Boże Narodzenie w Betlejem. Smutny, ale pełen nadziei koniec dramatycznego roku
Te święta niemal na całym świecie są inne niż w latach poprzednich. Betlejem nie jest pod tym względem wyjątkiem. Obecnie sytuacja jest tam bardzo trudna. W tym roku w mieście narodzin Chrystusa świętować będzie niewielu. Powodów do zadowolenia nie ma z pewnością branża turystyczna. Lokalne władze starają się zachować przynajmniej namiastkę tego, z czego miasto słynęło w latach poprzednich.
Boże Narodzenie jest zwykle dla przedstawicieli branży turystycznej w Betlejem prawdziwym czasem zbiorów. Właśnie w tym okresie w położonym w Autonomii Palestyńskiej mieście, które jest szczególnie ważne wśród chrześcijan z całego świata, pojawiają się prawdziwe tłumy.
Betlejem - rekordu nie będzie
Rok temu, mimo ciągłych napięć w regionie, turystyka pielgrzymkowa wzbiła się tam na wyżyny, ustanawiając frekwencyjny rekord ostatnich dwóch dekad. W samej tylko pasterce w 2019 r. udział wzięło ok. 2 tys. pielgrzymów z całego świata. W tym roku już dawno było wiadomo, że o żadnym rekordzie nie będzie mogło być mowy. To, czego nie były w stanie zniszczyć napięte stosunki pomiędzy stronami konfliktu w regionie, zrujnował koronawirus.
Jeszcze kilka tygodni temu niektórzy mieli nadzieję, że mimo nadzwyczajnej sytuacji, uda się zachować pozory normalności - przynajmniej w tym wyjątkowym okresie. Ale już wtedy mówiono, że potrzebny byłby prawdziwy cud. Ale ten, przynajmniej dla branży turystycznej, się nie wydarzył. Hotele, które rok temu złapały wiatr w żagle, liczą teraz straty.
Już we wrześniu rząd w Izraelu, w związku z pogarszającą się sytuacją epidemiczną, ogłosił drugi lockdown, który miał bezpośrednie przełożenie na sytuację w Autonomii Palestyńskiej. Sytuacja zaczęła się poprawiać, ale od kilku tygodni w liczbie dziennych infekcji znów widać negatywny trend. Szczególnie dramatyczna sytuacja zarysowała się na Zachodnim Brzegu (kontrolowana przez Izrael część Palestyny), gdzie położone jest Betlejem. Do tego stopnia, że pod koniec listopada zdecydowano się tam wzmocnić obostrzenia. Władze palestyńskie ostatecznie podjęły decyzję o wprowadzeniu najbardziej radykalnego scenariusza. Gdy liczba zachorowań nie spadała, stało się jasne, że lockdown może zostać rozszerzony na czas świąteczno-noworoczny.
Betlejem - sytuacja jest dramatyczna
Hotelarze oraz przedstawiciele innych biznesów związanych z turystyką są zrozpaczeni. Niektórzy zmuszeni byli do podjęcia radykalnych decyzji. Czas Bożego Narodzenia, który dla wielu stanowił nadzieję na przynajmniej częściowe odrobienie strat, nie przyniósł oczekiwanego wytchnienia.
- Betlejem jest martwe – powiedziała cytowana przez agencję Associated Press Maryana al-Arja, właścicielka liczącego 120 pokoi hotelu na przedmieściach Betlejem. Mimo dramatycznej sytuacji, przez wiele miesięcy starała się ona zachować etaty 25 pracowników. Ostatecznie sytuacja zmusiła ją do pożegnania się z personelem i zamknięcia placówki. - 351 grup turystycznych dokonało rezerwacji w naszym hotelu w tym roku. Każda z nich liczyła po 150 osób. Wszystkie rezerwacje zostały skasowane.
W ub. r. do Betlejem przybyło ok. 3 milionów turystów. Jak twierdzą przedstawiciele branży hotelarskiej, w tym roku liczba ta jest bliska zera. To efekt kolejnych decyzji Izraela, z którego przyjeżdża większość gości przybywających do Betlejem i innych miast regionu. Oprócz Izraela, który blokował granice turystom, wjazd do Autonomii Palestyńskiej nie jest też możliwy od strony Jordanii. Tymczasem funkcjonowanie miasta i dochody mieszkańców w większości opierają się na turystyce (szacuje się, że życie aż 80 proc. osób zamieszkujących miasto uzależnione jest od wpływów z turystyki).
Betlejem - święta inne niż wszystkie
Władze przekonują, że nie miały innego wyboru, niż zdecydować się na lockdown. Jeszcze niedawno burmistrz Betlejem liczył na to, że do miasta uda się zaprosić na Boże Narodzenie chociaż ok. 3 tysięcy gości. Gdy na przełomie listopada i grudnia liczba dziennych infekcji zaczęła każdego dnia przekraczać tysiąc, wiadomo było, że ten plan się nie powiedzie. Ale choć przygotowania do tegorocznych świąt w żaden sposób nie przypominają lat ubiegłych, nie oznacza to, że całkowicie zrezygnowano z celebry. Wszystko ma jednak wymiar bardzo kameralny.
Gromadząca tłumy uroczystość zapalenia światełek na słynnej betlejemskiej choince została w tym roku okrojona, a udział w niej mogło wziąć jedynie 15 oficjalnych gości. Podobnie będzie z pasterką. Tradycyjna msza zawsze przyciągała do Betlejem wiernych z całego świata, przywódców religijnych, a także najważniejszych polityków. W tym roku udział w niej weźmie prawdopodobnie jedynie garstka oficjeli. Zwykli śmiertelnicy będą mogli obejrzeć transmisję pasterki z kościoła św. Katarzyny Aleksandryjskiej, mieszczącego się obok Bazyliki Narodzenia Pańskiego (zgodnie z tradycją, miejsce narodzin Chrystusa), jedynie w telewizji oraz w mediach społecznościowych.
Burmistrz Betlejem podkreślił jednak, że tegoroczne Boże Narodzenie pozostaje czasem światła i nadziei. W tym roku ten czas ma dodatkowy wymiar, a obchodom świąt będzie towarzyszyć wiara w pokonanie pandemii oraz powrót do normalności. Paradoksalnie oczy świata jeszcze bardziej będą zwrócone w stronę Betlejem, dlatego święta – choć w innej formie niż zwykle – muszą się odbyć.
- Betlejem zamierza świętować. I Święta Bożego Narodzenia nie zostaną odwołane – zapewnił Anton Salman, burmistrz Betlejem.