręką w nocniku. Nie minęło kilka lat i stało się. Kolejne rewolucje Tuaregów zatrzymały ruch turystyczny. Nie mam pojęcia jak teraz radzą sobie Dogonowie, odcięci od tych łatwych pieniędzy.
W krajach muzułmańskich owszem, fotografuje się ciężej, ale da się to zrobić – odsyłam do mojej książki, gdzie sporo miejsca poświęcam różnym sposobom w fotografowaniu w miejscach, które dla fotografujących nie są zbyt przyjazne.
Do jakiego zwierzęcia byś się porównał jako fotograf? Chodzi o sposób działania, charakter… Do orła, lwa cielęcia?
Do leniwca. ;) Muszę przyznać, że nie ma we mnie takiego zacięcia, żeby wstawać o świcie, biec gdzieś w góry, bo będzie dobre światło. Albo wędrować kilka dni dla super ujęcia. Dlatego fotografem przyrody pewnie nie będę. Ale pogodziłem się z tym i nie próbuję na siłę fotografować w takich warunkach. Z orła mam pewnie to, że udaje mi się wypatrzeć ciekawe, często dość kuriozalne kadry. Pewnie dlatego fotografia uliczna to jedna z moich ulubionych, fotograficznych dyscyplin. A tak w ogóle, to co ty z tymi zwierzakami? :-)
Pisząc o eterycznej chemii ludzkich indywidualności, masz na myśli ciekawych ludzi spotkanych w drodze i dialog. Kto Tobie utkwił najbardziej w pamięci? Poopowiadaj o swoich bohaterach. Na moment wszedłeś w ich życie z aparatem, za ich przyzwoleniem.
To chyba sedno mojego fotografowania – ludzie i rozmowa. Podróżując z aparatem zawsze trafiam na jakieś indywidualności, albo ludzi ciekawych, o interesującej twarzy i historii. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że dla samego poznawania ludzi warto włóczyć się po świecie. To niesamowite ile od zwykłych, prostych ludzi można się nauczyć. A dla mnie ta wiedza znacznie wykracza poza tę, zdobywaną podczas słuchania czy też czytania o ludziach, którzy odnieśli tzw. sukces. Kiedyś spotkałem w Trinidadzie, na Kubie jednego gościa. Siedział na placu i malował takie naiwne, kubańskie obrazki. Obok leżała gitara. Przystanąłem, pogadałem z nim, pokazał mi całą teczkę wycinków o sobie i… koncertowym tourze po klubach w Europie. Okazało się, że to prawdziwa, muzyczna perła. Pablo Forcade to bard, który w innych okolicznościach zrobiłby w Europie, na świecie karierę. Ale trafił na złych ludzi, którzy wykorzystali jego naiwność i otwartość. Oszukali go. Pogodził się z losem i zaczyna od nowa. Uśmiechnięty.
(tutaj można posłuchać jak śpiewa: http://www.youtube.com/watch?v=1ZgDdvQ2NwE&feature=plcp)
Niedaleko Zakopanego, zawędrowałem jakiś czas temu na zawody siłaczy. No i znów przypadek, niewinna rozmowa z siłaczem (najmniejszym ze wszystkich), ale o bardzo ciekawej… hm… fizjonomii. Rafał był cały wytatuowany. Od słowa do słowa i tydzień później wylądowałem z Wojtkiem Nowickim, publicystą Gazety Wyborczej na ślubie Harnasia – tak każe siebie nazywać – w Jordanowie. Historia pisała się sama, tylko naciskać spust migawki: zakonnik, który w wyniku różnych zbiegów okoliczności wylądował w więzieniu, potem jakoś się z tego wykaraskał, zaczął działać społecznie organizując pomoc dla bezdomnych i potrzebujących – m.in. zawody siłaczy. Na szyi miał wielki tatuaż „Harnaś”. Wszystko w tym człowieku było nie tak – wyglądał jak zbir, a zachowywał się i działał jak prawdziwy altruista. Chociaż charakterek, góralski, to miał! Skrzętnie kolekcjonuje wspomnienia – i zdjęcia – z takich spotkań, po drodze. Chciałbym kiedyś wydać coś ze zdjęciami, opowiadaniami o ludziach. Mam nawet tytuł, który wydaje mi się idealny
„Meeting peolpe is easy”. Bo to takie proste spotkać kogoś, trudniej zdobyć zaufanie, sprawić, żeby ktoś się przed tobą otworzył, chciał coś opowiedzieć. Mam radość ze zbierania materiału, zejdzie mi z tym pewnie jeszcze kilka dobrych lat…
* **Jesteś chwalony za zdjęcia klimatyczne, z nastrojem, z przeżyciem, z emocją... *
Zawsze staram się tłumaczyć sowim kursantom na warsztatach fotograficznych, które prowadzę, że kluczem dobrego zdjęcia są emocje. To one, a nie filtry, zabawa w fotoszopie, aptekarska ostrość – sterylność zdjęcia, powinny na zdjęciu „grać”. Nawet zwykły widoczek może budzić emocje. Aby uzyskać taki efekt trzeba w jednym miejscu skupić wiele zmiennych: odpowiedni czas jego wykonania – porę dnia czy roku, a co za tym idzie odpowiednie światło, odpowiednia technika fotografowania i świadome użycie narzędzi w postaci obiektywu, ogniskowej. No i w końcu odpowiedni moment uwolnienia migawki i zarejestrowanie obrazu ułożonego w odpowiedniej kompozycji. Nie da się tego zrobić. jeśli w jakimś miejscu jest się chwilkę, zupełnie bez przygotowania i wiedzy co nas tam może czekać. A fotografowanie w ponad 80% składa się z czekania. Czekania na to co się wydarzy za chwilę. Na osobę, na odpowiednią kompozycję, którą warto zarejestrować. Tutaj trzeba mieć taki… afrykański rodzaj cierpliwości. Afrykański, bo tak jak
mieszkańcy Czarnej Afryki, którzy w sposób wręcz niewyobrażalny potrafią czekać wiele godzin, np. na autobus, tak fotograf musi umieć czekać na ten odpowiedni moment.
* **Ale jak złapać to trudne do uchwycenia przeżycie na twarzy? To kwestia jedynie wrażliwości, czy jednak techniki? *
Wszystkiego po trochu. Są twarze, które mówią wszystko, są też takie, z których ciężko coś wydobyć. To rzecz osobnicza. Poza tym nie da się zrobić dobrego portretu, kiedy robi się jedno zdjęcie i już! Fotografowany model – niezależnie od szerokości geograficznej – peszy się, przyjmuje pozy, próbuje pokazać się takim, jakim chciałby być. Tworzy siebie na nowo, specjalnie na potrzeby zdjęcia. Więc tutaj trzeba go wyczekać, zmęczyć, uspokoić, oswoić. Trzeba sprawić, by zaczął być sobą, by na twarzy pojawiło się to, co w danym momencie nim rządzi: radość, złość, tragedia, sukces. Strach lub miłość.
Uczysz techniki robienia zdjęć w trudnych warunkach pogodowych: w czasie monsunowego deszczu, czy w bardzo niskich temperaturach albo w nocy... Prosimy o instrukcje.
W deszczu łatwo zalać sprzęt, więc przede wszystkim proponowałbym tzw. uszczelniane body (korpus aparatu). To powinno wystarczyć na mgłę czy kapuśniaczek. Kiedy solidnie leje, nie obędzie się bez specjalnych pokrowców np. marki Ewa Marine czy KATA. Te pozwalają na swobodne fotografowanie nawet w ulewnym deszczu. Dla fotografów przyrody - jak znalazł. Przy niskich temperaturach piętą Achillesa współczesnych aparatów jest zasilanie. Baterie szybko tracą moc. Trzeba więc mieć kilka na zmianę i trzymać blisko ciała. Ogrzana bateria „wraca do żywych” nawet w 50%. Ponadto mróz sprawia, że wszelkie plastiki aparatu są bardziej wrażliwe na złamanie. Kiedy fotografuje się w rękawiczkach i ma mniejsze wyczucie przyłożonej siły, bardzo łatwo wyłamać np. klapkę do karty pamięci czy zatrzask statywu. No i na koniec wilgoć – wejście z mocno zmarzniętym aparatem do góralskiej, karczmy kończy się „załatwieniem” aparatu i optyki nawet na kilka dni. Wilgoć skrapla się w gorącym pomieszczeniu na zimnym sprzęcie
fotograficznym, także w środku. W takiej sytuacji warto zostawić aparat na zewnątrz albo zabrać go zamknięty w szczelny, foliowy worek. Co do nocnych zdjęć – w nocy się nie fotografuje, bo jest ciemno. I to wcale nie jest żart. Najlepsze zdjęcia tzw. nocne - można wykonać do kilkudziesięciu minut po zachodzie słońca. Na niebie jest jeszcze światło, często widać piękne barwy na chmurach, a samo niebo powoli staje się granatowe. W tym samym czasie sztuczne oświetlenie np. miasta dodaje kolorów – żółtego, zielonego. Robi się piękna, kolorowa kompozycja. Kiedy niebo jest czarne powinniśmy być już w drodze do domu, nic tu po nas.
* *Teraz jeszcze o porach dnia, kiedy jest najlepsze światło? Taki rozkład dnia pracy fotografa w podróży.
Szkoły są dwie. Jedna, klasyczna mówi, że rano przez 2-3 godziny i po południu, w okolicach zachodu słońca i z dwie godziny przed. Tak mniej więcej. To są chwile, kiedy można wykonać najbardziej plastyczne zdjęcia, z ciepłym światłem, ładnie rozłożonymi cieniami. Ale.. zawsze jest jakieś „ale”. Bo najważniejsza jest świadomość tego, co chcemy fotografować, jeśli fotograf ma taki zamysł, że chce w środku dnia, w południe fotografować miasto z ostrym słońcem, mocnymi refleksami – okej. Pod warunkiem, że to jest czymś uzasadnione. Jego inwencją twórczą, jakimś konceptem na zdjęcia. Wg. szkoły klasycznej południe jest dobrym momentem na fotografowanie wnętrz – jest jasno więc w takim kościele czy muzeum, który zazwyczaj jest ciemnawy, będzie sporo światła. Wówczas też fajnie jest robić portrety – zabierając modela - do cienia, oczywiście.
Jak zrobić dobre zdjęcie na ulicy? Kiedy jest ruch, tłum i trzeba działać szybko.
Na ulicy najważniejszy jest zmysł obserwacji, który pozwala z pozoru chaotycznego „zestawu” ludzi, samochodów, budynków, jakiś historii, które się dzieją - wydobyć to, co zarejestrowane aparatem będzie miało „moc” zdjęcia ulicznego. Będzie zaskakujące, nieco kuriozalne, często śmieszne – wesołe. Trzeba tu pokonać pewną barierę wstydu, skrępowania, które towarzyszy nam podczas wszelkich wystąpień publicznych. Fotograf uliczny powinien mieć nieco bezczelności i odwagi przy jednoczesnym zdrowym podejściu do fotografowania, w myśl zasady - nic na siłę. Na ulicy fotografuje się szybko, więc trzeba bardzo dobrze znać sprzęt, obsługę, umieć szybko podejmować decyzje. To trochę poligon fotograficzny, na którym wychodzą na wierzch wszelkie słabości, ale i umiejętności. I na koniec – fotograf uliczny nie powinien katalizować zdarzeń, czyli nie powinien wpływać swoją osobą na to, co się dzieje przed nim. Chociaż… to może być w pewnych sytuacjach uzasadnione, ale wówczas – tak jak wspomniałem wcześniej – musi być
częścią przemyślanego konceptu. Na ulicy najwygodniej fotografuje się niewielkim aparatami, anonimowo, nie powinno się też wyróżniać z tłumu. Ubiór a’la fotograf - kamizelka, plecak ze sprzętem, statyw – nie sprzyjają anonimowości.
* *A jakie masz autorytety fotograficzne?
Mnóstwo! Dobre zdjęcia rodzą się także przez to, że ogląda się… dobre zdjęcia. I wcale nie chodzi mi tu o powielanie czyjegoś stylu. Tak, to się zdarza, ale zazwyczaj na początku, potem każdy odnajduje swoje miejsce i fotografuje tak jak lubi, tak jak chce, techniką, która pozwala mu wyrażać własne, fotograficzne ja. Pierwszym moim mentorem był Andrzej Kramarz, facet, który śmigał na rowerze i przywoził takie zdjęcia, że zapierało dech. Polecam galerię znad Morza Czarnego - http://www.andrzejkramarz.com/index.php/odessa-transfer.html . Bardzo cenię fotografię wybranych artystów z agencji Magnum – chociażby Alexa Webba – http://www.magnumphotos.com/AlexWebb - album „The Suffering of Light” jest po prostu świetny. Dalej – Słowak Martin Kollar i cykl „Nothing special” - http://www.martinkollar.com/nothing-special - rewelacyjny. Często zaglądam tutaj: http://www.in-public.com/ - zawsze znajdę coś inspirującego.
A jakie masz swoje sprytne sposoby na efektowne zdjęcie? Typu odbicie w lusterku samochodu etc.
Staram się nie robić efektownych zdjęć, tylko takie naładowane emocjami. Od efektowności całkiem blisko do efekciarstwa, a to już za bardzo na skróty. Zamierzony efekt można uzyskać, kiedy przestrzega się kilku zasad – na ulicy zawsze trzeba być blisko wydarzeń, tego co się dzieje – Robert Capa powiedział kiedyś: „Jeśli twoje zdjęcia nie są dostatecznie dobre, to znaczy, że nie jesteś dostatecznie blisko”. Wprawdzie to już frazes, ale faktem jest, że reportaż, wydarzenia, ulica „lubią”, gdy się do nich odpowiednio blisko podejdzie. Portretów nie robi się teleobiektywem ze 100 metrów, bo to kradzież, a nie zdjęcie; jeśli na niebie nie ma słońca, to w zasadzie ciężko o dobre zdjęcia. Są fotograficy, którzy wręcz dogmatycznie przestrzegają tej zasady. Bo bez słońca ciężko o ładne plany, światłocień, a i kolory nie wyglądają zbyt zachęcająco. Dobre zdjęcie to wypadkowa wielu czynników. Ale kluczowym elementem jest tu wrażliwość fotografa, spostrzegawczość, umiejętność budowania odpowiednich, niebanalnych
kontekstów, wiedza. Posiadany sprzęt ma tutaj marginalne znaczenie. Niestety mnóstwo fotografujących o tym zapomina, sprowadzając fotografowanie do obsługi aparatu i ostrości obiektywu.
* **Z jakiego swojego zdjęcia jesteś szczególnie zadowolony? I opowiedz w jakiej sytuacji zostało zrobione?*
Im więcej fotografuję, tym więcej zastrzeżeń mam do swoich zdjęć. Ale to normalne zjawisko. Poza tym jako fotograf zawsze „dodaje” do zdjęcia emocje, które towarzyszyły jego wykonaniu. Tym samym pozbawiam się trzeźwego osądu swojej pracy. Nie bez powodu ktoś wymyślił zawód fotoedytora, osoby „od wybierania zdjęć”. Taki ktoś patrzy na zdjęcie neutralnie, bez emocji autora i wybiera. Wracając do pytania – w różnym okresie miałem różne, ulubione zdjęcie. Kiedyś zachwycałem się zdjęciem małej dziewczynki z lodem, stojącej na grobie, które otwierało reportaż o rumuńskim Wesołym Cmentarzu, opublikowanym w National Geographic. Teraz moje ulubione zdjęcie przedstawia adeptów senegalskich zapasów – laamb. Opublikowałem je w jednym z wydań Poznaj Świat, ilustrowało mój tekst o Senegalu. Ta ostatnia fotografia jest kolejnym przykładem, że warto zaufać przeczuciom. Zapaśników spotkałem zupełnie przypadkowo, na pustkowiu, na plaży Atlantyku. Coś kazało mi iść tą plażą, mimo, że niczego ciekawego nie było widać na
horyzoncie. Poszedłem i spotkałem tę grupę…
*Napisałeś inspirujący i rzeczowy przewodnik dla fotografów-podróżników: „Fotograf w podróży”. Czytamy we wstępie: "Poznasz tajniki fotografowania dzikich zwierząt, robienia zdjęć na pustyni, w meczecie, w jaskini, na wodzie i pod wodą, z samochodu i pociągu, a nawet z grzbietu słonia...". Daj na koniec kilka podstawowych rad naszym Internautom, jak robić dobre zdjęcia w podróży?*
Przede wszystkim świadomie. Panowanie nad tym, co się chce fotografować, planowanie, odpowiednie przygotowanie do wyjazdu - to podstawa. Panowanie: czyli pełna świadomość tego, że naciskam spust migawki, ponieważ widzę coś, co warte jest zarejestrowania, a nie dlatego, że gdzieś jestem, więc wypada zrobić zdjęcie. Planowanie: bo bez odpowiedniego nastawienia, wyboru odpowiednich pór dnia, miejsc, wydarzeń ciężko przywieźć zdjęcia, które będą ciekawe. Zdjęcie, na którym będą emocje, będzie się coś działo. Odpowiednie przygotowanie: merytoryczne i sprzętowe. Mnóstwo osób nie czyta instrukcji obsługi aparatów i potem, już na miejscu, nie wie, co się dzieje, dlaczego sprzęt nie działa albo działa nieprawidłowo. Po prostu nie zna funkcji własnych aparatów, licząc na to, że jeśli wydali 5 tys. zł to aparat „sam musi robić dobre zdjęcia”. Mało kto, wybierając się w podróż, na urlop, „poleżakować” w Grecji czy Egipcie sprawdza co prócz hotelu all inclusive znajduje się na miejscu. Gdzie jest jakiś ciekawy targ,
impreza, gdzie mieszkają miejscowi i dzieje się autentyczne życie, spoza getta hotelowego. Wystarczy odpowiednio się przygotować do wyjazdu – chociażby czytając książki, blogi podróżników, reportaże w prasie - by po powrocie zdjęcia wywoływały emocje, a znajomi pytali z niedowierzaniem: „o kurczę, gdzie ty na to trafiłeś!”
(Marbo)
| Piotr Trybalski - dziennikarz, podróżnik, płetwonurek i fotograf. Pisał i fotografował m.in. dla "Podróży", "National Geographic Polska", "Polityki", "Wprost", "Przekroju", "Gazety Wyborczej", "Kaleidoscope", "Magazynu Górskiego", "Vivy!", "Poznaj Świat". Obecnie prowadzi serwis internetowy dla podróżujących fotografów http://fotografwpodrozy.pl oraz warsztaty fotografii podróżniczej. Jest współorganizatorem Festiwalu Podróżników "Trzy Żywioły". Współorganizował wyprawy o charakterze ekspedycyjnym, jest współautorem przewodnika po Polsce „Podróże z Adrenaliną” i książki dla fotografujących „Fotograf w podróży” . Piotr Trybalski pracuje obecnie nad przewodnikiem po Krakowie, dedykowanym wszystkim, którzy pragną zobaczyć to miasto z nieco innej perspektywy - fotograficznej. Nieco inna będzie też forma wydawnictwa: przewodnik będzie można kupić w postaci aplikacji na tablet (iPad, tablety z systemem Android) oraz w formie specjalnego „nawigatora” na telefon komórkowy. |
| --- |