Akt wandalizmu w Mielnie. "Karygodny i bezczelny"
W bazie ratowników w Mielnie oraz jednej z pobliskich restauracji ktoś rozpylił płyn o intensywnym, nieprzyjemnym zapachu. Co ciekawe, tej samej nocy z plaży zniknęły znaki zakazu. Policja zabezpieczyła nagrania z monitoringu, ale sprawca wciąż nie został schwytany.
W nocy 10 lipca br. w Mielnie doszło do niecodziennego incydentu. Nieznany mężczyzna wtargnął na teren siedziby ratowników oraz sąsiadującej z nią restauracji, gdzie rozpylił ciecz o wyjątkowo nieprzyjemnym zapachu. Substancja ta jest zwykle używana do odstraszania dzikich zwierząt.
Monitoring uchwycił sprawcę
Kamery monitoringu zarejestrowały całe zdarzenie, które miało miejsce tuż po godz. 2. w nocy. Mimo to, sprawca wciąż nie został zatrzymany. Policja zabezpieczyła nagrania i prowadzi dochodzenie. Nadkomisarz Monika Kosiec z Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie potwierdziła, że zgłoszono zawiadomienie o wykroczeniu.
- Na szczęście nie zaatakowano bezpośrednio kogokolwiek z naszych, ale musieliśmy poświęcić sporo czasu i energii, by jakoś doprowadzić naszą bazę do stanu używalności - przyznaje Leszek Pytel, szef mieleńskich ratowników, cytowany przez "Głos Koszaliński".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już nie kwatery prywatne nad Bałtykiem. "Ten trend się zmienił"
Akt wandalizmu w Mielnie
Zanim doszło do rozpylenia cieczy, z pobliskiej plaży zniknęły znaki zakazu pływania na skuterach wodnych. Istnieje podejrzenie, że oba incydenty są ze sobą powiązane. - Nie chcę nikogo oskarżać, nie mam żadnych dowodów, ale wszystko zaczęło się od tego, gdy przy plaży zamontowano znaki zakazu pływania na skuterach wodnych. Naszym zdaniem to był właśnie ten punkt zapalny problemu - uważa cytowany przez "Głos Koszaliński" Leszek Pytel.
Wandalizm wywołał oburzenie wśród mieszkańców i internautów. Póki co można jedynie spekulować, że rozpylenie płynu było zemstą za wprowadzenie zakazu. - Już sam ten akt wandalizmu jest karygodny i bezczelny, ale dziwi mnie też, że to nas, ratowników, obarczono winą za te decyzje. Ratujemy ludzi, wspieramy ich gdy potrzeba, współpracujemy nawet z właścicielami sprzętu wodnego w przypadku jakichś zdarzeń. Ale to przecież Urząd Morski decyduje ostatecznie o wszelkich sprawach na plaży - podkreślił ratownik.
Policja kontynuuje śledztwo, a mieszkańcy Mielna mają nadzieję, że sprawca zostanie szybko ujęty. W międzyczasie apelują o zwiększenie bezpieczeństwa i monitoringu w okolicy.
Źródło: gk24.pl