Trwa ładowanie...

Polka w Portugalii. "Miałam wiele grup zadziwionych faktem, jak tu jest pięknie"

- My, Polacy, moglibyśmy się od Portugalczyków nauczyć niewprowadzania nerwowej atmosfery - mówi Małgorzata Kawiak, oficjalna przewodniczka po Portugalii, która opowiada nam, za czym tęskni, kiedy jest w Warszawie, a czego jej brakuje, gdy wraca do Lizbony.

Małgorzata Kawiak jest oficjalnym przewodnikiem po PortugaliiMałgorzata Kawiak jest oficjalnym przewodnikiem po PortugaliiŹródło: archiwum prywatne
d1kdibw
d1kdibw

Zaczęła przyjeżdżać do Portugalii jeszcze jako pilotka wycieczek w 2006 roku. Najpierw zajmowała się Lizboną i okolicami jako główna rezydentka biura podróży, w którym wówczas pracowała, potem zaczęła jeździć na wycieczki objazdowe. Spędzała w Portugalii coraz więcej czasu, zakochała się i została. Na początku na terenie Portimão Algarve - w regionie wysuniętym najbardziej na południe, a następnie, w 2016 roku, przeniosła się na stałe do Lizbony. Jeszcze będąc w Portimão, skończyła turystyczne studia licencjackie w Lizbonie, by móc wystąpić o uprawnienia oficjalnego przewodnika po Portugalii, zrzeszonego w stowarzyszeniu oficjalnych portugalskich przewodników SNATTI.

Małgorzata Kawiak zna dziś Portugalię jak własną kieszeń, wie o niej więcej niż przeciętny Portugalczyk, a każda wycieczka, którą prowadzi to fascynująca przygoda - chciałoby się, żeby trwała bez końca. Mały przedsmak poniżej.

Anna Jastrzębska: Miłość, którą znalazłaś w Portugalii na początku, jest tak samo namiętna?

Małgorzata Kawiak: Do Portugalii tak. (śmiech) Reszta trochę się zmieniła.

d1kdibw

Jako Polce trudno było ci dogadać się z Portugalczykiem?

Nie chcę generalizować, ale wydaje mi się, że my, Polki, nie jesteśmy tak podporządkowane i bardziej wymagamy partnerstwa w związku niż Portugalki, stąd, mimo początkowej fascynacji, nie zawsze dobrze nam się układa w codziennym życiu.

Mimo że w życiu prywatnym nie wszystko poszło zgodnie z planem, nie wróciłaś do Polski.

Nie, bo pokochałam Portugalię. Ludzie są tu ciepli, życzliwi, spokojni, grzeczni. Wcześniej pracowałam w wielu miejscach. We Włoszech na przykład musiałam często krzyczeć i wymachiwać rękami, żeby coś załatwić, a tu wystarczyło poprosić. Portugalczycy są bardzo otwarci i zawsze chętnie pomogą, gdy tylko jest taka potrzeba. Ludzie często wrzucają ich do jednego "gara" z Hiszpanami czy Włochami, a to błąd. Mam wrażenie, że Portugalczykom bliżej jest do nas, są cisi, w pewnym sensie zdystansowani. Cenię ich za tę melancholię, którą w sobie mają i która wyraża się m.in. w dźwiękach fado.

d1kdibw

Do tego uwielbiam zwiedzać. Portugalia co prawda przystąpiła do I wojny światowej, ale nie walczyła na swoim terenie, i nie przystąpiła do II wojny światowej, zachowała neutralność, w związku z czym ma ogrom przepięknych, także średniowiecznych, zabytków. W mojej pracy jestem w stanie pokazywać ludziom naprawdę przepiękne miejsca, co jest dla mnie ważne, bo Portugalia przez lata była traktowana trochę po macoszemu jako "młodszy brat Hiszpanii", a to nie do końca jest prawda. Miałam wiele grup zadziwionych faktem, jak tu jest pięknie. Natura, ocean, liryczność, wspaniale szeleszczący język i przepiękne, rzeźbione manuelińskie kamienne koronki - to wszystko mnie po prostu urzekło.

Spory udział w tym urzekaniu miała pogoda?

Niemal wszystkim się wydaje, że Portugalia, skoro leży na południu Europy, to "ciepły kraj". Dementuję te plotki! (śmiech) Owszem, nawet w miesiącach zimowych temperatura w ciągu dnia może wynosić kilkanaście stopni, ale potem bardzo szybko spada, nawet do kilku stopni, a wieczorem i nocą jest najzwyczajniej w świecie zimno. Amplitudy temperatur są tu ogromne, do tego panuje duża wilgoć, a w większości portugalskich mieszkań nie ma centralnego ogrzewania. W Portugalii można cierpieć z powodu zimna i reumatyzmu. Naprawdę! Potwierdzą to wszyscy Polacy, którzy tu wyemigrowali. (śmiech)

Co jeszcze zaskoczyło cię w Portugalii?

Polacy żyją szybko. Sama pochodzę z Warszawy i jestem nauczona robienia tysiąca rzeczy na raz. Tymczasem Portugalczycy są jednozadaniowi, potrafią się skoncentrować w jednym czasie tylko na jednej rzeczy. Gdy Polak ma listę rzeczy do zrobienia, stara się je pogrupować i kilka spraw załatwić "za jednym razem". Portugalczyk tego nie potrafi: w to samo miejsce będzie jeździł trzy razy: raz, żeby zrobić zakupy, drugi, żeby zatankować, trzeci, żeby zanieść rzeczy do prania – choć wszystko jest na terenie jednej galerii handlowej. "Przy okazji" Portugalczyk może co najwyżej wypić cafezinho ( = "kawusię" - mała filiżanka espresso - przyp. red. ) albo się z kimś spotkać. Tu czas naprawdę wolniej płynie. Ale nie jest to wada: myślę, że my, Polacy, moglibyśmy się od Portugalczyków nauczyć niewprowadzania nerwowej atmosfery i redukowania tego poziomu stresu, który mamy na co dzień m.in. właśnie przez nasz "multitasking".

d1kdibw

W Portugalii trzeba się nauczyć cierpliwości, co dla Polaka może być trudne. Pani w urzędzie nie obsłuży kolejnej osoby, dopóki nie zamknie poprzedniej sprawy. Dopiero gdy skończy pisać na komputerze, segregować dokumenty, może zająć się kolejnym petentem – bez względu na to, jak długa jest kolejna przy jej okienku. Gdy barista w kawiarni zacznie myć filiżanki, to nie tylko je umyje, ale jeszcze powyciera i poustawia na swoich miejscach, mimo że na kawę czeka dziesięć osób.

Nikt mu nie zwróci uwagi?

To jest niesamowite, ale nie. Wszyscy bardzo spokojnie stoją w kolejce i nikt się nie denerwuje. Zresztą Portugalczycy doskonale wiedzą, że gdyby zaczęli tego baristę popędzać, nic to nie da, bo tylko ich ofuknie i oburzony odpowie: "proszę państwa, mam tylko dwie ręce". W Portugalii króluje spokój. Podobnie jest w tramwaju czy autobusie: nikt się nie przepycha, wszyscy ustawiają się karnie w kolejce do wejścia, jeszcze się nawzajem przepuszczają...

d1kdibw

My, Polacy, jesteśmy z natury buntowniczy, buńczuczni, a Portugalczycy są niezwykle karni, posłuszni, wręcz biurokratyczni. Jeśli jest jakaś zasada, to oni z nią nie dyskutują. Tak musi być, trzeba się dostosować. Doskonale było to widać chociażby podczas pandemii. Ponad 90 proc. portugalskiego społeczeństwa jest zaszczepione. 95 procent przyjęło pierwszą dawkę, 92 procent przyjęło dwie dawki i ponad połowa społeczeństwa przyjęła trzecią dawkę wzmacniającą.

Portugalczycy bez mrugnięcia okiem nosili maski, grzecznie stosowali się do zaleceń epidemicznych: tu siadać, tam nie wolno, wychodzić lewą, wchodzić prawą stroną... Nikomu nie przyszło do głowy, żeby się przeciw tym zarządzeniom buntować. I jeszcze nawzajem zwracali sobie uwagę!

Domyślam się, że byli przy tym bardzo, ale to bardzo uprzejmi?

Oczywiście. Portugalczycy chętnie używają, a nawet nadużywają, zwrotu grzecznościowego "vocȇ", gdy zwracają się do kogoś po imieniu, ale w trzeciej osobie (na przykład: "Gosia zrobi", "Gosia poda"). Poza tym mieszkańcy Portugalii chętnie stosują też inne formuły grzecznościowe i do jednego zdania potrafią wrzucić ich co najmniej kilka. Sama byłam świadkiem sytuacji, gdy kobieta - prosząc o zwrot należącej do niej gazety - zwróciła się do stojącego obok mężczyzny słowami: "Bardzo pana przepraszam, nie chciałabym być źle wychowana, ale jeśli byłby pan tak miły i łaskawie dał mi gazetę, którą trzyma w ręku, byłabym bardzo wdzięczna, bo ona należy do mnie".

d1kdibw

Pewien Portugalczyk zwrócił mi uwagę, że to niedobrze, że nie jem mięsa. Ale dodał, żebym się nie martwiła, bo nie ma ludzi idealnych. (śmiech)

Cóż, Portugalczycy kochają jeść. Mają takie sztandarowe zdanie, które często powtarzają: "Musisz się odżywiać". Gdy ktoś się gorzej czuje, jest zmęczony, pierwsze, co mu zaproponuje Polak, to gorąca herbata. Tu nie ma takiego zwyczaju: tu Portugalczyk nakaże nam się "odżywiać".

d1kdibw

Herbata tutaj zwykle jest ziołowa, zawsze chodzi o jakiś napar, np. z rumianku, melisy, czy nawet skórkę cytryny zalaną wrzątkiem. Żeby dostać czarną herbatę, trzeba to wyraźnie zakomunikować. Co ciekawe, to właśnie Portugalka, Catarina de Bragança, która zasiadła na brytyjskim tronie, zapoczątkowała tradycję słynnych five o’clock w Wielkiej Brytanii!

Wracając jednak do jedzenia - Portugalczycy mają charakterystyczne słodycze, na bazie żółtek jajek utartych z cukrem, których przepisy najczęściej pochodzą z klasztorów (jak sztandarowy deser z okolic Lizbony, czyli pasteis de nata), oraz doskonałe ryby i owoce morza. Te ostatnie zawsze świeże, prosto z oceanu trafiają na stół. Są świetnie przyrządzone, tak prosto jak to możliwe, bez zbędnych kombinacji.

Co może być zaskoczeniem dla Polaków, mięsa i ryby zazwyczaj podawane są jednocześnie z frytkami oraz ryżem. O sałatkę trzeba nierzadko poprosić, bo Portugalczycy – choć kojarzeni z dietą śródziemnomorską – są niespecjalnie "warzywni". Gdy w Portugalii gotowałam swoją pierwszą zupę, nie bardzo wiedziałam, co mam do niej włożyć. Z "naszej" włoszczyzny można było znaleźć pora i marchewkę. Seler dopiero od niedawna zaczął się pojawiać w jednej z sieci popularnych marketów, pietruszkę też jeszcze kilka lat temu trudno było dostać. Pamiętam, że gdy kiedyś poszłam na targ w Portimão i kupiłam dwa ostatnie (a może jedyne) selery, od razu podeszła do mnie Portugalka i zapytała, co z tym można zrobić. A niedawno słyszałam, jak kelner wyjaśniał państwu przy stole, że pietruszka to "taka biała marchewka".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Meteotsunami u wybrzeży Portugalii i Hiszpanii. Powodem wybuch wulkanu blisko wysp Tonga

d1kdibw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1kdibw