Dorastał w puszczy, dlatego nie ma przed nim tajemnic. "O, idzie Dziad Borowy"

W puszczy wychował się i dorastał. Dziś nie wyobraża już sobie życia w innym miejscu. O tym, jak wyglądało jego dzieciństwo w sercu Puszczy Białowieskiej i dlaczego został przewodnikiem opowiada w rozmowie z WP Tomasz Onikijuk.

Tomasz zna Puszczę Białowieską od podszewki
Tomasz zna Puszczę Białowieską od podszewki
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Sylwia Król

Sylwia Król: Wychowałeś się w samym sercu Puszczy Białowieskiej. Jak to jest mieszkać w środku lasu ?

Tomasz Onikijuk: To prawda, jako dziecko mieszkałem, można powiedzieć, w najdalszym zakątku Puszczy Białowieskiej, w Przewłoce. Razem z rodzicami zajmowaliśmy pomieszczenia w hotelu robotniczym, który prowadził mój tata. Budynek był duży, bo mieścił ok. 80 osób, ale jako że żyliśmy w środku puszczy, nie mieliśmy prądu, a wodę czerpaliśmy ze studni. Do najbliższego sąsiada mieliśmy siedem, a do sklepu aż osiemnaście kilometrów. W związku z tym, gdzie mieszkałem, nie miałem praktycznie żadnych ograniczeń w poruszaniu się po puszczy. Tam nauczyłem się chodzić, jeździć na rowerze. Żyłem otoczony przez zwierzęta, jelenie, żubry, a nawet wilki. Działo się tak być może dlatego, że nikt z mojej rodziny nie polował. Pamiętam taką sytuację, gdy pod naszym domem pojawił się ranny wilk. Nie bał się, spał tuż pod naszym oknem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sytuacja jest poważna. "W niektórych miejscach w zasadzie plaży nie ma"

Z perspektywy czasu doceniasz dzieciństwo, które miałeś?

Oczywiście. Zresztą doceniałem już kiedy byłem małym chłopcem. Tęskniłem za tym wszystkim, kiedy w wieku ośmiu lat wyjechałem do szkoły do Hajnówki. Oczywiście na samym początku, kiedy odwiedzałem rodzinę był zachwyt, szczególnie takimi małymi rzeczami, jak światło zapalane włącznikiem na ścianie, czy bajka w telewizorze. Jednak to trwało bardzo krótko. Na początku przeprowadziłem się do Hajnówki tylko z mamą, ale już w 1992 r. dołączył do nas mój tata. Dziś myślę, że szkoda, że wtedy wyjechał. Co prawda namawiano go, aby został i nadal pracował w puszczy, ale z czasem było mu już trudno samemu. Zdarzało się, że przez tydzień nikt do niego nie zaglądał. Niestety, obecnie miejsce, w którym się wychowałem, jest ruiną.

W mediach społecznościowych funkcjonujesz jako Dziad Borowy. Skąd pomysł na taki pseudonim?

Historia tego pseudonimu sięga czasów, kiedy w Puszczy Białowieskiej trwały protesty przeciwko wycince drzew. Prowadziłem wówczas niewielkie studio fotograficzne. Robiłem zdjęcia do folderów turystycznych m.in. na zlecenie Lasów Państwowych. Wiedziałem, że jeśli zjawię się na którymś z protestów, mogę stracić pracę. W końcu jednak nie wytrzymałem. Pojawiłem się na drugim, bądź trzecim, mimo że protestujących wspierałem od samego początku. Nie pamiętam już kto, ale ktoś krzyknął wtedy na mój widok: "O, idzie Dziad Borowy". I tak sobie pomyślałem, że niech tak zostanie. W końcu przecież utożsamiam się z tą postacią.

Dziś oprowadzasz przyjezdnych po Puszczy Białowieskiej. Jak to się stało, że zostałeś przewodnikiem?

Zawsze ciągnęło mnie do puszczy, w końcu się w niej wychowałem. Podświadomie szukałem więc zajęcia, które byłoby z nią w jakiś sposób związane. Któregoś dnia zadzwonił do mnie pewien człowiek i powiedział, że obejrzał film, który zamieściłem na swoim kanale na YouTube i zapytał, czy nie zabrałbym go na wycieczkę do puszczy. Pomyślałem, dlaczego nie. Kiedy wróciliśmy, zapytał, ile ma mi za to zapłacić, a ja na to odpowiedziałem, że nic. Po pewnym czasie zadzwonił jednak ponownie, mówiąc, że organizuje zjazd na kilkanaście osób w Białowieży i zaproponował, abym zorganizował dla nich podobną wycieczkę.

Poprosił, abym podał jednak stawkę za osobę. Pamiętam, że powiedziałem wtedy 50 zł. Pomyślałem sobie, że jeśli przyjedzie, powiedzmy dziesięć osób, to zarobię dodatkowe 500 zł. Tymczasem okazało się, że zjawiło się nie kilkanaście osób, a cały autokar pełen ludzi i zarobiłem nie 500, a 2500 zł. Wtedy też pomyślałem sobie, że skoro tak dobrze mi idzie, to w takim razie zostanę przewodnikiem. Założyłem stronę na Facebooku "Dziad Borowy". Tak to się wszystko zaczęło.

Tomasz dzieli się z turystami wiedzą o Puszczy Białowieskiej
Tomasz dzieli się z turystami wiedzą o Puszczy Białowieskiej© Archiwum prywatne

W swojej ofercie masz m.in. tropienie żubrów i wilków. Czy trudno jest spotkać wilki w Puszczy Białowieskiej?

Na pewno trudniej niż żubry, których w Puszczy Białowieskiej żyje aż 860 sztuk. Wilków mamy tutaj znacznie mniej. Według szacunków na podstawie m.in. zdjęć z fotopułapek nie więcej niż 80 osobników. Trzeba się więc trochę bardziej postarać i zwracać uwagę na drobne ślady, takie jak np. drapania. Jest to szczególnie pomocne jesienią, kiedy liście spadają z drzew.

Warto też wiedzieć, że wilki przez określony czas poruszają się po tym samym obszarze, więc jeśli ktoś spotkał wilka, jest szansa, że ten w ciągu kilku dni znów się tam pojawi. Na pewno najłatwiej wypatrywać ich na leśnych drogach. Sam miałem wiele takich spotkań, czasami z zaskoczenia. O dziwo zainteresowanie tropieniem wilków w puszczy jest wśród turystów całkiem spore. Wiele osób chce je zobaczyć na własne oczy, zrobić im zdjęcia.

Jesteś w puszczy każdego dnia. Czy trwający od kilku lat kryzys na granicy polsko-białoruskiej ma na nią wpływ?

Przede wszystkim zapora podzieliła jeden organizm, jakim jest Puszcza Białowieska na dwie części, co generuje problemy m.in. z migracją zwierząt. Na pewno obserwujemy też spore zniszczenia przyrody w rejonie rezerwatów. Pomimo zapewnień, że tak nie będzie, przez długi czas miała miejsce wycinka drzew, a drewno było następnie używane przez służby mundurowe jako opał. Niestety, spacerując po puszczy, nadal można natknąć się na walające się w obszarach przygranicznych śmieci, m.in. puszki po napojach, ale też fragmenty metalowych zasieków. Coś, o czym zbyt wiele się dzisiaj nie mówi, to fakt, że wraz z piaskiem, który był niezbędny do budowy zapory, przywieziono tutaj obce gatunki roślin.

One się dopiero pojawiają, ale za parę lat będą się rozprzestrzeniać i mogą stanowić problem. To trochę tak, jak z niecierpkiem, który wypiera tutejsze, puszczańskie rośliny. Na potrzeby wojska poszerzono i utwardzono również drogi dojazdowe do pasa granicznego. Jest to oczywiście zrozumiałe, jednak do utwardzenia tych dróg użyto odpadów, takich jak fragmenty plastiku, szkła, a nawet porcelany. Pozostałości po tych materiałach, które nadal można spotkać na poboczu, zagrażają zwierzętom.

Przez jakiś czas niosłeś pomoc humanitarną w puszczy. Dlaczego dołączyłeś do Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego?

Myślę, że powód był prosty. Uważam, że każde życie jest ważne i nie można pozwolić ludziom umierać w lesie bez pomocy, szczególnie że naprawdę są tam osoby, które uciekły przed prześladowaniami i biedą. Przebywając w puszczy, trudno było nie dostrzec tego, co się tam działo. Zresztą nie robiłem niczego nadzwyczajnego, moja pomoc sprowadzała się do podzielenia się żywnością i wodą. Chodziło wyłącznie o uratowanie życia. Jeśli była taka konieczność, wzywaliśmy pogotowie. Na czyjąś wyraźną prośbę o azyl, informowaliśmy również straż graniczną.

Przez jakiś czas Tomasz niósł pomoc humanitarną w puszczy
Przez jakiś czas Tomasz niósł pomoc humanitarną w puszczy© Archiwum prywatne

Czy po wydarzeniach z maja ub.r. pomaganie na granicy stało się trudniejsze?

Tak bym tego nie ujął, ale na obszarach przygranicznych rzeczywiście w pewnym momencie zaczęły pojawiać się samozwańcze patrole obywatelskie. Zjawisko to rośnie w siłę i niestety rodzi agresję. Czasami dochodzi do bardzo nieprzyjemnych sytuacji. Jakiś czas temu samochód moich znajomych został np. spryskany substancją o nieprzyjemnym zapachu, przebito im również opony. Wszystko po to, aby utrudnić im pracę. Zdarza się również, że na stronach w mediach społecznościowych zamieszczane są zdjęcia wolontariuszy. Cel takich działań jest jeden, wzbudzić niechęć wobec tych ludzi i ich działań.

Tomasz mocno angażuje się w sprawy związane z Puszczą Białowieską
Tomasz mocno angażuje się w sprawy związane z Puszczą Białowieską© Archiwum prywatne

Dzisiaj w przestrzeni publicznej trwa dyskusja o zasadności decyzji o zawieszeniu prawa do ubiegania się o azyl na granicy polsko-białoruskiej. Myślisz, że to w jakiś sposób rozwiąże problem?

Nie sądzę, bo nie wszystkie osoby, które koczują w lesie, chcą pozostać w Polsce, a to oznacza, że jeśli zostaną zawrócone na Białoruś, będą ponownie próbować przedostać się na naszą stronę. Natomiast sam wydźwięk tej decyzji jest zły i jestem nią zawiedziony. Jednak nie tylko tą. Bardzo poruszyła mnie decyzja dotycząca zgody na odstrzał wilków. Stało się to w momencie, gdy ta populacja dopiero się odradza. Dlaczego odstrzał wilków nie jest w tej sytuacji dobrym pomysłem? W teorii powinno to dotyczyć najsłabszych osobników, ale w praktyce nie zawsze dzieje się tak, jak powinno. Jeśli zaś odstrzelony zostanie samiec tzw. przewodnik grupy, zaburzona zostaje hierarchia stada. Wbrew pozorom właśnie taka sytuacja może stanowić zagrożenie dla ludzi, bo zdezorientowane wilki mogą np. podchodzić pod domy.

Źródło artykułu:WP Turystyka
Puszcza Bialowieskabiałowieski park narodowyw podróży

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (8)